65.

5.2K 206 1
                                    

Następny dzień spędziliśmy na stoku. Michael na nartach radził sobie świetnie. Pewnie przyjeżdżał tutaj co roku. Przy nim wypadłam kiepsko, a trochę jeździć umiałam. Nauczyłam się kilka lat temu. Gdy byłam mała, jeździliśmy na ferie z rodzicami w góry. Raz byliśmy nawet na Słowacji.

Jakoś po godzinie, zrezygnowana oddałam sprzęt i czekałam na Browna, który dołączył do mnie kilka minut później. Chyba nie chciał zostawić mnie samej na zbyt długo.

– Rezygnujesz? - Uśmiechnął się.

– Na dzisiaj tak i potrzebny będzie mi masaż. Myślisz, że mają tu kogoś dobrego? - Spojrzałam na niego.

Droczenie się z ludźmi było chyba moim ulubionym zajęciem. Nie każdy zawsze podejmował tę walkę, a Michael często bywał zazdrosny, gdy sugerowałam pomoc innego faceta, co dawało mi niezły ubaw.

– Tak, ale do dyspozycji masz tylko mnie.

– No cóż, będę musiała się jakoś tym pocieszyć. - Wzruszyłam ramionami.

– Innego wyboru nie masz. - Naciągnął mi czapkę na oczy.

– Dobrze wiedzieć – odburknęłam.

Obiad zjedliśmy w jednej z drogich restauracji, do której najczęściej z chęcią przychodziły znane osoby. Nie czułam się w niej najlepiej. Tato zazwyczaj izolował mnie od takich miejsc. Chciał, żebym odnalazła się w świecie ludzi, którzy nie mieli tyle pieniędzy, co my. Przez to zapomniał, że trudniej będzie mi, gdy będę musiała zetknąć się z bogatymi ludźmi. Michael nie czuł się tak skrępowany pewnie dlatego, że często pojawiał się w drogich restauracjach, knajpach i klubach. Dla niego to normalne życie, w którym ja jeszcze nie potrafiłam się odnaleźć.

– Coś nie tak? - Spojrzał na mnie. – Nie podoba ci się?

– Nie – wymamrotałam. – Po prostu nie czuję się tutaj komfortowo.

– Wolałabyś zjeść w budce z kebabem albo McDonaldzie? - Uśmiechnął się.

– Tak. - Również obdarzyłam go uśmiechem.

– Dobrze. Następnym razem zapamiętam. - Wstał i podał mi rękę. – Mimo wszystko mam nadzieję, że nie jesteś zła.

– Mam być zła, że przyprowadziłeś mnie do drogiej restauracji? - Spojrzałam na niego, gdy staliśmy przed budynkiem. – Nie jestem. - Cmoknęłam go w policzek.

– To dobrze. - Przytulił mnie.

Zamiast zamówić taksówkę, zdecydowaliśmy się na godzinny spacer do domu. Po drodze trochę się sprzeczaliśmy, co skończyło się na zabawie w śniegu. Dotarliśmy przemoczeni, ale w świetnych humorach. Bardzo się cieszyłam, że przy Michaelu nie musiałam nic udawać. Zawsze byłam szczera i naturalna. Nie bałam się, że palnę coś głupiego. Nie przeszkadzało mu to, że czasami zachowywałam się dziecinnie, bo on sam też miał takie chwile.

– Co teraz? – spytał, gdy staliśmy już w salonie.

– Chyba prysznic. - Zaśmiałam się. – Mam śnieg nawet w staniku.

– Pokaż. - Podszedł, uśmiechając się łobuzersko.

– Nie ma takiej opcji. No, chyba że mnie dogonisz. - Uciekłam do łazienki, do której wszedł zaraz po mnie.

– I co teraz? - Objął mnie w talii i zaczął całować.

– A teraz rób, co chcesz. - Zaśmiałam się, wplatając rękę w jego nienagannie przystrzyżone włosy.

– Mówisz poważnie? - Spojrzał na mnie zdziwiony.

– Przestań gadać, tylko działaj. - Szturchnęłam go. – Bo się rozmyślę.

Nie czekając dłużej, pozbawił mnie przemoczonych ubrań i zdjął swoje, po czym zaniósł mnie pod prysznic. Gorące krople wody spływały po naszych nagich ciałach, a jego dłonie wędrowały po moich plecach. Oboje zatraceni w sobie zapomnieliśmy o wszystkim.

Wyszliśmy spod prysznica, dopiero gdy woda była już zimna. Michael podał mi szlafrok i szczelnie nim owinął, a sam narzucił na siebie spodnie od dresu. Szybko rozczesałam włosy i powędrowałam za Brownem do salonu. Rozpalał właśnie ogień w kominku. Nie przeszkadzając mu, udałam się do kuchni z nadzieją, że lodówka była pełna. Wyjęłam z niej kawałek sera, który od razu znalazł się w moich ustach.

– Głodna? - Zaśmiał mi się do ucha, obejmując w talii.

– Troszeczkę. - Odwróciłam się do niego.

– To, czemu nic nie mówisz?

– Myślałam, że w lodówce znajdę coś więcej niż ser, cola i światło. - Zaśmiałam się.

– Uzupełnimy ją jutro.

Zamówiliśmy sajgonki i zjedliśmy je na podłodze w salonie przed kominkiem. Michael z dala od Nowego Jorku był beztroski. Cieszyłam się, że mogłam go takiego widzieć, bo to najlepszy widok. Wiedziałam, że ciężko pracował, żeby coś w życiu osiągnąć, a osiągnął wiele i bardzo dobrze, że znajdował czas, żeby od tego wszystkiego odpocząć.

– Ubrudziłem się, że mi się tak przyglądasz? - Wytarł twarz.

– Jak myślisz, co byś teraz robił, gdyby nie kancelaria? - Spojrzałam na niego.

– Nie siedziałbym tutaj teraz z tobą. Zapewne bym cię nigdy nie poznał.

– Nie o tym mówię. - Oparłam głowę na jego ramieniu. – Gdybyś nie był prawnikiem. Wiem, że masz swoją firmę, ale jakbyś jej nie miał albo co wybrałbyś zamiast kancelarii?

– Gdyby firma funkcjonowała, jak na początku nie musiałbym kupować kancelarii. - Zerknął na mnie. – A gdyby nie firma to skończyłbym u twojego ojca w wydawnictwie. W sumie to poznałbym cię wcześniej. - Uśmiechnął się.

– Że też wcześniej na to nie wpadłeś. - Zaśmiałam się.

– Poznać cię ok, ale jeżeli moja współpraca z twoim ojcem miałaby wyglądać tak, jak teraz to bym skończył w pokoju bez klamek.

– Przestań. - Uderzyłam go w nogę. – On nie jest taki zły.

– Wiem. - Pocałował mnie w czoło. – Chroni swoich najbliższych i rozumiem go.

– A ty? - Usiadłam mu na kolanach, obejmując go za szyję.

– Chronię cię. - Przytulił mnie.

Kobieta wybaczy ci wszystko oprócz jednego: że jej nie kochasz. I [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz