111.

4.5K 177 2
                                    

Nie mogłam uwierzyć, że sześć miesięcy zleciało tak szybko. Tydzień temu dorwali kolejnego z drani, który był zamieszany w moje porwanie. To ten, który powiedział mi o Damianie. Jeżeli tylko zacznie współpracować, a wyglądał na takiego, który zacznie gadać, to złapią resztę. Michael trochę odetchnął z ulgą, ale zaczął mnie bardziej kontrolować. Wynajął nawet kilku ochroniarzy, którzy często nam towarzyszyli. Podobno korzystał z ich pomocy od dawna i byli dobrzy w swojej robocie. Brown bał się, że jeżeli ludzie, którzy wyrządzili mi krzywdę, dowiedzą się, że udało się złapać jednego z nich, to groziło mi niebezpieczeństwo. Nie dyskutowałam z nim na ten temat. Może miał trochę racji, a teraz chodziło też o dobro mojego dziecka i miałam się nie stresować.

– Na którą masz tę wizytę? - Michael właśnie wyszykował się do pracy i był gotowy do wyjścia.

– W samo południe.

Stałam jeszcze w piżamie, bo nie wybierałam się o tej porze nigdzie. Niestety, a chciałabym jechać z nim do pracy. Jednak obiecałam, że odpuszczę.

– Spotkamy się u lekarza. - Pocałował mnie. – Masz przyjechać z Johnnym, rozumiesz?

– Tak. - Przewróciłam oczami.

Powtarzał mi to któryś raz tak, jakbym nie zrozumiała za pierwszym razem.

John pewnie siedział w jego gabinecie i tylko czekał, żeby się stąd wyrwać, chociaż nie ukrywał, że lepiej mu mnie chronić w domu, ale ja nie zamierzałam tu siedzieć cały dzień.

– Alyson, nie żartuję. - Spojrzał na mnie poważnym wzrokiem.

– Dobrze, ale spróbuj się spóźnić, a zapomnij, że będę jeździła z kimkolwiek.

– Nie spóźnię się. - Uśmiechnął się. – Uważaj na siebie – powiedział jeszcze zanim wyszedł.

Spojrzałam przez okno, jak odjeżdżał i udałam się do kuchni zrobić śniadanie. Miałam ochotę na jakieś bardzo kaloryczne danie. Po chwili zastanowienia zjadłam kanapki z ketchupem i majonezem, a do tego popiłam colą. Normalnie chyba bym wszystko zwróciła, ale teraz nawet mi to smakowało.

Lato zawitało do Nowego Jorku na dobre. Swobodnie mogłam włożyć zwiewną sukienkę w kwiaty na cieniutkich ramiączkach, która sięgała do kolan, a do tego czarne japonki. Włosy związałam w kok, a na nos założyłam awiatory i byłam gotowa do wyjścia.

– John, jestem gotowa. - Weszłam do gabinetu.

– Gdzie jedziemy? - Uśmiechnął się.

– Nie ciesz się tak. Mam wizytę u lekarza, a stamtąd wrócę z Michaelem.

– Tak jest. - Wstał.

Gold ruszył w moją stronę, gdy tylko zobaczył, że wyszłam z domu. Pogłaskałam go przez chwilę. Duży z niego psiak już. Cieszyłam się, że go tutaj mieliśmy. Nasze dziecko będzie się mogło bawić z nim na ogródku.

Na miejsce dotarliśmy przed czasem, więc pozostało mi czekać na Michaela. Miałam nadzieję, że się nie spóźni i że w ogóle przyjdzie.

Czekałam na niego i zaczęłam się wkurzać, gdy nie zobaczyłam go na pięć minut przed wejściem do gabinetu. Obiecał, że się nie spóźni, a nie znalazł nawet chwili, żeby mnie poinformować! Jeżeli stchórzył, to nie zamierzałam się do niego odzywać. Bardzo mi zależało, żeby był tu ze mną. Miał jednak szczęście, że pojawił się zmachany w chwili, kiedy stanęłam w drzwiach. Jednak zależało mu, żeby zobaczyć nasze maleństwo.

– Już jestem. - Objął mnie w pasie i pocałował w skroń.

– Masz szczęście. - Uśmiechnęłam się.

– Wiem.

– Dzień dobry – powiedziała lekarka. – Miło widzieć was razem. Alyson uprzedzała, że może się Pan dzisiaj pojawić. - Spojrzała na niego.

– Zamierzam zobaczyć swoje dziecko i jak się rozwija. Moja kobieta informuje mnie na bieżąco, więc wiem, że do tej pory wszystko było dobrze. - Zerknął na mnie.

– To prawda. - Uśmiechnęła się. – Zapraszam na badanie.

Położyłam się na fotelu, odsłaniając brzuch. Lekarka wskazała Michaelowi miejsce na krześle obok mnie tak, by mógł widzieć monitor, na którym zobaczy nasze dziecko. Usiadł, obejmując moją dłoń. Widziałam, że się stresował, ale bardzo ważne było dla mnie, że był tutaj dzisiaj ze mną.

– Chcecie znać płeć?

– Tak. - Uśmiechnęłam się, patrząc na Michaela.

Wzrok miał skupiony w jednym punkcie na monitorze, gdzie pokazał się rozmazany obraz. Po chwili lekarka wyjaśniła nam, że nasze dziecko w dalszym ciągu rozwijało się prawidłowo i urosło kilka centymetrów od ostatniej wizyty. Trzymaliśmy się terminu, który wyznaczony miałam za trzy miesiące.

– Będą mieli państwo... córeczkę. - Uśmiechnęła się.

– Naprawdę? – odezwał się Mike.

Byłam lekko zmieszana, bo nie mogłam wyczuć czy się cieszył.

– Proszę spojrzeć tutaj. - Wskazała mu czarny punkcik na monitorze.

– Alyson, będzie córeczka. - Nachylił się nade mną i pocałował w usta. – Cieszysz się?

– Tak, a ty? - Spojrzałam mu w oczy.

Nie musiał odpowiadać. Doskonale widziałam, że się cieszył. Jego szczery uśmiech był na to najlepszym dowodem.

Pani doktor odtworzyła nam jeszcze bicie serduszka maleństwa, które nagrała dla nas na płytę. Wychodząc z gabinetu, byłam tak szczęśliwa, że chciałam pochwalić się wszystkim, że będziemy mieć córkę.

– Naprawdę się cieszę. - Objął mnie ramieniem, gdy schodziliśmy po schodach.

– Widzę.

– Nie sądziłem, że zrobi to na mnie takie wielkie wrażenie. Nawet nie wiesz, jak bardzo was kocham. - Położył dłonie na moim brzuchu. – Nie mogę was stracić, nie mogę.

– Nie stracisz. - Objęłam go za szyję. – Sam widziałeś, że wszystko jest dobrze.

W drodze do domu zadzwoniłam do mamy. Nie rozmawiałam z nią od ostatniej kłótni, ale bardzo chciałam, żeby wiedziała, że będzie miała kolejną wnuczkę. Tym razem nie kryła, że się ucieszyła. Dała mi jasno do zrozumienia, że była zadowolona i cieszyła się moim szczęściem. Chciałabym widzieć reakcje taty na tę wiadomość, bo przekonałabym się, jak bardzo prawdziwe były jego słowa, gdy przyszedł mnie przeprosić. Jednak może lepiej będzie, gdy na spokojnie sobie to przemyśli i wtedy zadzwoni albo przyjdzie. Nie chciałam się już niepotrzebnie stresować. Tym bardziej że do porodu zostało mało czasu i będę miała o wiele więcej stresów.

– Co powiedziała? - Zerknął na mnie.

– Że się cieszy.

– Musisz teraz dużo odpoczywać.

– Jakbym już tego nie robiła – odpowiedziałam drwiąco.

– John doniósł mi, że ostatnio wzięłaś się za sprzątanie domu.

– Kiedy on to widzi jak cały czas siedzi u ciebie w gabinecie? - Spojrzałam na niego.

– Ma cię pilnować.

– Nie będę, tylko załatw mi masę dobrej literatury i filmów.

– Zgoda. - Zaśmiał się.

– Albo zostawaj częściej ze mną w domu. - Uśmiechnęłam się.

– Obiecuję, że za dwa miesiące nie będę cię odstępował na krok. Muszę was pilnować do samego porodu. - Widząc moją niezadowoloną minę, zmienił temat. – Jeżeli będę miał mniej spraw, nie będę jeździł do kancelarii, ok?

– Ok. - Pocałowałam go. – A teraz chodźmy do domu. - Wysiadłam z samochodu.

– Chodźmy. - Wysiadł za mną i złapał mnie za rękę. – Bardzo się cieszę, że cię mam, Alyson.

Kobieta wybaczy ci wszystko oprócz jednego: że jej nie kochasz. I [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz