Michael, wychodząc rano do pracy, nawet mnie nie obudził. Może dlatego, że córeczka jeszcze spała. Trochę minęło czasu, zanim zebrałam się z łóżka. Daisy grzecznie leżała w łóżeczku, więc korzystając z tej chwili, wzięłam szybki prysznic i ją nakarmiłam. Później zajęła się oglądaniem bajek, a ja nawet nie mogłam jej poprawić włosków, bo zaczynała piszczeć. Oddaliłam się więc i zabrałam się za pakowanie. Nie wiedziałam, co zapakować dla Daisy. Zostanie z moim rodzicami przez dwa dni i nie chciałabym, żeby czegoś im zabrakło. Będę musiała zapytać Michaela, co powinnam wziąć, gdy wróci z pracy. Na razie zapakowałam to, co uważałam za najważniejsze i co zabieraliśmy zawsze, gdy Daisy zostawała z dziadkami. Lepiej byłoby, gdyby mama przyjechała do nas, bo nie musiałabym się martwić. Ale wiedziałam, że musiała pilnować Madeleine, bo ostatnio sporo z nią problemów, no i że tata nie mógłby przyjeżdżać do niej przez ten czas. Dobrze, że nie zamierzał wyjeżdżać gdzieś na ten weekend. Nacieszy się trochę wnuczką, z którą nie widywał się tak często, jakby chciał. Zazwyczaj przyjeżdżaliśmy do rodziców raz w tygodniu, a czasami zdarzało się, że akurat go nie było, bo musiał gdzieś wyjechać. Ale i tak cieszył się, że byliśmy tutaj, a nie w Rochester, bo wtedy widzielibyśmy jeszcze rzadziej.
– No i co? - Uśmiechnęłam się do Daisy, która rozrabiała w salonie. – Będziesz grzeczna u dziadków?
W odpowiedzi zadowolona rzuciła przed siebie misiem. Może nawet nie zwróci uwagi, że nas nie będzie przez dwa dni, ale ja będę tęsknić i się zastanawiać, czy moje maleństwo nie płakało. Pewnie będę chciała dzwonić do rodziców co chwilę, a jak poradzi sobie z tym Brown? No, miałam nadzieję, że też zdąży zatęsknić za naszym maleństwem przez te dwa dni.
Daisy zajęła mnie zabawą w jakąś układankę, którą dostała od Melisy. Za każdym razem, gdy chciałam wstać, ciągnęła mnie za rękę, żebym patrzyła z nią na obrazki, a ja widząc ją zadowoloną, gdy odpowiadałam jej na każdy pokazywany przez nią rysunek, nie mogłam sobie pójść. Siedziałam, ciesząc się razem z nią.
Po południu wrócił Michael. Nie było obiadu, ups. Wiedziałam, że o czymś zapomniałam, nie wiedząc o czym, położyłam się na kanapie, oglądając z córką bajki. Słaba ze mnie gospodyni, ale Mike już chyba zdał sobie z tego sprawę. No, przecież chciał się ze mną ożenić. Zaśmiałam się pod nosem.
– Cześć, dziewczyny. - Z uśmiechem podszedł do mnie i pocałował.
Objęłam go w pasie. Lubiłam się do niego tulić.
– Uuuuu – Daisy zaczęła krzyczeć i człapać się w naszą stronę, łapiąc tatusia za nogawkę.
– Zazdrośnico. - Podniósł ją i ucałował w policzki.
Zadowolona, przytuliła się do niego od razu. No tak, znowu skupiła całą jego uwagę na sobie. Byłam pewna, że to miała akurat po mnie. Szczególnie jeśli chodziło o zainteresowanie sobą Michaela.
– To się pobawcie, a ja zrobię coś na szybko do jedzenia. - Wycofałam się do kuchni.
– Alyson, co ty robiłaś przez cały dzień? - Zmarszczył brwi i usiadł przy blacie, sadzając na nim córkę.
– Spałyśmy długo, bo nas nie obudziłeś, a później pakowałam rzeczy dla Daisy. Nie wiem, czy spakowałam wszystko. Sprawdzisz? - Spojrzałam na niego.
Córeczka zaczęła bawić się jego krawatem i wkładała go sobie do buzi. Już wiedziałam, że jego biała koszula zaraz będzie cała obśliniona, ale widać Michael nie zdawał sobie jeszcze sobie z tego sprawy. Powinnam mu powiedzieć.
– Na pewno nic nie zapomniałaś. - Uśmiechnął się do mnie. – Nie muszę cię sprawdzać, kochana mamusiu.
– Tiaaaaaa. - I szeroki uśmiech, ukazujący cztery ząbki.
CZYTASZ
Kobieta wybaczy ci wszystko oprócz jednego: że jej nie kochasz. I [ZAKOŃCZONE]
Romance...Czasami w nocy, tak jak dziś, budzę się jeszcze ze strachem, że to się nie skończyło, a ja nadal jestem przetrzymywana. Wstaję wtedy z łóżka i bezradna siedzę na podłodze z podkulonymi kolanami i czekam aż zawita dzień. Wtedy dopiero znika strach...