Następnego dnia odwiedził nas tata, a raczej mnie, bo Michael się zmył. Zachował się jak tchórz, ale czego się mogłam spodziewać? Oboje wiedzieliśmy, jaki był mój ojciec i czego mógł od nas chcieć, więc może to i lepiej, że sama zmierzę z nim walkę. Wiedziałam, że będzie trudno.
– Chcesz coś do picia? – spytałam, wstawiając wodę.
– Herbatę. - Usiadł.
– Jasne. - Uśmiechnęłam się. – Co z nimi?
– Spotka ich odpowiednia kara i dopilnuję tego.
– Coś w stylu z nami się nie zadziera?
– Dokładnie! Jesteś szczęśliwa? - Spojrzał na mnie.
– Jak cholera – odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
Miałam nadzieję, że na początek zapyta o co innego, ale on zawsze przechodził do sedna.
– I to wszystko jego zasługa? - Przyglądał mi się uważnie.
– Tato. - Usiadłam obok niego. – Nie wiem, dlaczego nie darzysz go sympatią, ale naprawdę dobry z niego człowiek.
– Wiem, ale znam go znacznie dłużej niż ty i wiem o nim więcej.
– To może mi powiesz. - Spojrzałam na niego.
Skoro było coś, czego nie mówił mi Michael, a on o tym wiedział, to niech powie. Będzie mi łatwiej ich zrozumieć.
– Już to, że nie mówi ci wszystkiego, powinno dać wiele do myślenia.
– Ty też nie mówisz mi wszystkiego. - Wstałam. – I co mam powiedzieć, żebyś poszedł, bo nic mi nie mówisz?
– Jestem twoim ojcem! – podniósł głos.
Trafiłam w sedno, bo widziałam, że się zdenerwował.
– I co z tego? Chronisz mnie, nie wiem, przed czym i przed kim, ale przed Michaelem nie musisz. Może gdybyś mówił mi wszystko, nie spotkaliby mnie ci ludzi i nie skrzywdzili!
– Podziękuj Damianowi! – wysyczał przez zaciśnięte zęby.
– Sam to zrobisz lepiej – odburknęłam.
Miałam już dość tej rozmowy, dlatego zmieniłam temat. Zapytałam, co u mamy i czy Madeleine poniosła jakieś konsekwencje. Niestety odpowiadał mi zdawkowo.
– Dobra, jeżeli nie chcesz ze mną rozmawiać, to idź już. - Machnęłam ręką.
Wiedziałam, że jeżeli zostanie dłużej, zamiast dojść do porozumienia będzie awantura, a tego akurat nie chciałam.
– Po prostu chcę zrozumieć.
– Co? - Spojrzałam na niego zdziwiona.
– Dlaczego z nim jesteś? - Spojrzał na mnie.
– Może bardziej analizujesz, czemu on jest ze mną. Nie mam prawa być szczęśliwa? Nie pasuję do jego idealnego świata? Czegoś mi brakuje? Michael jest chyba lepszym kandydatem niż Damian. A tak w ogóle to, co z nim? Co miał z tym wszystkim wspólnego?
– Nie wiemy jeszcze wszystkiego.
– Idź już.
Naprawdę miałam dość ciągłego ukrywania przede mną wszystkiego. Brown tłumaczył się tak samo. Co im szkodziło powiedzieć mi prawdę, przecież nie sprawi to, że ich znienawidzę. Boże, czemu to musiało być tak pogmatwane. Chyba potrzebowałam jakiś czas odpocząć od wszystkich i od wszystkiego. Tak będzie dla mnie najlepiej.
Wzięłam kilka najpotrzebniejszych rzeczy i wezwałam taksówkę. Początkowo miałam zamiar zniknąć, ale wiedziałam, że mogliby się martwić i pomyśleć, że znowu mi się coś stało, a to raczej nie byłoby poważne i odpowiedzialne zachowanie z mojej strony.
Pojechałam do Michaela. Zanim zdecydowałam się wejść, stałam na deszczu przed bramą kilka minut. Chyba zobaczył mnie z okna, bo wyszedł przed dom.
– Co ty tutaj robisz? - Spojrzał na mnie zdziwiony, zabierając do domu.
– Przyjechałam do ciebie. - Uśmiechnęłam się jak mała dziewczynka, która właśnie nabroiła.
– Po co stałaś na tym deszczu, Ali. - Zdjął ze mnie przemoczoną bluzę, a następnie spodnie.
– Szybko. - Objęłam jego szyję.
– To nie jest zabawne. - Spojrzał na mnie poważnie, ściągając moją koszulkę, przez co stałam przed nim w samej bieliźnie. – Resztę zdejmiesz sama w łazience. Idź się przebrać, zrobię herbatę.
– A nie możemy od razu iść do łóżka? - Pocałowałam go.
– Przebierz się i uciekaj pod kołdrę, zaraz przyjdę.
Wiedząc, że nic nie wskóram, wzięłam swoją torbę i mokre ciuchy. Mokre ubrania powiesiłam na suszarce w łazience. Założyłam koszulę nocną i czekałam na Michaela w jego łóżku, okryta ciepłą kołdrą.
– Wypij to. - Przyszedł, podając mi aspirynę i gorącą herbatę. – Oszalałaś?
– Nie – odburknęłam.
– Co to miało być? - Usiadł na skraju łóżka, dokładnie mi się przyglądając. – Zachowujesz się nieodpowiedzialnie!
– Bo przyjechałam do ciebie? - Spojrzałam w jego oczy. – Nieodpowiedzialnie zachowałabym się, gdybym wyjechała nikomu, nic nie mówiąc, ale wolałam być tutaj.
– Nie dlatego. Chcesz się rozchorować? Mogłaś wejść od razu, a nie stać na deszczu, wariatko! – podniósł głos.
– No cóż. - Wzruszyłam ramionami. – Musisz mnie taką kochać.
– Ali. - Przybliżył się do mnie. – Proszę, nie zachowuj się tak. Chcę być z odpowiedzialną kobietą, a nie... – przerwałam mu, przykładając palec do jego ust.
– Nie kończ.
– Nie rób tak. - Pocałował moją dłoń.
– Nie będę, ale nie potrafię być poważna.
– Rozumiem, ale nie chcesz się chyba rozchorować albo zrobić sobie krzywdę?
– Nie.
– O to mi chodzi. - Położył dłoń na moim biodrze.
– Jesteś zły?
– Troszeczkę. - Pocałował mnie, a ja standardowo wplotłam dłoń w jego włosy.
– Tylko troszeczkę? – droczyłam się z nim.
– Jak będziesz tak robić dalej, będę bardziej.
– Nie będę. - Uśmiechnęłam się i zaczęłam go całować.
CZYTASZ
Kobieta wybaczy ci wszystko oprócz jednego: że jej nie kochasz. I [ZAKOŃCZONE]
Romance...Czasami w nocy, tak jak dziś, budzę się jeszcze ze strachem, że to się nie skończyło, a ja nadal jestem przetrzymywana. Wstaję wtedy z łóżka i bezradna siedzę na podłodze z podkulonymi kolanami i czekam aż zawita dzień. Wtedy dopiero znika strach...