W pracy nieciekawie. Michael od rana musiał jechać do ośrodka pomocy w sprawie pobitej kobiety, dwie rozprawy, a później miał spotkanie z moim ojcem i jego prawnikiem w sprawie dotyczącej ich firm.
Spotkałam się z dobrym znajomym taty i dowiedziałam się, że była możliwość rozwiązania tej sprawy, żeby oboje byli zadowoleni. Wystarczyło, żeby jeden z nich zaryzykował i sprzedał część udziałów drugiemu, a gdy ta firma odbiję się i zacznie funkcjonować jak wcześniej, odkupi swoje udziały za grosze. Jednak problem polegał na tym, że musieli ustalić między sobą, który zaryzykuje, a wydawało mi się, że tę opcję już brali pod uwagę.
– Jest jeszcze jakieś inne rozwiązanie? - Spojrzałam na niego.
– Nie chcą dojść do porozumienia?
– Nie bardzo. - Zmarszczyłam brwi.
– Cóż, nie siedzę w tej sprawie, więc dużo też nie wiem.
– Oboje są uparci i przez to mogą wiele stracić.
– Widocznie mają powody, by uważać, że mogą wygrać na złość drugiemu.
– Dlaczego akurat ich firmy?
– Bo są najlepsze w Nowym Jorku i w tym samym czasie zaczęły się ich problemy. Gdyby zajęli się tym wcześniej, nie byłoby całej tej sprawy, a oni w ciągu roku odbiliby się od dna.
Pan Carlos był mądrym facetem i przyjaźnił się z tatą, odkąd pamiętałam. Od zawsze był dla mnie przykładem. Imponowało mi to, że tak doskonale znał się na prawie. Tłumaczył mi wiele razy, dlaczego musieliśmy postępować zgodnie z przepisami i gdy tylko miał czas, pomagał mi z zadaniami szkolnymi. Wiele się od niego nauczyłam. Do niedawna był sędzią, ale przeszedł na emeryturę. Interesował się wszystkim, co związane z prawem i śledził wszystkie sprawy, które toczyły się w Nowym Jorku, a przynajmniej ich większość. Dlatego był tak dobrze poinformowany.
– Czyli nie mogę im pomóc?
– Poradzą sobie – odpowiedział spokojnie.
– Myśli Pan? - Spojrzałam na niego.
– Na pewno. - Uśmiechnął się życzliwie. – Co u Melisy? Nadal cieszy się z macierzyństwa?
– Dobrze. Na razie upiera się, że dobrze jej w domu, ale pewnie będzie chciała jeszcze przez jakiś czas popracować.
– Przed kolejnym dzieckiem?
– Tak. - Zaśmiałam się.
– Ale nie rwie się do pracy tak jak ty.
– Cóż, moja siostra zawsze o wiele lepiej radziła sobie, siedząc w domu.
– Brian dobrze was wychował. Gdybym mógł jeszcze w czymś pomóc, po prostu zadzwoń.
– Dziękuję Panu za spotkanie. Niech Pan pozdrowi żonę. - Uśmiechnęłam się.
– Na pewno. - Również się uśmiechnął.
Pożegnaliśmy się i wróciłam do kancelarii, gdzie musiałam czekać na Michaela, bo nie miałam jak pojechać do mieszkania. To znajdowało się dalej niż moje, więc gdybym chciała tam pójść, zajęłoby mi to z godzinę jak nie dłużej. Na szczęście Brown przyjechał szybciej, niż się spodziewałam.
– Odwiozę cię do domu i jadę na spotkanie. - Pocałował mnie na powitanie.
– Myślałam, że przyjedziesz dopiero po spotkaniu.
– Siedziałabyś tu do ósmej, a tak o tej pewnie już wrócę. - Uśmiechnął się.
– Nie śpiesz się. - Pocałowałam go. – I nie jedź za szybko, bo się będę martwić.
– Ostatnio nie narzekałaś. - Spojrzał na mnie, marszcząc brwi.
– Dopóki nie zacząłeś jeździć jak wariat, bo się nie wyrabiasz.
– To przez ciebie się nie wyrabiam. - Uśmiechnął się łobuzersko, obejmując mnie w talii.
– Dlatego trzeba to zmienić. Nie żartuję, jedź ostrożnie. - Wsiadłam do samochodu. – Jedź, bo się spóźnisz.
– A może chcesz jechać ze mną?
– Nie, lepiej nie. Tata nie będzie zadowolony, że mieszasz mnie w to. Opowiesz mi wszystko później. - Uśmiechnęłam się.
Powoli odnajdowałam się w nowym mieszkaniu, a raczej apartamencie. Czułam się tutaj jak u siebie, a nie jak wróg, który wkroczył na czyjś teren. Wiedziałam, że nie powinnam się przyzwyczajać, bo niedługo zamieszkamy gdzie indziej, ale do tego minie jeszcze trochę czasu.
Przygotowałam na kolację sushi, które nauczyłam się robić, jeszcze jak mieszkałam z Damianem. Pracowałam jakiś czas w restauracji z daniami orientalnymi. Kucharz był na tyle miły, że nauczył mnie kilku rzeczy. Miałam nadzieję, że Michaelowi zasmakuje.
– Jestem! – krzyknął od progu.
– To dobrze, bo kolacja już gotowa. - Uśmiechnęłam się, kładąc talerze na stół.
– Gotowałaś. - Uśmiechnął się, całując mnie w usta i obejmując w talii.
– Trudno to nazwać gotowaniem, bo nie było co gotować. - Spojrzałam na niego.
– Przecież robiliśmy wczoraj zakupy. - Zmarszczył brwi.
– Nie o to chodzi. - Zaśmiałam się i wróciłam do kuchni po sushi. – Ta dam.
– To jest zjadliwe? – droczył się ze mną.
– Bardzo możliwe. Jadłeś kiedyś sushi?
– Wiele razy – odpowiedział dumnie. – Zaraz się przekonam, czy jest tak samo dobre, jak w restauracjach.
– Ważne, żebyś się najadł.
Chyba mu smakowało, bo sporo zjadł.
Wstawiłam talerze do zmywarki, a Brown w tym czasie poszedł pod prysznic. Miałam chwilę dla siebie, więc postanowiłam przygotować się, aż wyjdzie z łazienki. Był pozytywnie zaskoczony, gdy zobaczył mnie w sypialni na łożu, ubraną tylko w czerwoną koronkową bieliznę idealnie podkreślającą moją figurę, pończochy i w rozpuszczonych włosach. Założyłam nogę na nogę, opierając łokcie na kolanie, nachylając się w jego stronę.
– Czekałam – powiedziałam najmilej, jak umiałam, wpatrując się w jego umięśniony brzuch, bo stał przede mną w samych bokserkach.
– Co dla mnie przygotowałaś? - Uśmiechnął się łobuzersko i podszedł do mnie.
– Zaraz się przekonasz. - Przyciągnęłam go do siebie.
CZYTASZ
Kobieta wybaczy ci wszystko oprócz jednego: że jej nie kochasz. I [ZAKOŃCZONE]
Romance...Czasami w nocy, tak jak dziś, budzę się jeszcze ze strachem, że to się nie skończyło, a ja nadal jestem przetrzymywana. Wstaję wtedy z łóżka i bezradna siedzę na podłodze z podkulonymi kolanami i czekam aż zawita dzień. Wtedy dopiero znika strach...