Nagle jeden z nich potknął się (o powietrze) i niebezpiecznie zbliżył swoją twarz do podłogi. W ostatniej chwili udało mi się go złapać. Chyba właśnie stałam się bohaterką. Był dość ciężki, ale dałam radę go podtrzymać. Chłopak nie ucierpiał w żaden sposób i po chwili wstał. Nieszczęście spotkało mój telefon. Zapytałam chłopaka, czy wszystko w porządku. Powiedziałam to w języku angielskim, bo polskiego prawdopodobnie by nie zrozumiał. Mam dobre oceny z tego przedmiotu, ale gdy przyjdzie użyć go w praktyce to nie mogę słowa wykrztusić. "Mam nadzieję, że teraz moje umiejętności nie zawiodą." Wracając do całej sytuacji w windzie. Chłopak zaczął mnie przepraszać i dziękować za 'uratowanie życia'. Spojrzałam nieco dalej. Ujrzałam tam nastolatka, który ukrywał śmiech. Nie mam pojęcia, co go tak ucieszyło. W tym momencie zaczęłam przypatrywać się nieznajomym. Byli do siebie podobni. Nie, chwila, czekajcie. ,,PRZECIEŻ TO MARCUS I MARTINUS. Jak ja mogłam ich nie poznać. Muszę się opamiętać. Zachowuj się naturalnie. Oddychaj." -myślałam.
-Cześć, jestem Marcus -rozpoczął Marcus.
-Kamila -powiedziałam, gdy się ocknęłam.
-Ja nazywam się Martinus. Masz piękne imię. W naszym kraju jest ono rzadko spotykane. Jeszcze raz bardzo przepraszam, że na Ciebie wpadłem. Naprawdę nie chciałem. To wszystko przez Marcusa. Dziękuję też, ze mnie złapałaś. Mogło się skończyć źle. Dziękuję -oznajmił Martinus.
-Miło was poznać -odpowiedziałam. Nie zamierzam im mówić, że ich znam. Przynajmniej nie teraz. Nie dowierzam, że ich spotkałam. Tochybajakiścud.
-Skąd po... - zapytał, a raczej chciał zapytać Martinus.
-Też idziesz na kolację? -zagadnął Marcus.
-Zgadza się, o już wysiadamy. To na razie! -krzyknęłam, wysiadając. Byłam czerwona jak burak. Miałam nadzieję, że tego nie zauważyli. Co wtedy by sobie o mnie pomyśleli?
Muszę przyznać, że nie spodziewałam się, iż tak pięknie wyglądają. Wiecie jak to jest. Oglądając zdjęcia gwiazd w Internecie nie wiadomo, czy mają oni makijaż, czy użyto Photoshopa a może fotografia jest w pełni naturalna. W każdym razie wyglądali niemal tak samo jak na zdjęciach. No może mieli bardziej widoczny trądzik i nieco rozczochrane włosy. Chociaż moja fryzura był o niebo gorsza, gdyż nie czesałam się po podróży. Co za wstyd... Zaprzepaściłam też szansę na poznanie ich. No trudno. I tak miałam opuścić Tajlandię za 10 dni a potem 'nasz kontakt' przepadłby.
Teraz czas coś zjeść. Szukałam rodziców i siostry, ale chyba gdzieś poszli. Czyli muszę zjeść sama. Wzięłam swoją porcję i usiadłam przy trzyosobowym stoliku. Spojrzałam na kolejkę i ujrzałam w niej bliźniaków. Wydawało mi się, że jeden z nich się na mnie patrzył. Nie wiem, który, ponieważ szybko odwróciłam głowę. Gdy idę miastem zawsze myślę, że wszyscy się na mnie patrzą. To jest taka moja mała "paranoja". Po 5 minutach do mojego stoliku podszedł Marcus z Martinusem.
-Cześć to znowu my. Możemy się dosiąść, bo nigdzie indziej nie ma miejsca? -zapytali z niezwykłą uprzejmością w głosie. Nie spodziewałam się, że tak sławne osoby chcą rozmawiać i w ogóle siedzieć z zwykłymi, napotkanymi ludźmi. To bardzo miłe.
-Oczywiście -odpowiedziałam wskazując im miejsca przy stoliku. "Mam nadzieję, że tym razem nie obleje mnie rumieniec."
Rozmowa całkiem nieźle się kleiła. Powiedzieliśmy o sobie podstawowe rzeczy (ile mamy lat, skąd pochodzimy, czym się interesujemy). Zainteresowali się Polską i prosili, abym coś więcej im opowiedziała o tym pięknym kraju. Obiecałam, że kiedyś się spotkamy i porozmawiamy o naszych ojczyznach. Zostałam miło zaskoczona, ponieważ znali kilka polskich słówek i łamańców językowych. Świetnie mi się rozmawiało z nimi. O dziwo nie byłam skrępowana i przełamałam nieśmiałość. Kolejnycud. Oni również chętnie się wypowiadali. Z czasem temat zszedł na rodzinę i nasze śmieszne historie. Nie wierzyłam, że kiedyś będę opowiadała MARCUSOWI I MARTINUSOWI moje wpadki. Niestety kolacja nie może trwać wiecznie. Szkoda. Wstałam od stołu i pożegnałam się z chłopakami. Przykro było mi odejść, bo nie wiadomo, czy się jeszcze zobaczymy. Może już mnie zapomnieli? Zaczęło zbieram mi się na płacz. Ostatecznie się powstrzymałam. Ruszyłam w kierunku pokoju. Nagle usłyszałam jak ktoś woła mnie po imieniu. Odwróciłam się i zobaczyłam Martinusa.
-Kamila! Zostawiłaś portfel w restauracji! -powiedział zdyszany.
-Emm. Wiesz, to nie mój portfel. Nie miałam przy sobie żadnego portfela.
-Nie? Ach, rzeczywiście. To mój portfel. Ale... skoro już się tak.. skoro już tak się spotkaliśmy To może przyszłabyś do mojego i Marcusa pokoju? Numer 406, 7 piętro. Miałaś nam opowiedzieć coś o Polsce -zaproponował blondyn.
-Yy, a może to wy do mnie przyjdziecie? Pokój numer 456, również 7 piętro. Przyjdźcie za chwilę.
-No pewnie, czemu nie? O której możemy przyjść?
-Jak chcecie -odparłam a na mojej twarzy pojawił się ogromny, szczery uśmiech i rumieniec.
-Wpadniemy za 30 min. Do zobaczenia!
Jaki on ma nieziemski uśmiech. A te jego czekoladowe oczy? Po prostu raj! Moje ciało przeszły przyjemne dreszcze. Co się dzieje?
Po chwili ocknęłam się i dotarło do mnie to, co przed chwilą się wydarzyło. "CO? Marcus i Martinus w moim pokoju? Nie wierzę! To chyba sen. Za 30 minut w moim pokoju. Mam tam całkowity bałagan. Zaczęłam biec do pokoju jak poparzona przy okazji szczerząc się jak głupia. Muszę to wszystko trochę ogarnąć! Mam nadzieję, że siostra mi pomoże."
CZYTASZ
OK, spójrzmy na to z drugiej strony... M&M
FanfictionMówią, że pieniądze szczęścia nie dają. To może jest prawdą, ale z pewnością pieniądze wywracają nasz świat do góry nogami. Tak było w moim przypadku. Skrajne marzenia zamieniły się w rzeczywistość. Poznałam ich. Naprawdę ich poznałam. Moje kolorowe...