Obudziłam się o godzinie piątej piętnaście, o ile zegarek na komodzie pokazywał rzeczywistą godzinę. Spojrzałam na łóżko, gdzie obok mnie leżał facet, który działał na mnie jak czerwona płachta na byka. Ile bym dała, żeby móc się wtulić w jego plecy albo chociaż spędzać poranki z nim w łóżku. Leżał na brzuchu przykryty do połowy kołdrą z rękoma pod poduszką.
Wstałam cicho, żeby go nie obudzić, ale nie sądziłam, żeby obudziło go o tej godzinie cokolwiek.
Szybkim krokiem zeszłam na dół, żeby zobaczyć, co z Mariką. Na szczęście jeszcze spała. Podeszłam do niej, spoglądając na małe dziecko, które właśnie otworzyło oczka. Nie wiedziałam, jak powinnam się zachować, ale chyba, póki nie płakało, było dobrze?
Dziewczyna wyglądała koszmarnie w tych podartych ubraniach i potarganych włosach. Nie oznaczało to jednak, że zarzucałam jej, że nie potrafiła dbać o dziecko. Byłam pewna, że starała się, żeby, miało wszystko, co najlepsze, bo takie właśnie były matki. Dla swoich dzieci były w stanie poświęcić wiele.
Postanowiłam, że przygotuję jakieś śniadanie. Może to niemiło z mojej strony, ale rozgościłam się jakbym była u siebie. Przygotowałam pyszną jajecznicę, którą z miłą chęcią zjadłabym sama, ale wypadałoby, by zawołać chociaż Michaela.
– Ładnie pachnie.
– Mike. - Odwróciłam się do niego.
Stał w drzwiach w samych spodenkach i mogłam podziwiać wszystkie jego mięśnie brzucha.
– Co? - Spojrzał na mnie, uśmiechając się pod nosem.
No, tak nadal miałam na sobie jego ubrania, a przecież wiedział, że nie miałam pod nimi bielizny.
– Nie, nic... Rozgościłam się. - Spojrzałam na kuchnię.
– Nie ma problemu. - Podszedł, wyjadając jajecznicę z patelni. – Możesz mi tak codziennie gotować.
– Nie ma mowy. - Szturchnęłam go. – Powinniśmy ją obudzić? - Spojrzałam w stronę salonu.
– Nie. - Stanął przede mną.
Serce zabiło mi mocniej, gdy poczułam jego dłonie na swoich biodrach. Przysunął mnie bliżej siebie i spojrzał w oczy. Speszona jego zachowaniem spuściłam głowę w dół.
– Ej. - Chwycił mój podbródek, lekko się uśmiechając. – Daj mi popatrzeć w swoje oczy.
– Czemu?
– Bo są ładne. - Zaśmiał się, całując mnie w usta. – Jemy, czy idziemy na górę?
– Jemy. - Uśmiechnęłam się.
– Zero przyjemności z tobą – powiedział, zabierając talerz z jajecznicą do stołu.
– Zero? – zapytałam zdziwiona.
– Chodź, bo wystygnie.
– Nie będę jadła z tobą z jednego talerza – odburknęłam, na co on wstał i wziął mnie na ręce, sadzając sobie na kolanach.
Był niemożliwy. Próbował mnie karmić i po kilku próbach zaczęłam w końcu jeść, bo burczało mi w brzuchu. Nie wiedziałam, czemu Michael się tak zachowywał, ale podobało mi się to. O wiele bardziej lubiłam go takiego wesołego niż wtedy, gdy siedział w kancelarii i nie chciał, żeby mu przeszkadzać.
– Jak kolano? - Spojrzał na bandaż.
Dopiero teraz zauważyłam, że był cały we krwi. Powinnam go wczoraj zmienić i zrobić nowy opatrunek.
– Trochę bolało. - Skrzywiłam, się próbując zejść z jego kolan.
– Chodź, zmienię ci opatrunek.
Zaprowadził mnie z powrotem na górę, a sam zniknął za drzwiami łazienki w poszukiwaniu apteczki.
Opadłam na łóżko, rozkładając ręce, a nogi zwisały mi na jego końcu. Po chwili Michael wrócił z potrzebnymi rzeczami, a ja szybko się podniosłam, żeby go obserwować. Przykucnął przede mną, kładąc na podłodze rzeczy. Delikatnie odwinął brudny bandaż i rzucił go na podłogę. Rana wygląda okropnie, a do tego była cała zakrwawiona. Zakryłam twarz w dłoniach, bo nie mogłam na to patrzeć.
– Do wesela się zagoi. - Uśmiechnął się, polewając czymś ranę.
– Twojego? – syknęłam.
– Z tobą.
– Zapomnij – odburknęłam, zabierając nogę z jego rąk.
– Daj to zabandażować! – warknął, biorąc w rękę bandaż.
Po dziesięciu minutach moje kolano zdobił czysty opatrunek wykonany przez Michaela Browna. Zaśmiałam się od razu, gdy tylko zobaczyłam, że był prawie na całym kolanie, a nie tylko w miejscu, gdzie była rana.
– Lepiej nie umiem. Jestem tylko prawnikiem, a nie ratownikiem medycznym. - Wzruszył ramionami.
– Dziękuję. - Uśmiechnęłam się.
– Lubisz mnie teraz chociaż trochę? - Spojrzał na mnie.
– No troszeczkę – droczyłam się z nim.
Nie wiedziałam, do czego to wszystko zmierzało, ale podobało mi się to, że mogłam spędzać z nim tak dużo czasu. Nie traktował mnie jak gówniarę, która wszystko miała dzięki bogatemu ojcu, bo doskonale wiedział, jaka była prawda.
– Przepraszam, że przeze mnie spotkała cię krzywda, naprawię to. - Spojrzał mi w oczy.
– Oj przestań! - Wstałam, by tylko nie patrzeć na niego.
Nie lubiłam, gdy obwiniał się za to, co mi się stało. Nikt nie mógł tego przewidzieć, a to tylko i wyłącznie moja wina, bo mogłam temu zapobiec, gdybym nie odcięła się od rodziców.

CZYTASZ
Kobieta wybaczy ci wszystko oprócz jednego: że jej nie kochasz. I [ZAKOŃCZONE]
Romance...Czasami w nocy, tak jak dziś, budzę się jeszcze ze strachem, że to się nie skończyło, a ja nadal jestem przetrzymywana. Wstaję wtedy z łóżka i bezradna siedzę na podłodze z podkulonymi kolanami i czekam aż zawita dzień. Wtedy dopiero znika strach...