– Dlaczego to tak długo trwa?! – wrzeszczałem na niczego winną pielęgniarkę, która właśnie wyszła z sali.
Ale to dlatego, że moja kobieta miała rodzić naturalnie, miałem tam być z nią, a godzinę temu została zabrana na cesarkę, a nikt nie raczył mi nic powiedzieć. Przyjechaliśmy z samego rana, gdy moja kobieta dostała skurczy. Zdążyliśmy dojechać, zanim odeszły jej wody. Panikowałem, bo nie spodziewałem, że zacznie się w momencie, gdy będę wychodził do pracy.
Musiałem jechać, podpisać zaległe papiery, które nie mogły czekać dłużej, a odkładałem je wystarczająco długo.
Alyson zapewniała mnie, że czuła się doskonale i że nie zacznie rodzić w godzinę, gdy mnie nie będzie. Miała przyjechać do nas Marry, żeby nam pomóc. Ali wpadła na ten pomysł dwa dni temu. Dzięki Bogu nie zostałaby w domu sama.
Byłem przerażony bardziej niż ona, ale była spokojna i opanowana. Podziwiałem ją za to. Bałem się o nią i o córkę. Akcja porodowa trwała kilka godzin, zanim lekarze zdecydowali się na cesarskie cięcie. Zostałem wyproszony z sali, nie wiadomo z jakich przyczyn. Zawieźli Alyson na blok operacyjny, a mi kazali czekać.
Dochodziła północ, a ja siedziałem na korytarzu sam, bo poprosiłem rodziców Alyson, żeby pojechali do domu i wrócili rano. Niechętnie, szczególnie Brian, który nie chciał się na to zgodzić, bo chciał pilnować swojej córki, ale po długich namowach pielęgniarek zgodzili się wrócić do domu.
– Proszę się uspokoić – powiedziała spokojnie. – Jeszcze trochę to potrwa.
Usiadłem zrezygnowany, zakrywając twarz w dłoniach. Ile mogło trwać cesarskie cięcie? A co jeśli... Boże, nie mogłem o tym myśleć. Nie opuszczaj mnie, teraz gdy wszystko się układało. Czas dłużył mi się niemiłosiernie, dopóki nie usłyszałem płaczu dziecka. Wstałem natychmiast, idąc w stronę drzwi, skąd wyszli lekarze, wioząc Alyson. Była wykończona, ale żyła. Otarłem pot z czoła, patrząc, jak wieźli ją do sali.
Córeczkę zaraz po porodzie zabrali na badania i znowu czekałem przed salą, aż ktoś w końcu mi coś powie. Co się działo? W myślach miałem tylko, że najważniejsze, że żyją, a zresztą sobie jakoś damy radę.
Wszedłem do sali i od razu znalazłem się przy swojej dziewczynie. Nie zwracałem uwagi na lekarza i pielęgniarkę, którzy stali przy jej łóżku.
– Kocham cię. - Pocałowałem ją delikatnie w usta, pamiętając, żeby nie rzucić się na nią z pożądaniem. – Baaardzo.
– Ja ciebie też – wyszeptała.
– Panie Brown – odezwał się po chwili lekarz. – Alyson powinna odpoczywać, a Pan wrócić do domu się wyspać i przyjechać za kilka godzin.
– Chyba Pan żartuje – zakpiłem. – Nie zostawię jej tutaj tylko po to, żeby się spokojnie wyspać. - Czy on tego nie rozumiał? – Z resztą nie widzieliśmy jeszcze córeczki.
– Zostanie przewieziona po badaniach. Martwię się jednak Panią. - Spojrzał na Alyson. – Jest Pani słaba.
– Co ma Pan na myśli? – wtrąciłem.
– Michael. - Złapała mnie za dłoń. – Uspokój się, czuję się dobrze – powiedziała cicho, za cicho jak na nią.
– Doktorze, co się dzieje?
– Nic, prócz tego, że Alyson potrzeba odpoczynku. Poród był dla niej męczący, trwał zbyt długo.
– Czy z dzieckiem wszystko dobrze? – spytałem przerażony.
Co to znaczyło, że poród trwał zbyt długo? Co on chciał mi przez to powiedzieć? Mógłby zacząć gadać normalnie, a nie rzucał strzępami informacji i myślał, że się domyślę jak banda facetów w fartuchach, biegających po tym szpitalu. Byłem tylko prawnikiem, nie znałem się na medycynie. No, może miałem trochę styczność z sądową, ale przecież to nie to samo. Nawet przestudiowanie kilku książek o dzieciach nie przygotowało mnie na to, jak być dobrym ojcem, czego cały czas się obawiałem. Jednak Alyson wierzyła, że nam się uda. Zboczyłem trochę z tematu i chyba czas wrócić do białych ścian, w których stałem, czekając na odpowiedź lekarza. Musiałem wiedzieć, czy moja córka była zdrowa.
