W końcu nadeszły upragnione przez większość święta. Długo czekałam na chwilę, gdy będę mogła spędzić czas z całą rodziną.
Właśnie szykowałam się do Melisy, żeby pomóc jej w przygotowaniach. Lisa zajęła się w większości gotowaniem, więc miałyśmy z siostrą mniej roboty. Chris z Nadią zostali wyznaczeni do ubierania choinki.
– Gdzie się wybierasz? - Mike spojrzał na mnie zaspanym wzrokiem.
– Do Melisy.
– Przecież jesteśmy zaproszeni na osiemnastą. - Zmarszczył brwi, siadając na łóżku.
– Tak, ale muszę jej jeszcze trochę pomóc. - Pocałowałam go. – Przyjadę za godzinę. Wyszykuj się i popakujemy prezenty.
– Czym jedziesz? - Przetarł oczy dłonią.
– Taksówką.
– Możesz pojechać z moim kierowcą.
– Nie, taksówka już czeka przed domem. - Uśmiechnęłam się. – Wyszykuj się.
Wyszłam, zostawiając go samego. Zapewne, zanim zwlecze się z łóżka minie jeszcze godzina.
Pojechałam do siostry, która w kuchni siedziała już od piątej rano. Dzieciaki jeszcze spały, więc miała trochę czasu ciszy. Chris pojechał po choinkę.
– Dobrze, że jesteś! – krzyknęła od progu. – Bez twojej pomocy się nie obejdzie.
– Dobrze wiedzieć. - Zaśmiałam się.
Przygotowanie kilku potraw zajęło nam trzy godziny. Gdy skończyłyśmy, wróciłam po Michaela, który już na mnie czekał.
Ubrałam czarne rurki i białą rozpinaną koszulę na długi rękaw, rozpuściłam włosy i zrobiłam delikatny makijaż. Na nogi założyłam czarne kozaczki przed kolano.
Sporo czasu spędziliśmy przy pakowaniu prezentów. Niektórych nie mogliśmy zapakować, bo nie mieliśmy pojęcia jak. Około szesnastej byliśmy gotowi do wyjścia. Brown przytrzymał mi płaszcz, bym mogła go założyć. Wokół szyi owinęłam gruby szal w czerwono-czarną kratę.
– Wyglądasz pięknie. - Pocałował mnie w nosek.
– Dziękuję za komplement, przystojniaku. - Uśmiechnęłam się.
– Jakoś muszę wyglądać przy takiej ślicznej dziewczynie.
– Przestań już słodzić, tylko wychodź. - Klepnęłam go w ramię.
– I bądź tu miły – burknął rozbawiony pod nosem, zamykając drzwi.
Na dworze robiło się już ciemno. Padający śnieg delikatnie otulał moją twarz i włosy w drodze do samochodu. Jako dziecko uwielbiałam taką pogodę. Siedziałam godzinami w ogrodzie za domem i tarzałam się w śniegu. Do domu wracałam, dopiero gdy byłam cała przemoczona. Oczywiście rodzice na następny dzień nie chcieli wypuszczać mnie z domu, ale jakoś udawało mi się ich udobruchać. Teraz nie bardzo przepadałam za śniegiem. Pogoda sprawiała, że nie chciało wstawać mi się z łóżka, często się gdzieś spóźniałam i nie miałam ochoty się z nikim spotykać. Jedyną przyjemną rzeczą w czasie zimy były święta i możliwość spotkania się z całą rodziną, której nie widziało się przez cały rok.
Pojechaliśmy po Marry, która ubrana była w długą czarną suknię, a włosy jak zawsze zaplecione miała w koka.
– Jesteś pewna, że twoja rodzina nie ma nic przeciwko? - Spojrzała na mnie.
– Jestem pewna. - Uśmiechnęłam się. – Z miłą chęcią cię poznają.
Na miejsce dotarliśmy w samą porę. Brakowało tylko moich rodziców i rodziców Chrisa. Wszyscy przywitali nas z uśmiechami. Ciotka nawet wzięła Marry za matkę Michaela, który poczuł się chyba z tego powodu zadowolony. Przecież właśnie ta kobieta zaopiekowała się nim tak, jak powinna to zrobić matka, której przy nim zabrakło. Ona doskonale ją zastąpiła i doskonale widać, że był jej za to wdzięczny.
Rodzice spóźnili się tylko dwadzieścia minut. Pewnie to przez Maddie, która miała lepsze zajęcie. Nie zamierzałam się jednak z nimi dzisiaj kłócić.
Około osiemnastej wszyscy zasiedliśmy do stołu. Rodzice dobrze dogadywali się z Marry, a tata z Michaelem oszczędzili sobie dogryzania. Wszyscy złożyli sobie życzenia. Miałam nadzieję, że szczere. Męska część towarzystwa popijała różnego rodzaje trunki z barku Chrisa, a kobiety rozmawiały o domowych obowiązkach. Znalazłam chwilę, żeby zadzwonić do przyjaciółki i złożyć jej życzenia.
Stałam na tarasie, spoglądając w niebo, gdy poczułam czyjeś dłonie na swojej talii.
– Pierwsza gwiazda już od dawna jest na niebie. - Położył głowę na moim ramieniu. – Masz wspaniałą rodzinę.
– Bądź jej częścią – wyszeptałam, spoglądając przed siebie.
Staliśmy wtuleni w siebie, nie zwracając uwagi na hałasy dochodzące z salonu. Wszyscy goście zajęci byli dyskusją bardziej niż tym, czy siedzieliśmy tam z nimi, a ja byłam szczęśliwa, że mogłam stać tam w ramionach Michaela. To były jedne z lepszych moich świąt. Miałam przy sobie wszystkich, których kochałam prócz przyjaciół, którzy spędzali ten dzień ze swoimi rodzinami. Pierwsze święta spędzone z facetem, który mnie kochał i pragnął mojego szczęścia.
– Kocham Cię – wyszeptał mi do ucha.
Odwróciłam się do niego z uśmiechem na twarzy. Nie wierzyłam, że to powiedział. Przez chwilę myślałam, że się przesłyszałam, ale to niemożliwe. On naprawdę to powiedział.
– Powtórz. - Spojrzałam mu w oczy.
– Kocham Cię. - Pocałował mnie, zanim zdążyłam cokolwiek odpowiedzieć.
CZYTASZ
Kobieta wybaczy ci wszystko oprócz jednego: że jej nie kochasz. I [ZAKOŃCZONE]
Romance...Czasami w nocy, tak jak dziś, budzę się jeszcze ze strachem, że to się nie skończyło, a ja nadal jestem przetrzymywana. Wstaję wtedy z łóżka i bezradna siedzę na podłodze z podkulonymi kolanami i czekam aż zawita dzień. Wtedy dopiero znika strach...