Zanim wsiadłam do taksówki, która miała odwieźć mnie do domu, pożegnałam się z przyjaciółmi, którzy zajęci byli kłótnią bardziej niż moją obecnością. Wiedziałam, że byli wściekli na to, co się stało. Oni w porównaniu do mnie mieli siłę krzyczeć. Chciałam zapaść się pod ziemię. Zniknąć.
– Na pewno chcesz wracać? - Josh uważnie mi się przyglądał.
– Zbyt dużo już widziałam. Za dużo na jeden dzień.
– Zawieźć cię?
– Spokojnie, dam sobie radę. - Próbowałam się uśmiechnąć.
Kogo chciałam oszukać? Już czułam się źle, a gdy wrócę do mieszkania, będzie tylko gorzej. Jednak nie zamierzałam zostać i patrzeć jak chłopak, którego kocham o wiele lepiej, zabawiał się w towarzystwie innych panienek. To ostatni raz, kiedy na to pozwoliłam. Nie zamierzałam dłużej tolerować jego zdrad.
Wychodząc z klubu, spojrzałam ze złością w stronę swojego chłopaka. Poprawiał się, ale nie zamierzał do mnie podejść. Wydawało mi się, że jeszcze kilka godzin temu byliśmy bardzo szczęśliwi, że mojemu facetowi nie było potrzebne towarzystwo innych dziewczyn. Myliłam się. Jak mógł zrobić mi coś takiego? Przecież dzień wcześniej obiecywał, że nikt nigdy nas nie rozdzieli.
Nie mogłam pozbierać się po tym, gdy zobaczyłam go w kiblu z panienką, która dobierała mu się do spodni, a on nie miał nic przeciwko temu. Nienawidziłam go za to, co zrobił! Nie pobiegł za mną. Nie próbował się nawet wytłumaczyć. Rozsiadł się wygodnie na sofie, udając, że nic się nie stało. Tak jakby mnie tam w ogóle nie było.
Będę musiała wrócić do mieszkania i zabrać wszystkie swoje rzeczy. Wyniosę się od swojego zdradliwego chłopaka, chociaż nie wiedziałam, gdzie mogłabym się podziać.
***
– Dokąd? - Taksówkarz spoglądał na mnie wyczekująco.
Przez chwilę zastanawiałam się, gdzie mogłabym pojechać. Jednak nie miałam dużego wyboru. Musiałam wrócić do mieszkania.
– Na śródmieście – wydukałam.
Wyjęłam z szafy walizkę i szybko zaczęłam pakować swoje rzeczy. Nie było tego dużo, bo kilka ciuchów i dwie pary butów. Zaczynaliśmy wszystko od nowa z czystą kartą, którą Damian zabrudził.
Powrót do rodziców nie wchodził w grę, bo to oznaczałoby, że musiałabym przyznać się do błędu i znowu żyć według ich zasad. Nie po to walczyłam o samodzielność i niewtrącanie się w moje życie, żeby teraz tam wrócić. Nie chciałam znowu być kontrolowana przez nadopiekuńczych rodziców, od których w końcu udało mi się uwolnić.
Sukienkę i szpilki zmieniłam na luźną białą bluzkę, na którą zarzuciłam bluzę. Do tego czarne rurki i białe converse. Włosy związałam w kok i byłam gotowa, by opuścić to miejsce. Miejsce pełne wspomnień i naszego wspólnego życia.
Nie tak wszystko miało wyglądać, ale nie miałam wpływu na to, co działo się poza nami. Nie powinnam się zgodzić na imprezę, która zniszczyła nasze wspólne życie.
Wychodząc z mieszkania, minęłam się ze swoim chłopakiem na klatce schodowej. Nie chciałam na niego patrzeć, ale podszedł do mnie i uniósł moją głowę do góry. Widziałam w jego oczach smutek, ale nie potrafiłam zapomnieć o tym, co się stało. Nie zostawił tamtej dziewczyny, żeby pobiec za mną. Ważniejsze było, żeby najpierw go zaspokoiła, a później mógł wrócić. Nie, nie mógł i czas najwyższy, żeby w końcu to do niego dotarło.
– Zostań – szepnął.
– Nie mogę. Nie po tym, co widziałam. - Pokręciłam głową. – Sam wybrałeś.
Wyrwałam się i ze łzami w oczach wybiegłam z klatki, ciągnąc za sobą walizkę. Kolejny raz nie pobiegł za mną, zostawiając mnie samą. Wystarczyło, tylko żeby przyszedł, przytulił, przeprosił i znowu byłabym jego. Byłam naiwna, myśląc, że cokolwiek dla niego znaczyłam.
Godzina druga w nocy, a na ulicy nie było żywej duszy. Usiadłam na ławce, a raczej jej oparciu, kilka bloków dalej. Walizka leżała gdzieś pod moimi stopami, ale nie bardzo się nią przejmowałam. Wyjęłam z kieszeni paczkę papierosów i pozwoliłam, żeby jeden z nich zatruwał mnie od środka. Zapach dymu nikotynowego na chwilę pozwalał zapomnieć o wszystkim. Lubiłam tę kilkuminutową odskocznię od rzeczywistości, mimo że znacznie lepszą dawała mi marihuana, ale to było kiedyś. Teraz musiałam pocieszyć się papierosami. Wyjęłam z drugiej kieszeni telefon, który nie pozwalał o sobie zapomnieć i po prostu go wyłączyłam.
Zatracając się w myślach, nie zwróciłam uwagi na to, że ktoś objął mnie w pasie. Byłam przerażona, ale miałam wielką nadzieję, że to Damian. Gdyby teraz przyszedł, byłoby inaczej.
– Puść mnie, idioto – powiedziałam drżącym głosem.
Nie usłyszałam odpowiedzi, a dłoń mężczyzny powędrowała w stronę moich ust, które zatkał na wypadek, gdybym chciała krzyczeć. Nie przyszło mi to w ogóle do głowy. Drugą zaś chwycił mnie mocno w talii i przełożył przez ławkę. Dopiero wtedy dostrzegłam drugą postać. Stał tyłem do mnie, tak, że nie mogłam zobaczyć jego twarzy. Po chwili zbliżył się, kładąc dłonie na moich pośladkach. Jak dobrze, że postanowiłam zamienić sukienkę na spodnie. Dzięki temu miał utrudniony dostęp do moich majtek, a raczej tego, co pod nimi.
– Jesteś piękna – powiedział drwiąco i złapał mnie mocno za piersi.
Przyjrzałam mu się dokładnie, ale nie byłam w stanie go rozpoznać, bo miał na twarzy kominiarkę. Próbowałam się wyrwać, ale drugi znacznie mi to uniemożliwił.
– Zabawimy się, mała, ale nie tutaj. - Zaśmiał się i odwrócił tyłem do mnie.
Sparaliżowało mnie, co nie pozwoliło na żaden ruch, który mógłby mnie ochronić przed nimi. Nie potrafiłam wydobyć z siebie słowa, nie potrafiłam krzyczeć. Za to łzy płynęły ciurkiem po moich policzkach, powoli zamazując mi obraz przed oczami. Ostatnie, co widziałam to, jak facet odwrócił się z zamachem, uderzając mnie czymś w głowę, po czym najprawdopodobniej straciłam przytomność.
CZYTASZ
Kobieta wybaczy ci wszystko oprócz jednego: że jej nie kochasz. I [ZAKOŃCZONE]
Romance...Czasami w nocy, tak jak dziś, budzę się jeszcze ze strachem, że to się nie skończyło, a ja nadal jestem przetrzymywana. Wstaję wtedy z łóżka i bezradna siedzę na podłodze z podkulonymi kolanami i czekam aż zawita dzień. Wtedy dopiero znika strach...