– Tak, przepraszam, jeśli powiedziałem coś, co zasugerowało Państwu, że jest inaczej. - Spojrzał na nas. – Państwa córka dostała dziesięć punktów. - Uśmiechnął się.
Chyba po raz pierwszy, odkąd tu wszedłem.
– Dziesięć – szepnęła Alyson i lekko się uśmiechnęła, ściskając moją dłoń.
Akurat wiedziałem, co to znaczyło i od razu lżej mi na sercu z tą wiadomością.
– Jestem z niej dumny – powiedziałem jej na ucho i pocałowałem w skroń, co zadowoliło ją jeszcze bardziej.
Lekarz wszystko nam wyjaśnił. Moja kobieta była tak wykończona, że zasnęła w trakcie rozmowy z nim, jeszcze zanim przywieźli naszą córeczkę. Stałem przy jej szpitalnym łóżeczku, patrząc na nią, jak się rozglądała, mrużąc oczka. Wiedziałem, że takie maleństwo jeszcze nic nie widziało. Chciałem wziąć ją na ręce, przytulić, ale się bałem. Była taka malutka, a nie chciałbym zrobić jej krzywdy. Aż trudno uwierzyć, że takie maleństwo mogło wywrócić życie dwojga ludzi do góry nogami. Pogłaskałem ją po główce i nachyliłem, żeby pocałować.
– Moja mała córeczka – wyszeptałem ze łzami w oczach.
Nie wierzyłem, że się udało, że obie były tutaj ze mną, że żyją. Z jednej strony żałowałem, że nie mogłem mieć tego wcześniej z Emily, którą tak bardzo kochałem, ale dziękowałem Bogu, że miałem Alyson. Dzięki niej udało mi się pogodzić ze stratą najważniejszych osób, z którą myślałem, że sobie radziłem. Może wywróciła moje życie, ale sprawiła, że stała się jedyną kobietą, którą szanowałem i zrozumiałem, jak źle traktowałem Rachel, ale też, że ten układ żadnemu z nas nie wyszedł na dobre.
Przyglądałem się małej istotce, która mocno chwyciła mnie za palec, udowadniając, że była silna. To dobrze. Nie mogłem przestać się uśmiechać, patrząc na nią. Czy to możliwe, że po tym wszystkim, co mnie spotkało, mogłem być naprawdę szczęśliwy?
Z moich rozmyślań wyrwało mnie głośne pikanie maszyn. Zerwałem się od razu, stając przy łóżku, nie zwracając uwagi na płaczące dziecko. Alyson leżała z zamkniętymi oczami jakby spała, ale aparatury udowadniały mi, że wcale nie śpi.
– Alyson... - Stałem przed nią przestraszony. – Boże, tylko nie to. Nie zostawiaj mnie, Ali – wyszeptałem zachrypniętym głosem.
Do sali wbiegł lekarz, który w pierwszej chwili zaczął ją reanimować, a pielęgniarka zabrała dziecko.
– Co się do cholery dzieje?! – wrzeszczałem, gdy do sali wbiegł drugi lekarz.
– Proszę stąd wyjść – powiedział spokojnie. – Nie pomaga nam pan w tej chwili.
Wściekły wyszedłem na korytarz, kopiąc w krzesło. Myślałem, że wszystko było dobrze. Przecież rozmawiała ze mną. Nie mogła mnie zostawić.
Siedziałem przed salą, zakrywając twarz w dłoniach i płacząc. Dlaczego działo się tak w momencie, gdy uwierzyłem, że może być dobrze? Nie wiedziałem, jak długo siedziałem, czekając na jakiekolwiek informacje.
– Musieliśmy wprowadzić ją w stan śpiączki. - Lekarz stanął przede mną.
– O Boże – jęknąłem, ocierając łzy.
– Musieliśmy, żeby jej pomóc. Mamy nadzieję, że to długo nie potrwa. Córkę zabraliśmy do sali z innymi noworodkami. Jak tylko wybudzimy Alyson, mała wróci do matki. - Spojrzał na mnie.
– Nawet jej nie widziała – powiedziałem cicho.
– Proszę wrócić do domu i odpocząć.
– Tak po prostu mam wrócić do domu i je tutaj zostawić? – podniosłem głos.
– Tutaj jej Pan nie pomoże. Odpocznie Pan i wróci jutro.
– A jest szansa, że jutro się wybudzi? – spytałem z nadzieją.
– Nie mogę Panu tego obiecać, ale musi Pan wierzyć, że będzie dobrze.
– To ona zawsze w to wierzyła – wyszeptałem.

CZYTASZ
Kobieta wybaczy ci wszystko oprócz jednego: że jej nie kochasz. I [ZAKOŃCZONE]
Romance...Czasami w nocy, tak jak dziś, budzę się jeszcze ze strachem, że to się nie skończyło, a ja nadal jestem przetrzymywana. Wstaję wtedy z łóżka i bezradna siedzę na podłodze z podkulonymi kolanami i czekam aż zawita dzień. Wtedy dopiero znika strach...