Po trzech tygodniach wylegiwania się na plaży wróciliśmy do domu. Michael nie chciał leżeć całymi dniami na plaży, a że córka się upominała o zainteresowanie, wchodził z nią na rączkach do wody, a ona kopała nóżkami. Na początku trochę przerażona, a później zadowolona, że woda kapała dookoła niej. Dostałam zakaz zakładania dwuczęściowego bikini na plażę, mimo że leżeliśmy w oddali od innych ludzi.
– Możesz mi powiedzieć, jaki masz problem z kawałkiem materiału? - Zmarszczyłam brwi.
– Właśnie taki, że jest go kawałek.
Zostalibyśmy dłużej, ale Michael miał dwie rozprawy w przyszłym tygodniu. Chciał, żebyśmy zostały i przyleciałby do nas, ale nie chciałam. Fajnie było nic nie robić całymi dniami, ale tęskniłam za domem i nie wiedziałam, czy wytrzymałabym prawie tydzień, nie widując się z Michaelem. Zresztą wiedziałam, jak bardzo lubił się opiekować córeczką i że wydzwaniałby, co chwilę pytać jak sobie radziłyśmy, nie mogąc się skupić na swojej pracy.
Daisy nie była już bladym maluszkiem, bo jej skóra, od leżenia na słońcu przybrała kolorek jasnego brązu. Uważaliśmy, żeby nie siedzieć z nią na słońcu dłużej niż po godzinie dziennie, ale to wystarczyło, żeby się opaliła. Za to, jak moje dwa skarby siedziały w domu, wylegiwałam się na tarasie, korzystając ze słoneczka. Dzięki temu moja skóra była teraz koloru czekoladowego.
Zima w Nowym Jorku nie zamierzała łatwo odpuścić. Czekał nas jeszcze miesiąc śniegu, a później roztopy, których nie lubiłam. Na szczęście nie zawsze zimy takie były.
Od razu po wylądowaniu przyszedł czas na ubranie się w zimowe ciuszki, co nie spodobało się moje córeczce i rozpłakała się na lotnisku. Jej krzyków musieliśmy słuchać przez całą drogę do domu.
– Co wy jej zrobiliście? – spytał John, gdy wsiedliśmy do samochodu.
– Ubraliśmy. - Zaśmiał się Michael.
Mnie wcale nie było do śmiechu. Dopiero w domu rozebrana do pieluchy Daisy leżała zadowolona na kocu w towarzystwie Golda, który przeszedł obok tak, jakby nas nie było i przymilał się do najmłodszej. Obraził się, że zostawiliśmy go pod opieką rodziców.
– Chyba się przeprowadzimy. - Zaśmiał się Mike.
– Uważasz, że nasza córka nie polubi Nowego Jorku? - Spojrzałam na niego.
Leżał obok córki, opierając się na łokciu. W telewizji leciały jakieś bajki, ale Daisy nie była nimi zainteresowana. Wolała bawić się swoją nogą. Śmiesznie wyglądała, oglądając ją z każdej strony i próbując ją wsadzić sobie do buźki, plując się przy tym.
– Nie lubi zimy.
– Nie lubi się ubierać, łobuziara mała. - Przykucnęłam i pocałowałam ją w czoło.
Niby odpoczęliśmy, ale nie miałam ochoty na nic, jak położyć się w łóżku i nie wstawać z niego przez cały dzień. Ewentualnie pocieszę się kanapą, na której się rozłożyłam, dotykając nogami głowy Michaela. Dwa razy go kopnęłam, udając, że to wcale nie było zamierzone. Chyba nie dał się nabrać, bo ugryzł mnie w palce.
– Nie za dobrze ci? - Zerknął na mnie.
– Nie. - Uśmiechnęłam się, zamykając oczy.
Długo nie byliśmy sami, bo w odwiedziny przyjechał Chris, a z nim pewnie Melisa. Nie zadzwoniła do mnie od świąt i nie próbowała nic wytłumaczyć. Życzenia noworoczne wysłała SMS-em i nie wysiliła się przy tym. Nie będąc gorsza, zrobiłam to samo. Maddie też się do mnie ostatnio nie odzywała. I niech nie myśli, że tak łatwo jej wybaczę. Jako pierwsza wyciągnęłam do niej rękę, gdy chodziła naburmuszona, a teraz się ode mnie odwróciła. Niewdzięczna dziewucha.

CZYTASZ
Kobieta wybaczy ci wszystko oprócz jednego: że jej nie kochasz. I [ZAKOŃCZONE]
Romance...Czasami w nocy, tak jak dziś, budzę się jeszcze ze strachem, że to się nie skończyło, a ja nadal jestem przetrzymywana. Wstaję wtedy z łóżka i bezradna siedzę na podłodze z podkulonymi kolanami i czekam aż zawita dzień. Wtedy dopiero znika strach...