127.

4.5K 166 0
                                    

Spędziliśmy weekend w towarzystwie rodziców, a dziś wybieraliśmy się z córeczką na mały wypad do Rochester. Odwieziemy Marry oraz Marikę i pospacerujemy po mieście, w którym się poznaliśmy. Po ostatnich wydarzeniach dobrze nam zrobi taka podróż.

Ubrałam Daisy i czekałam na Michaela, który pakował do bagażnika wózek i inne potrzebne rzeczy. Do torby córeczki napakował tyle rzeczy, że połowa z nich nam się nie przyda. Gdy zwróciłam mu uwagę, że w razie co tam też były sklepy, spiorunował mnie wzrokiem. Nie odezwałam się już, bojąc, że się obrazi. Przecież chciał tylko dobrze dla naszej córci.

– Może będę prowadzić, a ty będziesz miał oko na małą? - Stanęłam przy samochodzie, czekając na jego reakcję.

Właśnie skończył przypinać Daisy do fotelika.

– Jeszcze jakieś uwagi? - Spojrzał na mnie.

Jeju, co on dzisiaj taki wrażliwy? O nic nie mogłam się zapytać.

– Nic – odburknęłam.

– Siadaj. - Otworzył mi drzwi od strony pasażera.

Marry siedziała z tyłu z Daisy, która zasnęła przy ubieraniu. Zazwyczaj wykrzywiała się przy tym tak, że baliśmy się, żeby nie zrobić jej krzywdy, a dzisiaj po założeniu sukieneczki po prostu zasnęła. Może to dlatego, że nie przespała pół nocy. Teraz trochę rozumiałam zły humor Michaela. Wstawał do niej dwa razy, a później płakała tak, że oboje nie mogliśmy spać. Do tego z samego rana musiał podjechać do kancelarii, a jak wrócił, to zaczął szykować się do podróży. Chciałam spytać, czy coś się stało, ale i tak by mi teraz nic nie powiedział.

– Odzywasz się do mnie? – spytał w połowie drogi.

– Myślałam, że nie chcesz. - Patrzyłam przed siebie.

– Bo mi dogryzasz.

– Jesteś zmęczony. Chciałam prowadzić, to tyle. - Wzruszyłam ramionami.

Resztę drogi przejechaliśmy w milczeniu. Podjechaliśmy pod jego dom, teraz już Marry. Pierwsza wysiadłam z samochodu i wyjęłam fotelik z córeczką.

– Uparty jesteś. - Usłyszałam za sobą Marry.

– Ona też. - Spojrzał, jak szłam w stronę domu, niosąc fotelik, który był trochę ciężki.

Jednak nie zamierzałam czekać, aż Michael się ruszy.

W domu czekała na nas Marika z córeczką. Wyglądała o wiele lepiej niż za pierwszym razem, gdy ją zobaczyłam. Włosy związane w wysokiego kucyka, ubrana w letnią sukienkę i z delikatnym makijażem na twarzy. Jakbym zobaczyła ją na ulicy, na pewno bym jej nie poznała.

Położyłam fotelik na kanapie i zdjęłam córeczce czapeczkę oraz kurteczkę, żeby się nie zapociła. Na szczęście się nie obudziła. Niech pośpi sobie jeszcze trochę.

– Macie śliczną córeczkę. - Uśmiechnęła się, siadając obok.

– Podobna do Michaela?

– Bardzo.

– Oby tylko fochów nie strzelała jak on. - Zerknęłam w jego stronę.

– Wystarczy, że będzie uparta jak mamusia – skomentował.

– Michael, co cię dzisiaj ugryzło? – spytała w końcu Marry.

– Nic. Pierwsza podróż dziecka. - Wzruszył ramionami.

Córka Mariki siedziała grzecznie na podłodze, bawiąc się zabawkami, nie zwracając uwagi na nas. Spokojna z niej dziewczynka. Miałam nadzieję, że jej mama znajdzie sobie kogoś i będzie chciała mieć jeszcze dziecko. Jessica miałaby się z kim bawić, gdy zostawałaby w domu. Nie chciałam nikomu nic narzucać, bo mogła nie chcieć mieć więcej dzieci. Jednak ja wychowałam się, mając dwie siostry i nie chciałabym, żeby moje dziecko było jedynakiem. Miałam nadzieję, że Michael też nie chciał.

– Chcesz ją wziąć na ręce? - Spojrzałam na dziewczynę.

– Nie. Trochę minęło, odkąd trzymałam niemowlaka na rękach. - Spojrzała tęsknie na córkę. – Dajmy jej pospać, bo tata nas obserwuje – powiedziała mi na ucho.

