Lepiej nie było, ale gorzej też nie. Michael z każdym dniem oswajał się z myślą, że zostanie ojcem i chyba zaczął to akceptować. Jednak to nie znaczyło, że za miesiąc przybiegnie z łóżeczkiem i zacznie remontować pokój dla dziecka. Na to nie miałam co liczyć.
– Pojedziemy do rodziców? - Weszłam do jego gabinetu. – Chcę im powiedzieć.
– I nie zamierzasz mnie oszczędzić? - Uśmiechnął się lekko.
– Byłeś przy tym.
– Dlatego, że to moje dziecko Brian wybije zęby mi. - Zaśmiał się. – Nie, dzięki.
– Niby czemu? Jestem dorosła.
– A ja nieodpowiedzialny. Aa no i jestem nieodpowiednim facetem dla jego córki. Muszę dodać, że mnie nie lubi?
– Nie zachowuj się tak. Jeżeli pojadę sama, dopiero wtedy uzna cię za nieodpowiedzialnego.
– Zaraz do ciebie przyjdę – powiedział już poważnym tonem.
Nie zamierzałam sama tłumaczyć się rodzicom z zaistniałej sytuacji.
Michael niechętnie wybrał się tam ze mną. Mogłam być pewna, że po powrocie nie odezwie się do mnie słowem. Trudno, ale przynajmniej będziemy mieć to już z głowy.
– Chodźcie – przywitała nas mama. – Zaraz Lisa przygotuje kolację.
– Jest tata? - Spojrzałam na nią.
– Tak, w salonie. Michael, napijesz się czegoś?
– Nie, dziękuję. - Uśmiechnął się.
Tata oglądał jakiś mecz w telewizji, więc usiedliśmy obok i staraliśmy się mu nie przeszkadzać.
– Chcemy wam coś powiedzieć. - Spojrzałam na Michaela, który nie drgnął ani trochę.
Siedział na kanapie między moim tatą a mną.
– Bierzecie ślub? – spytała zadowolona mama.
Oh, nawet nie wyobrażała sobie, jak bardzo wolałabym, żeby Brown mi się oświadczył niż być w nieplanowanej ciąży.
– Nie mamo...
Myślałam, że to będzie łatwiejsze.
– Alyson jest w ciąży – dokończył spokojnie Michael, czym mnie zaskoczył.
– Co? - Tata spojrzał na nas zdziwiony, a mama nie wiedziała, co powiedzieć.
– Za kilka miesięcy, siedem? - Spojrzał na mnie, a ja przytaknęłam. – Zostaniemy rodzicami, a wy dziadkami, czy tego chcecie, czy nie. - Wzruszył ramionami.
– Alyson, to prawda? – upewniała się mama.
– Tak, mamo. - Zerknęłam niepewnie na tatę, który zdenerwowany wstał.
– Teraz dopiero mnie nienawidzi – szepnął mi do ucha. – Mam nadzieję, że jesteś zadowolona. Ja bym był.
Mógł sobie darować chociaż teraz. Akurat po tacie spodziewałam się takiej reakcji, ale wiedziałam, że mu przejdzie.
Wyjęłam kartkę z wynikami i zdjęciem z USG, i położyłam na stole. Wiedziałam, że nie widać na nim nic poza maleńką kropką, ale to moje dziecko. Michael od razu wziął je w dłoń, jeszcze zanim rodzice zdążyli cokolwiek zobaczyć. Przyglądał się w jeden punkt z dobre dwadzieścia minut, zanim tata wziął od niego zdjęcie. Próbowałam wyczuć, w jakim mój facet był nastroju. Objął mnie ramieniem i przytknął usta do mojego ucha.
– Czemu mi wcześniej nie pokazałaś? – wyszeptał.
– A co by to zmieniło? - Spojrzałam na niego niepewnie.
– Kocham cię. - Pocałował mnie w czoło, tuląc do siebie.
Objęłam go w pasie, zerkając na rodziców, którzy siedzieli cicho, patrząc na siebie. Jednak po chwili odezwał się tata.
– Co zamierzacie zrobić?
– Wychować to dziecko – powiedział Michael.
– Wiesz, że to nieodpowiedzialne? Ona ma jeszcze tyle czasu, żeby się wyszaleć, a ty zrobiłeś jej dziecko.
– Już to zrobiłam, tato.
– Wiem, Brian, ale to już się stało. Musimy się z tym pogodzić.
– Bystry jesteś! – podniósł głos. – Myślałem, że po wypadku trochę zmądrzałeś!
– Brian, uspokój się. - Mama chwyciła go za ramie. – Uważasz, że co powinni zrobić?
– Nie usunę, jeśli to masz na myśli. - Wstałam. – To by dopiero było nieodpowiedzialne.
– Studia trzeba było skończyć, a nie!
– Nie uszczęśliwiłoby mnie to.
– Ale dziecko z Brownem tak – zakpił. – Mogliście zaczekać.
– Chcieliśmy – odpowiedział Mike.
– Co ty chcesz przez to powiedzieć? - Tata stanął naprzeciwko niego i chyba miał ochotę mu przywalić.
– Domyśl się – zakpił
– Nie wierzę, że jesteście aż tak nieodpowiedzialni! – wrzasnął.
– Przestań! – krzyknęłam. – Po tym, co mnie spotkało, myślałam, że mogę na ciebie liczyć, a ty co? Nie obchodzę cię. To, że wpadliśmy, znaczy, że mam nie kochać tego dziecka? Tato, przecież to część mnie i Michaela. Ono jest dla mnie ważne i nie pozwolę go skrzywdzić. Sam jesteś rodzicem, który chronił swoje dzieci od zawsze, więc powinieneś to zrozumieć.
– Ciebie nie uchroniłem – powiedział pod nosem.
– Alyson. - Michael podszedł do mnie.
– Ty też ostatnio wcale lepszy nie byłeś. - Spojrzałam na niego z wyrzutem. – Będziesz ojcem i jeżeli tego nie zaakceptujesz, to nie zmieni tego nawet nasza miłość.
– Róbcie, co chcecie. - Ojciec wściekły machnął ręką i wyszedł.
– A ty co nie powiesz nic, mamo? Idź za nim. To wychodzi ci najlepiej. - Patrzyłam na nią.
– Nie bądź niesprawiedliwa.
– Ty za to jesteś. - Zabrałam ze stołu kartkę z wynikami i zdjęcie USG.
Michael miał rację, że nie chciał tutaj przyjeżdżać, a ja naiwna wierzyłam, że przyjmą to lepiej.
Czekałam w samochodzie na Browna, który rozmawiał z moją mamą. Nie uszczęśliwię wszystkich, ale dam mojemu dziecku wszystko, na co zasługuje, a zasługiwało na rodziców, którzy będą je kochać.
– Twoja mama kazała przekazać ci, że się cieszy. - Wsiadł do samochodu.
– Jakoś nie umiała tego pokazać.
– Inaczej to sobie wyobrażali. - Patrzył na mnie.
– Zawiodłam ich, nie pierwszy raz. - Wzruszyłam ramionami.
– Wiem, że chciałabyś, żebym się cieszył.
– Nie musisz – odburknęłam.
– Tylko to wcale nie znaczy, że nie pokocham tego malucha. - Położył mi dłoń na brzuchu.
– A pokochasz? - Spojrzałam na niego zaszklonymi oczami.
– Tak jak ciebie. - Pocałował mnie.
– Dziękuję, że im wszystko powiedziałeś. - Objęłam go za szyję.
– Wiesz, że teraz nie możemy zostawić sprawy porwania i Damiana? - Spojrzał mi w oczy. – Muszę ci zapewnić bezpieczeństwo na tyle, ile potrafię, a ty obiecałaś, że pozwolisz się kontrolować.
– Jest aż tak źle?
– Tego nie wiem, ale nie będę was narażać. Obiecaj mi, że się dostosujesz, bo inaczej nie będę w stanie zaakceptować sytuacji, w jakiej się znaleźliśmy. - Znowu mnie pocałował tyle, że tym razem pogłębiłam pocałunek.

CZYTASZ
Kobieta wybaczy ci wszystko oprócz jednego: że jej nie kochasz. I [ZAKOŃCZONE]
Romance...Czasami w nocy, tak jak dziś, budzę się jeszcze ze strachem, że to się nie skończyło, a ja nadal jestem przetrzymywana. Wstaję wtedy z łóżka i bezradna siedzę na podłodze z podkulonymi kolanami i czekam aż zawita dzień. Wtedy dopiero znika strach...