126.

4.6K 167 4
                                    

Michael od razu wziął od Marry córeczkę, która przestała krzyczeć jak tylko zobaczyła twarz tatusia i uśmiechnęła się do niego. Stałam obok, patrząc, jak mój narzeczony obejmował naszą małą istotkę. Trzymał ją dokładnie tak, jak pielęgniarka pokazywała w szpitalu. Jedna rączka pod tyłek, a druga pod główkę. Od razu widać, że łączyła ich więź, której nikt nie zerwie. Bardzo się cieszyłam, że przez ten czas, odkąd Daisy pojawiła się na świecie, zżyli się ze sobą. Michael czuł się dzięki niej bardzo potrzebny.

– Alyson, jak się czujesz? - Mama podeszła do mnie i położyła mi dłoń na ramieniu.

– Nie ulżyło mi, ale tacie na pewno. - Spojrzałam na niego, gdy pojawił się w progu salonu.

– Mi też nie. Tym bardziej że widziałem cię z Damianem.

– Tato, on jest młody i ma prawo popełniać błędy jak my wszyscy. Nie popełniłeś nigdy błędu, który kogoś skrzywdził? - Spojrzałam na niego, a on odwrócił wzrok. – Właśnie.

Michael położył córcię na kanapie, złapał ją za rączki i zaczął łaskotać twarzą. Jej śmiech przekształcił się w pisk, ale była zadowolona. Uwielbiałam jej śmiech. Usiadłam obok nich i położyłam Brownowi dłoń na ramieniu. Przestał łaskotać Daisy i spojrzał na mnie. Zrobił mi miejsce i objął w pasie.

– Połaskocz ją. Podoba jej się. - Położył głowę na moim ramieniu.

– Jak? - Uśmiechnęłam się.

Dwoma palcami zaczął ją łaskotać, a ona dalej się śmiała, machała nóżkami i zasłaniała się rączkami. Niestety po dwudziestu minutach zabawa jej się znudziła i zaczęła płakać. Nie pomogło noszenie na rękach ani zmiana pieluchy, więc żeby się nie męczyła, postanowiłam ją nakarmić. Zsunęłam ramiączko i przyłożyłam córkę do piersi. Michael spojrzał na mnie zdumiony. No tak, nie pomyślałam. Siedziałam w salonie pełnym ludzi, ale przecież to rodzina, a moja córeczka była głodna. Mogłabym iść na górę, ale to oznaczałoby, że płakałaby jeszcze przez kilka minut, a nie lubiłam, gdy moje dziecko płakało.

– Przeszkadza wam to? – spytałam po chwili, na co zaprzeczyli głowami.

Nakarmiona Daisy zasnęła w moich ramionach. Włożyłam ją do wózka, bo nie chciałam zanosić jej na górę. Pocałowałam główkę córeczki i odwróciłam się w stronę rodziców. No to przyszedł czas na wyjaśnienia. Nie mogłam unikać tego tematu, skoro chciałam go zostawić za sobą.

– To, co chcecie wiedzieć? - Spojrzałam na nich.

– Może powiesz coś więcej niż twój ojciec, którego wywalili z sali. - Mama spiorunowała go wzrokiem, a on spojrzał w podłogę.

Usiadłam obok Michaela i zaśmiałam się na ten widok. Nie często zdarzało się, że ojciec bał się swojej żony. Raz widziałam, jak spiorunowała go wzrokiem, gdy zapomniał o ich rocznicy ślubu. Przez dwa dni bał się spać w sypialni i siedział w gabinecie, wyczulony na każdy krok mamy. Śmiałyśmy się z Mel za każdym razem, gdy tata o czymś zapominał. Nie sądziłam, że była osoba, której on się bał. A jednak mama miała na niego wielki wpływ, a może to dlatego, że tylko z jej zdaniem się liczył?

– Chyba nie chcesz tego słyszeć. Tatę, wywalili, bo nie mógł wytrzymać.

– A Michael mógł? - Uniosła brwi.

Jednak wolałabym nic im nie wyjaśniać, ale skoro zaczęłam, to musiałam skończyć.

– Musiałem się powstrzymywać, ale mówili okropne rzeczy. Słysząc to, na pewno postąpiłabyś gorzej niż Brian. - Zerknął na niego.

Kobieta wybaczy ci wszystko oprócz jednego: że jej nie kochasz. I [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz