42.

6.3K 255 0
                                    

Za dwa dni na świat przyjdzie kolejne dziecko Melisy i Chrisa. Tym razem będzie chłopczyk. Chris bardzo się z tego cieszył. Ja w sumie też, to będzie pierwszy chłopak z krwi Richardsonów.

Mel wczoraj została przewieziona do szpitala i dzisiaj po pracy zamierzałam ją odwiedzić. Nie widziałyśmy się od rocznicy rodziców, ale dużo ze sobą rozmawiałyśmy przez telefon. Wiedziała o tym, że złapali ludzi, którzy mnie porwali. Nie powiedziałam jej tego od razu, jak i o Michaelu, żeby jej nie denerwować, ale wiedziałam, że niedługo sama wyciągnie ze mnie, co było między nami. Ona i Elena zawsze musiały wszystko wiedzieć.

Chyba można nazwać to związkiem, ale do końca nie byłam pewna. Przekonam się o tym, dopiero gdy Brown zdecyduje się powiedzieć o nas moim rodzicom, a na razie się do tego nie śpieszył. Nic na siłę. Poczekamy.

– Jedziesz ze mną do szpitala? – krzyknęłam z łazienki, próbując dopiąć bluzkę.

– Źle się czujesz? - Stanął w drzwiach i przyglądał się moim poczynaniom, zamiast mi pomóc, dupek jeden.

Na tę myśl się uśmiechnęłam.

– Do Mel.

– A co z nią?

– Za dwa dni z tego jej wielgachnego brzucha wykluje się takie małe coś. Potem to nazwie i będzie się nim opiekować i wyrośnie na potwora jak taka mała blondyneczka. - Uśmiechałam się, machając mu rękoma przed oczami. – Nie mów, że myślałeś, że jest taka gruba? – parsknęłam.

– Bardzo zabawne. - Objął mnie w talii. – Nie dało się ukryć, że spodziewa się dziecka.

– No co? - Spojrzałam na niego. – Chciałam być miła?

– Nie wyszło ci. - Pocałował mnie.

– W ogóle?

– W ogóle.

– Szkoda. - uśmiechnęłam się, obejmując jego szyję.

Po godzinie, w końcu zebraliśmy się i odwiedziliśmy Mel. Bardzo ucieszyła się z naszej wizyty, mimo że nie spodziewała się, że zabiorę ze sobą Michaela.

– Jak się czujesz? - Przytuliłam ją.

Bez makijażu wyglądała bardzo ładnie i o wiele młodziej niż w rzeczywistości. Lubiłam ją taką naturalną.

– Jak tykająca bomba. - Zaśmiała się. – A ty?

– Dobrze. - Uśmiechnęłam się i spojrzałam na Browna stojącego w drzwiach sali.

– Witaj – odezwał się w końcu.

– Cześć. - Kiwnęła głową i spojrzała na mnie. – Na pewno czujesz się dobrze?

– Czemu pytasz? - Zdziwiłam się.

– Jak w kancelarii? - Zignorowała mnie, kierując te słowa do Michaela.

– Czasami zdarzą się ciekawe sprawy, ale zazwyczaj to tylko jakieś drobne wandalizmy i bójki. - Przysiadł obok mnie. – Może ty mi powiesz, czemu Ali nie poszła w ślady ojca ani nie poszła na studia?

– Mylisz się, jeżeli myślisz, że kiedykolwiek ci to powie. - Zaśmiała się. – Nikt tego nie wie do dziś, ale jak ci się uda to z niej wyciągnąć, daj znać.

– Jasne. - Uśmiechnął się do mnie.

– Dzięki – odburknęłam.

Nie rozumiałam, po co miałabym się tłumaczyć komuś, czemu postąpiłam tak, a nie inaczej. Może chciałam pokazać, że nie pójdę w ślady tatusia, który kilka lat temu też był prawnikiem. Po kilkunastu przegranych sprawach zrezygnował i otworzył swój biznes, na którym dzisiaj zarabiał o wiele większe pieniądze.

Prawda była taka, że nie poszłam na studia, bo chciałam zrobić na złość rodzicom i się od nich uwolnić i przez jakiś czas byłam szczęśliwa... Do czasu porwania.

– No to, co? Widzimy się za dwa dni, jak ten maluch będzie już na świecie?

– Mam nadzieję, że nie będzie zwlekał. - Zaśmiała się, głaskając po brzuchu.

– Oby. - Pocałowałam ją w policzek. – Trzymaj się, siostra.

Na korytarzu wpadliśmy na Chrisa z Nadią, która nie mogła przestać gadać. Nie zwracała nawet uwagi, gdy mówiłam jej, że się śpieszyłam. Mówiła wtedy jeszcze szybciej, głośniej i niewyraźnie.

– Nadia!

– Co tato? - Uśmiechnęła się.

– Ciocia musi iść.

– A Pan? - Spojrzała na Michaela.

Nie mogłam powstrzymać śmiechu, gdy spojrzałam na poważną minę Chrisa.

– Pan też. - Zaśmiał się Mike. – Zabiorę twoją ciocię na spacer. - Puścił do mnie oczko. – Dobra?

– Ona nie lubi długo chodzić, ale lubi lody czekoladowe. - Wyszczerzyła się w uśmiechu.

– Nadia – Chris złapał ją za rękę – Idziesz do mamy, czy wolisz następnym razem zostać u dziadka?

Migiem wbiegła do sali. Nie dziwiłam jej się, że nie chciała zostawać z moim tatą, który zanudzał ją gadkami o samochodach i gdy z nim zostawała, siedzieli tylko w jego gabinecie albo biurze. Każde dziecko, by się zanudziło, a co dopiero takie ożywione jak ona.

– Przepraszam cię za nią. - Oparłam się o ścianę, czekając na windę.

– Wie jeszcze, co lubisz? - Spojrzał na mnie.

– Ta mała wie o mnie dużo. - Zaśmiałam się. – W końcu to ja spędzałam z nią najwięcej czasu, gdy mieszkałam jeszcze z rodzicami.

– Dużo też mówi.

– Z tym chodzeniem to zmyśliła. Myślała, że zabierzemy ją na lody. - Spojrzałam na niego.

– Może innym razem.

– Lubisz dzieci?

– Nie bardzo. - Zmarszczył brwi. – Są fajne na chwilę.

– Taaa – westchnęłam.

Miałam nadzieję, że to nie oznaczało, że nie chciał mieć dzieci. Będę musiała go kiedyś o to spytać, bo chciałabym założyć swoją rodzinę. Jeszcze nie teraz, ale gdy będę gotowa. Nie ukrywałam, że myślałam poważnie o związku z nim.

Kobieta wybaczy ci wszystko oprócz jednego: że jej nie kochasz. I [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz