Lubiłam rano wstać przed Michaelem i przejść się po salonie, a następnie usiąść na tarasie z kubkiem kawy w dłoniach. Zima zaczynała opuszczać nas na dobre. Cieszyłam się, bo niedługo wszystko zacznie budzić się do życia, a to zawsze działało na mnie dobrze. Michael, kupując ten dom, myślał przyszłościowo dlatego i ja powinnam tak pomyśleć, gdy będę wybierać się na spotkania z agentem nieruchomości. Na razie Brown nic nie wiedział, ale może uda mi się zrobić mu niespodziankę na urodziny, które niedługo będzie obchodzić. Długo zastanawiałam się, co mogłabym mu kupić, ale doszłam do wniosku, że wspólne mieszkanie będzie najlepszym prezentem. No i w końcu udało mi się odłożyć sporą sumkę, więc mogłam dołożyć się do tego zakupu. Musiałam na razie zrezygnować z kupna auta, ale skoro zamieszkam z Michaelem, to będziemy do pracy jeździć razem. Remontem zajmiemy się na bieżąco, na co pieniądze również będę miała. Opłaciło się udzielać korepetycji z francuskiego i niemieckiego przez kilka miesięcy w tajemnicy przed wszystkimi, prócz mojej siostry, która na szczęście się nie wygadała. Ona jako jedyna od razu mnie zrozumiała. Wiedziała, że tym razem nie chciałam być zależna od kogoś. Nie chciałam, popełnić tego samego błędu, co z Damianem.
– Czemu siedzisz tutaj sama? - Położył mi bluzę na ramieniu, przysiadając obok mnie.
Oczywiście był już ubrany. Miło, że pomyślał o bluzie dla mnie. Włożyłam ją i od razu zrobiło mi się cieplej.
– Spałeś. - Uśmiechnęłam się.
– Dlatego tutaj marzniesz? - Pocałował mnie w ramię.
– Lubię chłodne poranki. Gdy mieszkałam z rodzicami, zawsze w weekendy wstawałam wcześniej, tylko po to, by spędzić godzinę w ciszy na ogrodzie. Nie zawsze się udawało. - Oparłam się o niego.
– Ja chyba za dużo czasu spędzałem w ciszy, więc teraz za nią nie przepadam. - Patrzył przed siebie. – Ale jeśli potrzebujesz, to zajmę się czymś, żeby ci nie przeszkadzać.
– Ty mi nie przeszkadzasz. Po prostu nie chciałam cię budzić. - Pogłaskałam go po głowie. – Teraz możemy spędzić czas razem.
Jednak ktoś miał inne plany. Spojrzeliśmy się tylko na siebie zdziwieni i Michael wstał, żeby otworzyć drzwi, a ja udałam się do kuchni. Nie miałam pojęcia, kto mógł nas odwiedzić o tej godzinie.
– O kurwa! – warknął Michael, na co od razu podbiegłam w jego stronę.
W drzwiach stała zakrwawiona Marika, a za nią wózek z kilkumiesięcznym dzieckiem, które płakało. Dziewczyna wyglądała okropnie i ledwo stała na nogach. Zanim osunęła się nam pod nogi i straciła przytomność, wyszeptała:
– Sprawdź... co... z dzieckiem.
Stałam, nie wiedząc, co robić. Przeraził mnie ten widok. Michael coś do mnie krzyczał, a sam podszedł w stronę wózka, ale nie docierało do mnie żadne słowo.
– Alyson, musisz mi pomóc! – krzyczał, wyjmując dziecko z wózka.
Przede mną leżała nieprzytomna kobieta i musiałam jej pomóc, a stałam tam jak słup.
– Alyson, proszę cię – tym razem nie krzyczał.
– Ccco z dzieckiem? – wydukałam niepewnie, kucając przy Marice.
– Poobijane. Musisz jej pomóc, ja zadzwonię po pogotowie. Poradzisz sobie, prawda? - Spojrzał na mnie.
– Chyba tak, ttak.
Przynajmniej taką miałam nadzieję. Spojrzałam, jak położył dziecko na kanapie, okładając poduszkami, by nie spadło i wyjął telefon, patrząc na mnie nerwowo. Nie wiedziałam, co robić. Odgarnęłam Marice włosy z szyi, by wybadać puls. Słaby, ale był. To znaczyło, że żyła. Co powinnam zrobić teraz? Obejrzałam ją z każdej strony. Krwawiła z nosa. Zdjęłam bluzę i przyłożyłam jej do twarzy, by wytrzeć krew. Nie wiedziałam, jak zatamować krwawienie. Powinnam przeprowadzić resuscytację? Na szczęście wrócił Mike i powiedział mi, co miałam zrobić. Za chwilę przyjedzie pogotowie, a ja nie mogłam zrobić nic poza położeniem dziewczyny z głową na swoich kolanach.
CZYTASZ
Kobieta wybaczy ci wszystko oprócz jednego: że jej nie kochasz. I [ZAKOŃCZONE]
Romance...Czasami w nocy, tak jak dziś, budzę się jeszcze ze strachem, że to się nie skończyło, a ja nadal jestem przetrzymywana. Wstaję wtedy z łóżka i bezradna siedzę na podłodze z podkulonymi kolanami i czekam aż zawita dzień. Wtedy dopiero znika strach...