Druga noc wcale nie była lepsza, z tym że gdy już zasnęłam o trzeciej nad ranem, godzinę później obudziłam się z przeraźliwym krzykiem, budząc Michaela, który był przerażony tym, co zobaczył, gdy zapalił światło.
Siedziałam z kolanami pod brodą, trzęsąc się, płacząc i krzycząc z powodu koszmaru, który mi się przyśnił. Już tak dawno ich nie miałam.
– Alyson – powiedział cicho, kładąc mi rękę na ramieniu.
– Nie daję sobie rady! – wykrzyczałam, zakrywając uszy dłońmi, nie chcąc nic słyszeć.
Siedział obok bezradny, nie wiedząc, jak mi pomóc. Kołysałam się na boki z dobre dziesięć minut.
– Co się dzieje? – zapytał z troską. – Proszę Cię, powiedz mi.
– Nie mogę tu mieszkać – zaszlochałam, wycierając łzy. – Przepraszam. - Biegiem ruszyłam do łazienki, zamykając za sobą drzwi.
Osunęłam się na podłogę. Próbowałam pogodzić się z tym, ale nie umiałam. Chodząc po domu, czułam się obco. Jakbym wdarła się na czyjś teren. Zasypiając w nocy, przed oczami miałam wszystkie sceny z porwania i obrzydliwych facetów, którzy mnie skrzywdzili. Budząc się, wcale nie było lepiej. Chyba zwariowałam, ale gdy się budziłam, widziałam kobietę w ciąży, która tuliła się do Michaela. Był z nią szczęśliwy, a ja czułam się jak wróg. A później widziałam, że to przeze mnie umarła. Nie widziałam w jaki sposób, ale stałam nad nią, nie mogąc jej pomóc. I zanim zdążyłam uświadomić sobie, że to nie prawda, że jej nie było, że to moja wyobraźnia płatała mi figle, trzęsłam się z przerażenia. Krzyki, które wydawałam przez sen, razem z tym były okropne. Kompletnie nie wiedziałam, czemu mnie to męczyło i nie rozumiałam, dlaczego tak się działo, przecież sypiałam tutaj wiele razy. W tym miejscu nigdy nie zapomnę o niej, przecież gdyby nie wypadek Michael nadal by z nią był i wychowywaliby dziecko, na które czekali.
Roztrzęsiona wyszłam z łazienki i wpadłam prosto w ramiona Browna stojącego za drzwiami.
– Alyson. - Objął mnie. – Już dobrze. - Pogłaskał mnie po głowie.
– Czuję się źle, mieszkając tutaj. Wiem, że to dopiero drugi dzień, ale te koszmary... – wydusiłam z siebie.
– Co ci się śni? - Spojrzał na mnie.
– Nie chciałbyś wiedzieć. - Wtuliłam się w niego.
– Chcesz wrócić do siebie? – zapytał niepewnie.
– Nie. - pokręciłam głową. – Chcę mieszkać z tobą, ale nie tutaj.
– Poszukamy czegoś jutro i od razu się tam wprowadzimy. - Pogłaskał mnie po plecach. – Wynajmiemy mieszkanie na jakiś czas. Dopóki nie znajdziemy domu dla nas i go nie wyremontujemy. - Pocałował mnie w czoło.
– Dobrze – przytaknęłam.
– Tylko nie uciekaj ode mnie – powiedział cicho, lekko przestraszony.
– Czemu pomyślałeś, że ucieknę? - Podniosłam głowę, by na niego spojrzeć.
– A jak myślisz? - Uśmiechnął się lekko.
– Bo zawsze uciekam?
– To ty powiedziałaś.
– To właśnie zasugerowałeś.
– A nie jest tak? - Zerknął na mnie.
– Nie tym razem. - Usiadłam na kanapie w salonie. – Muszę się z tym zmierzyć. Przepraszam, ale tutaj będę czuła się okropnie, ale ten problem możemy pokonać.
– Alyson. - Ukucnął przede mną i założył mi włosy za ucho. – Już powiedziałem. Nie chcę, żebyś się ze mną męczyła, a była szczęśliwa. Dlatego sprzedam ten dom. Może dzięki temu też poczuję się lepiej.
– Dziękuję. - Objęłam go za szyję. – Łatwiej mi było, gdy tutaj bywałam i czasami zostawałam na noc. Wiedziałam, że zawsze mogę wrócić do siebie.
– Wiem. Dlatego chciałaś, żebym wprowadził się do ciebie.
– Tak. - Pokiwałam głową.
– Gdybym wiedział, że to będzie tak wyglądać, to bym to zrobił. - Pocałował mnie. – Przepraszam.
– Teraz to ty przepraszasz. - Uśmiechnęłam się.
– Nie robię tego często. - Również się uśmiechnął.
– Zauważyłam.
Michael zajął się pracą, a ja wyszłam pospacerować po ogrodzie. Miałam chwilę dla siebie, aby przemyśleć wszystko. Gdyby nie moje emocje, z którymi sobie nie radziłam, moglibyśmy być tutaj szczęśliwi. Przykro mi, że chcąc być ze mną, Michael musiał pozbyć się tego domu.
– Marika wprowadzi się do ciebie jutro, a my tam przenocujemy. - Wyszedł do mnie. – Gdy przywiozę ją, to pojedziemy na rozmowę w sprawie wynajmu.
Widać przez ten czas zajął się załatwieniem wszystkiego, co związane z przeprowadzką.
– Przygotuję jej sypialnię. Może powinniśmy kupić jakieś łóżeczko dla jej dziecka? - Zerknęłam na niego.
– O tym nie pomyślałem. - Podrapał się po głowie.
– Mogę to zrobić sama. Zamówię przez Internet.
– Mogłabyś?
– Jasne. - Uśmiechnęłam się. – A obiecasz mi coś?
– Tak w ciemno? - Patrzył na mnie.
– Jeśli nie będziesz chciał, po prostu powiedz nie.
– Mów.
– Obiecaj, że kiedyś... Razem kupimy łóżeczko i inne potrzebne rzeczy dla naszego dziecka. - Patrzyłam mu w oczy.
– Ali. - Przymknął powieki. – Nie myślę teraz o dzieciach.
– Ale kiedyś?
– Tak, kiedyś, może. - Stanął przy ławce, tępo patrząc przed siebie. – Może kiedyś będę na to gotowy.
– Wiem, że będziesz wspaniałym ojcem. - Wtuliłam się w niego. – Poczekam. Też nie jestem jeszcze gotowa.
Pojechaliśmy do mojego mieszkania. Trochę tutaj pusto i czułam się obco. Jak wtedy, gdy pierwszy raz przyjechałam tam z ojcem. Tyle że wtedy zaczynałam od nowa. W sumie teraz też zaczynałam tyle, że z Michaelem u boku.
– Głodna?
– A będziesz gotować? - Zaśmiałam się.
– A chcesz? - Zerknął na mnie.
– Co proponujesz?
– Specjalność szefa kuchni. - Wyszczerzył ząbki. – Makaron z sosem grzybowym do tego białe wino.
– Hmm... No to czekam na efekty. - Usiadłam przy stole.
– Trochę to zajmie. Możesz się w tym czasie czymś zająć.
– Facet w kuchni i w dodatku mojej. - Rozmarzyłam się. – Nie mogę tego odpuścić.

CZYTASZ
Kobieta wybaczy ci wszystko oprócz jednego: że jej nie kochasz. I [ZAKOŃCZONE]
Romance...Czasami w nocy, tak jak dziś, budzę się jeszcze ze strachem, że to się nie skończyło, a ja nadal jestem przetrzymywana. Wstaję wtedy z łóżka i bezradna siedzę na podłodze z podkulonymi kolanami i czekam aż zawita dzień. Wtedy dopiero znika strach...