Brown przyniósł z samochodu wózek i rozłożył w salonie. Przełożyłam córeczkę, żeby było jej wygodnie spać i usiadłam obok niego przy stole. Dziewczyny się czymś zajęły w kuchni.

– Co się dzieje? - Przybliżyłam się do Michaela.

– Nic. - Przytulił mnie. – Zdenerwowałem się trochę.

– Na mnie? - Podniosłam głowę, żeby na niego spojrzeć.

– Nie... Wiesz, Daisy płakała w nocy, w kancelarii tłok i jeszcze ty zaczęłaś mi dogryzać. Nie wiem, czy zabrałem wszystko, co potrzebne.

– I tym się martwisz? - Uśmiechnęłam się. – Przecież wziąłeś dużo więcej niż potrzeba.

– Nie wiem, co potrzebne. - Wzruszył lekko ramionami, nie przestając obejmować mnie w pasie.

– Wiesz. Ty jesteś jej potrzebny – wyszeptałam.

– Nie bardziej niż ty.

– Dlatego jesteś taki uparty? Nie bój się. Ona kocha cię tak bardzo, jak ja, a nie kocham cię mniej.

– Alyson. - Wtulił twarz w moją szyję, a ja głaskałam go po głowie.

– Źle się czułam, wiedząc, że słyszałeś wszystko... No wiesz, jak mnie zgwałcili – powiedziałam ze łzami w oczach. – A ty kochałeś się ze mną w samochodzie i myślałam, że jest dobrze.

– Bo jest dobrze. - Spojrzał na mnie. – Nie przestałem cię przez to kochać. Nie kocham cię też mniej.

– Wiem, ale boję się, że się mną brzydzisz.

– Oszalałaś. - Uśmiechnął się. – Po prostu przykro mi, że cię tak okropnie potraktowali. Chcę ci to wynagrodzić, ale wiem, że cokolwiek zrobię, to nic nie da.

– Przestań się tym zadręczać. - Pocałowałam go.

Odwzajemnił pocałunek i zjechał dłońmi na moje pośladki. W ogóle przestaliśmy zwracać uwagę na to, że kawałek dalej bawiła się mała dziewczynka, którą nasze towarzystwo nie interesowało ani trochę.

– Dobra, wystarczy – powiedziała Marry, niosąc talerze. – Dzieci patrzą.

– Niech się uczą. - Zaśmiałam się.

– Nie. - Szturchnął mnie lekko. – Lepiej niech się nie uczą, bo szybko nie posmakują. - Próbował być poważny.

– Samolub.

Po obiedzie Daisy zaczęła rozrabiać. Moje miesięczne szczęście nie chciało leżeć spokojnie w ramionach Browna, bo chciała wszystko obserwować. Nieźle go przy tym obśliniła, bo zapomniał położyć pieluchę.

–I co? - Spojrzał na mnie, podtrzymując córeczce główkę, bo kiwała nią na boki. – O wszystkim pamiętam?

– Zdarza się nawet najlepszemu tatusiowi. - Zaśmiałam się, wycierając małej buźkę.

Trochę się z tego powodu zbuntowała, bo zaczęła się ślinić jeszcze bardziej. Zrzuciła z nóżek skarpetki, które zadowolona Jess podawała Michaelowi.

– Jess, nie założę jej teraz skarpet. - Spojrzał na dziewczynkę. – Daj Alyson, niech jej założy.

– Michael, tutaj jest ciepło. Nie zmarznie. - Marry złapała maleńką rączkę zaciśniętą w pięść.

Przejmowałam się wszystkim, co związane z moją córeczką i zachwycałam się każdym małym gestem. To szalone, bo przecież połowa z tych rzeczy była nieistotna. Ciekawa byłam, czy Michael też się tak zachwycał. Zdążyłam zauważyć, że bardzo lubił trzymać córeczkę w ramionach. Nieważne, czy płakała, czy nie. Zastanawiałam się czasem, co czuł, myśląc, że mógł mieć to wcześniej z inną kobietą. Może dlatego był tak przewrażliwiony na punkcie opieki nad dzieckiem. Jednak mało było facetów, którzy bez marudzenia wstawali w nocy do dziecka, nie budząc przy tym swojej kobiety, którzy z przyjemnością spędzali każdą chwilę z dzieckiem. Michael jednak był typem faceta, który nie pozwoli, żeby nam czegoś zabrakło, a już na pewno nie jego.

Kobieta wybaczy ci wszystko oprócz jednego: że jej nie kochasz. I [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz