19.

7.7K 314 0
                                    

Siedziałam jak zawsze przy biurku szefa, gdy on spędzał kolejną godzinę w sądzie. Tak mi się przynajmniej wydawało, dopóki zadowolony nie wpadł do gabinetu z bukietem białych róż. O co chodziło? Nie wiedziałam o czymś?

– Ktoś ma urodziny? - Podniosłam się z krzesła, próbując włożyć buty.

– No, bardzo ważna osoba i nie rozumiem, dlaczego dowiedziałem się dopiero godzinę temu, mijając się w holu z jej ojcem. - Uśmiechnął się, podając mi bukiet.

– Kto to taki? - Spojrzałam na niego z zaciekawieniem, chcąc dowiedzieć się, o kim mówił.

Ani przez chwilę nie przeszło mi przez myśl, że mogło chodzić o mnie, dopóki nie podał mi torebki, w której znajdowały się urocze różowe łapcie ze znaną myszką. Moje urodziny! Jak mogłam o tym zapomnieć?

– Oszalałeś. - Zaśmiałam się, zakładając je na stopy.

– Ani trochę. - Uśmiechnął się. – No, może troszeczkę – przyznał.

– Też ci takie kupię i nie będziemy łazić w buciorach po gabinecie. - Wybuchnęliśmy śmiechem.

Nie potrafiłam wyobrazić go sobie w takich łapciach, a ludzie, którzy wchodziliby do gabinetu, na pewno wzięliby nas za wariatów. Przecież to poważna kancelaria, a nie psychiatryk. Musieliśmy zachować jakieś standardy, ale na pewno będę nosić te kapcie, gdy będziemy sami. Będzie mi w nich wygodnie.

– Ale w nich to raczej na miasto nie pójdziesz.

– No, raczej nie.

– Ali, chcę cię gdzieś zabrać. - Spojrzał na mnie z poważną miną.

Przez chwilę zaczęłam się bać, co mógł wymyślić? Nie mogliśmy po prostu zostać tutaj? Nie potrzebowałam żadnego urodzinowego obiadu ani nic w tym stylu.

– Nie musisz się bać. - Podszedł do mnie i widząc strach w moich oczach, przytulił mnie do siebie. – Na dole czeka twój tata, nie będziemy sami.

– Przepraszam, ale dla mnie na razie na takie tajemnicze wyjazdy za wcześnie. Może kiedyś. - Spojrzałam w jego oczy.

Uwielbiałam w nie patrzeć. Miały w sobie coś takiego, co przyciągało. Powinnam przestać wariować na punkcie tego faceta.

– Ali – pogłaskał mnie po głowie – nic na siłę. Świetnie sobie radzisz.

Nie chodziło o to, że bałam się jechać z nim gdzieś sama, ale od porwania stałam się czujniejsza. Nie lubiłam jeździć w miejsca, których nie znałam, a tym bardziej, gdy ktoś nie mówił, gdzie zamierzał mnie zabrać. Niestety od tamtego czasu nie było mi również łatwo komuś zaufać.

Oczywiście rodzice urządzili przyjęcie urodzinowe, zapraszając sporą część rodziny i Elenę z Joshem. Nawet Madeleine starała się być dla mnie dzisiaj miła.

Michael nie chciał zostać, ale zagroziłam, że się na niego obrażę, co poskutkowało od razu. Nie mógł mnie z nimi zostawić, gdy wolałam siedzieć sama w swoim mieszkaniu.

– Teraz to już będziesz musiała się dać gdzieś zabrać – szepnął mi do ucha, gdy wszyscy byli zbyt zajęci sobą.

– Myślisz, że ci ufam? - Uśmiechnęłam się.

– Nie masz powodów, by mi nie ufać.

– A może ty tylko udajesz, że jesteś po mojej stronie i chcesz mnie wykorzystać? – spytałam, udając powagę.

– Przejrzałaś mnie. - Zaśmiał się. – Co teraz?

– Teraz bawisz się na moich urodzinach, na które sam mnie zaciągnąłeś. - Wstałam. – Baw się dobrze za nas dwoje.

Wykorzystałam chwilę nieuwagi wszystkich i opuściłam dom rodziców. Pierwszą lepszą taksówką wróciłam do siebie. Nie miałam ochoty na udawanie zadowolonej przed wszystkimi. Nigdy nie lubiłam wyprawiać urodzin w wielkim gronie, a oni doskonale o tym wiedzieli. Przynajmniej świetnie się bawili.

Michael był miłym facetem i fajnie mi się z nim spędzało czas. Mieliśmy wiele wspólnych tematów i pozwalał mi się rozwijać. Fajny z niego gość, ale nie mogłam liczyć na to, że kiedyś spojrzy na mnie inaczej niż do tej pory. Musiałam zacząć poznawać nowych ludzi i znaleźć kogoś, przy kim mogłabym czuć się dobrze.

Myśli przerwało mi głośne pukanie do drzwi. Nie spodziewałam się, że ktoś zamierzał mnie odwiedzić.

– Czego? - Otworzyłam. – Myślałam, że dobrze bawisz się na przyjęciu.

– Nie bez ciebie. - Uśmiechnął się. – Mogłaś powiedzieć, że źle się czujesz. Zabrałbym cię stamtąd.

– Nie wiem, dlaczego urządzili to przyjęcie. - Wpuściłam go do mieszkania.

To dziwne, dlaczego przyjechał tutaj za mną? Myślałam, że dobrze się bawił w towarzystwie mojej rodziny, która skupiała na nim całą swoją uwagę. Mógł czarować wszystkie kobiety dookoła, a wolał przyjechać tutaj za mną.

– Bardzo będziesz zła, jak powiem ci, że ja ich namówiłem? - Spojrzał na mnie.

– Że co? - Zdziwiłam się – Nie wiedziałeś, nawet kiedy obchodzę urodziny.

– Wracając z rozprawy, spotkałem twojego ojca w holu z tymi kwiatami. - Uśmiechnął się. – Powiedział mi i pomyślałem, że to fajny pomysł. Uprzedził mnie, że tego nie lubisz.

– To, czemu go nie posłuchałeś? - Usiadłam obok niego.

– Nie wiem – odparł z miną niewiniątka.

Dorosły facet zarządzający najlepszą kancelarią w Nowym Jorku momentami zachowywał się jak dziecko.

Tego wieczoru dużo rozmawialiśmy, ale nie przystawiał się do mnie ani razu. Powiedział mi wszystko, co wiedział o moim porwaniu. Odpowiedział na pytania, które od dawna mnie męczyły, a których bałam się zadać. Cały czas on i mój ojciec szukali ludzi, którzy byli w to zamieszani. Kilka razy podkreślił, że nie odpuści i będą cierpieć, bo zasłużyli na to, zadając mi ból. Nie wiedziałam, czy byłam na tyle mściwa, by im na to pozwolić, ale wspomnienia cały czas bolały i nie potrafiłam zrozumieć, dlaczego akurat mi to zrobili? Nie to, żeby myśl, że mogli skrzywdzić inną dziewczynę, była lepsza.

Kobieta wybaczy ci wszystko oprócz jednego: że jej nie kochasz. I [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz