Wróciłam z Michaelem do domu. Na początku nie miałam ochoty, ale w końcu doszłam do wniosku, że to bez sensu. Oczywiście pojechaliśmy do niego. Odkąd opowiedział mi, że prawie odebrał sobie tutaj życie, przestałam lubić to miejsce. I jeszcze fakt, że miał zamieszkać tu z inną kobietą, ale postanowił zostać w tym domu, to znaczyło, że czuł się dobrze i musiałam zrozumieć jego decyzję.
Obiecałam przyjaciółce, że odwiedzę ją za kilka tygodni i tym razem nie z powodu kłótni z chłopakiem.
– Mama pytała, kiedy możemy przyjechać do nich na obiad?
– Brian o tym wie? - Zdziwił się.
– Słuchaj, jeżeli nie spróbujesz się jakoś dogadać z moim ojcem, to będę na te obiady jeździć sama – podniosłam głos. – A będę, bo zależy mi na dobrych kontaktach z rodzicami, mimo że są, jacy są.
– To nie tylko moja wina. - Spojrzał na mnie. – Jest nastawiony przeciwko mnie.
– To zrób coś z tym.
– Ciekawe co? – burknął pod nosem.
– Przestań mu dogryzać na początek.
– I mam słuchać jego uwag? Nie ma mowy! - Zacisnął dłoń w pięść.
– Unieście się oboje honorem. - Machnęłam ręką i wyszłam na balkon.
Nie wiedziałam, jak miałam z nimi rozmawiać, żeby zrozumieli, że zależało mi, żeby się zaakceptowali. Nie potrafili zrobić tego dla mnie?
– Ciekawe, czy jemu też powiedziałaś, żeby był miły dla mnie. - Podszedł do mnie.
– Mam nadzieję, że nie muszę, bo o tym wie.
– Nie byłbym tego taki pewny. - Objął mnie w pasie.
– Przestań. - Uderzyłam go w ramie. – Zrób to dla mnie.
– Spróbuję, ale nic nie mogę obiecać. - Pocałował mnie.
– Spróbuj, a nie pożałujesz. - Uśmiechnęłam się zadziornie.
– Czy ty mnie szantażujesz? - Przechylił głowę.
– Nazywaj to, jak chcesz. - Wzruszyłam ramionami.
No cóż, skoro nie potrafił po dobroci, to musiałam znaleźć inny sposób, a wiedziałam, że pewnych rzeczy nie odmówi.
Po południu przyszła Marry, żeby trochę posprzątać, jak co tydzień. Postanowiłam jej pomóc, z czego nie była zadowolona. Była taka sama jak Lisa, gdy wchodziłam do kuchni, chcąc coś ugotować. Wiedziałam, że to Marry przez długi czas gotowała dla Browna, ale ja też czasami chciałam to zrobić. Nie mogła mieć mi tego za złe. Michael w tym czasie poszedł do swojego gabinetu na górę. Powiedział, że nie zamierzał nam przeszkadzać i miał nadzieję, że nie pokłócimy się o to, która miała sprzątać.
– Nie musisz.
– Ale chcę. - Uśmiechnęłam się. – To jest duży dom, więc znajdzie się zajęcie dla nas obu i zajmie to mniej czasu.
– Ja mam dużo czasu. - Zaczęła myć podłogę w kuchni.
– Oczywiście, ale tym razem spędzi go Pani z nami. Z miłą chęcią rozejrzę się po okolicy. A Pani chyba zna ją najlepiej? - Spojrzałam na nią.
– Michael cię oprowadzi.
– Chcę spędzić trochę czasu z kobietą, która jest bardzo ważna w życiu Michaela. - Usiadłam przy blacie. – Uratowała mu Pani życie.
– Jak jeszcze raz powiesz do mnie Pani, to się na ciebie pogniewam. - Uśmiechnęła się i rzuciła we mnie ścierką. – Poza tym, to ty jesteś tą kobietą.
W końcu odpuściła i pozwoliła sobie pomóc. Gdy ona sprzątała w kuchni, posprzątałam na tarasie, w salonie i przed garażem, gdzie nie spodziewałam się takiego bałaganu. Michael zawsze zostawiał kosiarkę przed wjazdem do garażu, tak powiedziała Marry. Wszędzie leżały porozrzucane narzędzia, których również nie chował, bo zawsze mu się przydawały przed wyjazdem do pracy. Pytanie, co naprawiał, skoro przed domem nie widać nic, co mogłoby się psuć. Dowiedziałam się, że Brown sporo czasu spędzał w garażu. Być może coś zajmowało zbyt wiele miejsca, dlatego parkował samochód przed domem. W sumie to może nie miał miejsca na oba i to powód. Marry go o to nie pytała, ale może ja powinnam?
Wyrobiłyśmy się w godzinę i gdy kobieta poszła do siebie, żeby tam na nas poczekać, poszłam po Mike'a, który siedział przy biurku, przeglądając jakieś papiery.
– Gotowe. - Uśmiechnęłam się, stając w drzwiach jego gabinetu. – Dużo bałaganisz.
– Już? - Spojrzał na mnie zdziwiony.
– We dwie jest szybciej. - Podeszłam do niego.
– Ale Marry pewnie zadowolona z tej pomocy nie była? - Objął mnie, gdy usiadłam mu na kolanach.
– Na początku nie, ale co miała zrobić, jak nie dawałam jej spokoju. - Zaśmiałam się. – Narzędzia wrzuciłam ci do koszyka przed domem.
– Dziękuję.
– Czemu nie trzymasz ich w garażu?
– Często są mi potrzebne. - Wstał, stawiając mnie przed sobą.
– A samochód?
– Co z nim? - Spojrzał na mnie.
– Nigdy nie parkujesz go w garażu.
– Jest tam spory bałagan. W sumie nie zaglądam tam, gdy nie muszę. Chodźmy do Marry. - Chwycił mnie za dłoń.
Domek Marry znajdował się na końcu ulicy, której mieszkał Brown. Był malutki i widać, że zadbany. Weszliśmy przez otwartą furtkę i udaliśmy się na tył domu. Kobieta siedziała w swoim ogrodzie, zupełnie jakby na nas nie czekała. Wyglądała na zamyśloną.
– Gotowa? - Michael podszedł do niej.
– Po co ja wam?
– Marry, Alyson chce, żebyś oprowadziła ją po okolicy. Chcemy spędzić z tobą trochę czasu. Pamiętasz, jak spędzałaś go ze mną w każdą niedzielę? -Spojrzał na nią.
– Marry, nie daj się prosić. - Uśmiechnęłam się.
– Michael zna okolice.
– Ale nie tak dobrze, jak ty – powiedział.
Nie odpuściliśmy łatwo i w końcu się zgodziła, ale po jej minie było widać, że była zadowolona. Opowiadała o wszystkim tak, że słuchałam jej z zaciekawieniem. Zaprowadziła nas w miejsce, gdzie się wychowała, gdzie się uczyła i gdzie pracowała. Okolica była naprawdę ładna i zmieniłam zdanie, że to zadupie. Może nie było tu wielu sklepów, a domy były oddalone od siebie o kilka kilometrów, ale było ładnie. Niektórzy spoglądali na nas życzliwie, ale byli i tacy, którzy patrzyli na nas podejrzliwie.
Spojrzałam na Michaela, chcąc o coś zapytać, ale pokręcił głową. Być może miało to coś wspólnego z tą miłą kobietą, która szła obok nas, jakby nic nie zauważając albo udając, że tego nie widziała. W tej chwili była szczęśliwa, a to najważniejsze.
Pod wieczór odprowadziliśmy Marry do domu, która zaprosiła nas na kolacje. Oczywiście nie było mowy, żeby odmówić. Ta kobieta prócz Michaela nie miała nikogo, a on dzięki niej się ogarnął. Widać, że się szanowali i mogli na siebie zawsze liczyć.
– Czemu ci ludzie tak się dziwnie patrzą, gdy ją widzą? – zapytałam, gdy staliśmy przed domem.
– Może lepiej będzie, jak kiedyś zapytasz ją o to sama.
– Nie powie mi.
– Teraz na pewno nie, ale kiedyś tak. Lubi cię, ale potrzebuje czasu. - Spojrzał na mnie. – Nie przejmuj się tym.
– Jak chcesz.
CZYTASZ
Kobieta wybaczy ci wszystko oprócz jednego: że jej nie kochasz. I [ZAKOŃCZONE]
Romance...Czasami w nocy, tak jak dziś, budzę się jeszcze ze strachem, że to się nie skończyło, a ja nadal jestem przetrzymywana. Wstaję wtedy z łóżka i bezradna siedzę na podłodze z podkulonymi kolanami i czekam aż zawita dzień. Wtedy dopiero znika strach...