56. Przegrana

634 45 3
                                    

W sobotę wieczorem udaliśmy się na koncert, gdzie spotkałam Kacpra i jego rodzinę. Co za niesamowity zbieg okoliczności. Nasi rodzice zaczęli się zachwycać naszym występem, a mamy komentowały stroje, dekoracje i ogólnie wszystko, co się dało. Jak to mamy. Moja rodzicielka i ojciec zostali zaproszeni na kolację. Mhmmm, ile w tym roku nawiązali lub odnowili znajomości...

W następnych dniach powróciłam do rutyny. Chodziłam do szkoły, spotykałam się z rówieśnikami i uczyłam się. W czwartek wypadł termin pisania konkursu z norweskiego, więc nie poszłam do szkoły. Moja mama zawiozła mnie na miejsce, gdzie miały odbyć się zawody. Bardzo, ale to bardzo się stresowałam. Odetchnęłam z ulgą, kiedy zobaczyłam arkusze papieru. Pytania i polecenia były naprawdę proste. Oddałam test jako jedna z pierwszych a następnie udałam się do pomieszczenia dla uczestników konkursu. Poznałam nowych ludzi, których interesowała Norwegia. Łatwo więc znaleźliśmy wspólny język. Rozmawialiśmy o tamtejszych tradycjach, zwyczajach i porównywaliśmy je do polskich. Potem nadszedł czas wyniku. Głęboko wierzyłam, że znajdę się w najlepszej piątce. Przecież napisałam wszystko, prawdopodobnie, dobrze. Na pewno znalazł się ktoś lepszy ode mnie, ale różnica punktów nie mogła być zbyt duża.

Przeczytali moje imię i nazwisko - Kamila Milczewska. Nogi się pode mną ugieły. Odebrałam dyplom i... I zajęłam 11 miejsce na 40 uczestników. Do oczu napłynęły mi łzy. Od 10 miejsca były wyróżnienia i nagrody. Gorzej nie mogło być. Chwilę później podeszli do mnie inni uczestnicy oraz nauczyciel i zaczęli gratulować. Ja chciałam jak najszybciej opuścić tamto miejsce. Może i konkurs nie był na wagę złota, ale dla mnie znaczył wiele. Myślałam, że norweski to "mój język" i ten turniej to udowodni. Chciałam też zaimponować bliźniakom. Chciałam się także dowartościować. To miał być taki "sprawdzian motywacji". W końcu dobrowolnie się zapisałam na naukę tego języka i konkurs mógł pokazać, jak dużo ambicji i siebie wkładam w samorealizację. Już wolałam uzyskać 40 miejsce niż tą pechową 11. W domu wszyscy zaczęli mnie pocieszać, że to nie jest ważne a 11 pozycja to świetny wynik. Ja nie wierzyłam, jak to się stało. Przecież poświęciłam tyle czasu i energii na ćwiczenia. Nawet rodowici Norwegowie mi pomagali i na co to wszystko? Jacyś idioci, którzy nie mieli pojęcia, gdzie leży Norwegia, zajęli miejsce na podium, a ja zostałam w tyle. W jednej chwili uleciała ze mnie cała siła i motywacja. Pozwoliłam swobodnie lecieć łzom. Nigdy wcześniej nie przejmowałam się tak konkursami i głupimi wynikami. Raz zajęłam przedostatnie miejsce i się cieszyłam. Cóż więc stało się tym razem? Sama siebie nie poznawałam.

Szlochałam przez dwie godziny aż nadszedł czas, kiedy musiałam przygotować się na zajęcia taneczne. Błagałam mamę, aby pozwoliła mi zostać w domu, jednak nie zgodziła się, mówiąc, że wyjście do ludzi dobrze mi zrobi. Miałam nadzieję, że chociaż w tańcu mi się poszczęści i razem z Kacprem dostaniemy się do kolejnego etapu. Myliłam się. Nie zostaliśmy wybrani. Lepsza okazała się para z IIB. Nie miałam już siły płakać ani się złościć. Po prostu się roześmiałam. Najgorsze w tym wszystkim było to, że zawiodłam Kacpra. Gdyby nie ja, na pewno by to wygrał. W końcu, oprócz tych nędznych kursów, uczył się tańczyć w jednej z lepszych szkół i miał do tego talent. To ja wszystko zepsułam. Widziałam, jak mu zależało i widziałam, jak przejął się wynikiem. Głupio było mi się do niego odezwać. Czułam, że jest na mnie zły. Ja także byłam na siebie zła. Mogłam się bardziej do tego przyłożyć. Po powrocie do domu chciałam się komuś wygadać i ponarzekać. Niestety nikt mnie nie rozumiał. Mieli rację, że to, że się nie udało to nie koniec świata, ale w tamtym momencie nie docierało to do mnie. Zadzwoniłam do Martinusa, jednak on miał ważne próby przed koncertem i nie mógł rozmawiać. Powiedział tylko, że odezwie się, kiedy pojawi się okazja. Został mi ostatni sposób na poprawę humoru - sen. Trzeba przyznać, że spanie to najlepsze lekarstwo na wszystko. Położyłam się do łóżka i przytuliłam do ukochanego, lecz starego pluszaka.

OK, spójrzmy na to z drugiej strony... M&MOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz