60.

5.4K 200 0
                                    

Wczoraj wieczorem napisałam tylko SMS do Browna, że pojechałam do rodziców. Nie odpisał nic. Pewnie nadal nie miał ochoty ze mną rozmawiać i dobrze, bo ja też nie miałam na to ochoty. Wiedziałam, że będzie mnie szukać, ale miałam nadzieję, że ze względu na mojego ojca nie pojedzie do moich rodziców. Nie zamierzałam im się tłumaczyć, dlaczego wyjechałam z Rochester.

Za to w sobotę Brown zaczął dzwonić od samego rana. Chcąc odrzucić połączenie, zrzuciłam telefon na podłogę i nie miałam ochoty go podnosić.

– Odbierz ten telefon! – krzyknęła zaspana Elena, zakrywając sobie głowę poduszką i odwracając w drugą stronę, zabierając całą kołdrę.

– Zaraz – odpowiedziałam równie zaspanym głosem.

Podniosłam telefon, a na wyświetlaczu kilka nieodebranych połączeń od Michaela. Szczerze mówiąc, to nie musiałam patrzeć, kto dzwonił, bo wiedziałam, że to on.

– Godzina siódma trzydzieści. Zadzwoń za godzinę, a najlepiej dwie, bo i tak teraz się nie dogadamy. - Zanim się rozłączyłam, usłyszałam jeszcze w słuchawce jego śmiech.

Jako że nie mogłam już zasnąć, wstałam i poszłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic, a gdy wyszłam, moja przyjaciółka jeszcze spała. Zrobiłam sobie kawę i siedziałam przy kuchennym blacie, zastanawiając się, czy powinnam zadzwonić teraz do Michaela, czy zrobić to później.

Wpatrywałam się w wyświetlacz, gdy pojawiła się wiadomość. Od razu ją przeczytałam i uśmiechnęłam się pod nosem.


Nie musisz przede mną uciekać. Wiem, że nie ma cię u rodziców, ale przynajmniej wiem, że nic ci nie jest. Kiedy wrócisz?


Ale musiał być zdziwiony, gdy mnie u nich szukał. Ciekawa byłam, jak na to zareagował ojciec.


Jak wiesz, żyję i nic mi nie jest. Zaopiekowano się mną i gdyby nie twój telefon z samego rana powiedziałabym nawet, że się wyspałam. Nie uciekłam. Nie wiem, czy będę na weekend. Zajmij się swoimi sprawami.


Dostałam jeszcze jedną wiadomość, na którą już nie odpisałam.


I tak cię znajdę. Baw się do tego czasu dobrze.


Jeżeli zacznie mnie szukać to dobrze. Jednak nadal bolało, że mnie odrzucił. Chciałam mu pomóc i po prostu być, a on zachował się, jakby nie chciał w ogóle mnie widzieć.

– Co chciał? - W drzwiach stanęła Elena.

– Kto? - Spojrzałam na nią.

– Kto? – parsknęła, podchodząc do lodówki. – Twój chłopak. Chyba jeszcze jest nim Michael? - Zaśmiała się.

– Bardzo śmieszne.

– Co chciał? Tylko nie mów, że mu uciekłaś.

Wzruszyłam tylko ramionami.

– Alyson! – wrzasnęła, stając przede mną. – Nie możesz uciekać.

– Nie uciekłam. Przyjechałam odwiedzić przyjaciółkę.

– Jasne. Że mnie wczoraj to nie zdziwiło. Nie widzimy się długi czas, a ty zjawiasz się bez słowa. - Usiadła obok mnie. – Co się dzieje?

– Nic. - Napiłam się kawy, która zdążyła mi wystygnąć. – Był zły i kazał mi wyjść. Nie chciał mnie w tamtej chwili i tyle.

– Coś więcej?

– Powiedziałam coś. Chodzi o sprawę Caren. Nie chcę o tym gadać. - Wstałam.

Po południu poszłam z Eleną do wydawnictwa, w którym pracowała, bo miała do załatwienia kilka spraw przed końcem miesiąca, dlatego musiała dopilnować je w ostatni weekend. Kiedyś mój tata zaproponował, że mogłaby pracować u niego, ale nie chciała. Tutaj chyba czuła się bardziej niezależna. Wszyscy przywitali mnie miło. Na szczęście nikt nie dopytywał o nic związanego z porwaniem. Pozwolili mi za to zajrzeć do archiwum i przejrzeć kilka artykułów z moim udziałem. Moje zdjęcia pojawiały się codziennie na pierwszych stronach gazet od dnia porwania do mojego wyjścia ze szpitala. A w artykułach zawarte były informacje redagowane przez Elenę, w których dzięki temu nie pojawiło się coś, co mogłoby zainteresować innych.

Przed wydawnictwem zobaczyłam Range Rovera Michaela. Przez chwilę jednak wydawało mi się, że miałam zwidy. Rozwiał moje wątpliwości, wysiadając z niego. Oparł się o samochód, czekając, aż do niego podejdziemy.

– Znalazł Cię. Nie wiem, czego jeszcze oczekujesz, ale takiego faceta trzymaj się rękoma i nogami – zdążyła powiedzieć Elena, zanim przeszłyśmy na drugą stronę, gdzie stał.

Uśmiechnął się, szczerząc przy tym rząd swoich białych zębów. Widocznie był bardzo zadowolony ze swojego zachowania.

– Miło was widzieć. - Przywitał się.

– Twoja zguba jest ze mną bezpieczna. O to się nie martw.

– Wiem – odpowiedział. – Tylko czemu robi taką tajemnicę z tego, że jest u ciebie?

– Cóż, tak już ma. - Wzruszyła ramionami, patrząc na mnie.

– Dzięki. - Szturchnęłam ją. – Skoro już wiesz, gdzie jestem to, co teraz? - Spojrzałam na niego.

– Zaproszę was na obiad i jeżeli Elena nie ma nic przeciwko, zabiorę cię do domu.

– A co jeżeli ja mam coś przeciwko?

– Alyson. - Skarciła mnie. – Skoro chcecie rozmawiać, zostawię was samych, ale nie na środku ulicy.

– Jasne. - Ruszyłam przed siebie.

Na rogu była restauracja, do której weszli za mną. Nie miałam ochoty na uwagi mojej przyjaciółki. Michael musiał zrozumieć, że nie mógł mnie odpychać, gdy miał na to ochotę i kazać mi wracać, gdy mu się zachce. Musiał się liczyć z moim zdaniem i przede wszystkim nauczyć się ze mną szczerze rozmawiać, bo bez tego nie dojdziemy do żadnego porozumienia.

Przez cały czas rozmawiali ze sobą, a ja siedziałam cicho. Brown co jakiś czas zerkał na mnie. Pewnie po to, żeby sprawdzić, czy nadal byłam zła. Chyba domyślił się, gdy obdarowałam go obojętnym spojrzeniem, że jeszcze mi nie przeszło.

– Przestaniesz? – powiedział do mnie.

– Przecież się nawet nie odzywam – odburknęłam.

– To może zaczniesz? – powiedziała niepewnie Elena.

– Świetnie wam idzie. - Uśmiechnęłam się sztucznie.

Kobieta wybaczy ci wszystko oprócz jednego: że jej nie kochasz. I [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz