🚧🚧🚧🚧🚧🚧
Druga z czterech części maratonu
🚧🚧🚧🚧🚧🚧
Gdy byliśmy już wewnątrz domu, Martinus przygotował mi i przy okazji Emmie oraz Marcusowi kolację. To było bardzo miłe z jego strony. Wszyscy śmialiśmy się i żartowaliśmy. Młodszy z braci też już się trochę wyluzował. W pewnym momencie zorientowałam się, że w domu nie ma nikogo oprócz nas.
-Ej, gdzie są nasi rodzice? -zapytałam.
-Znajomi naszych rodziców zaprosili ich wszystkich na jakąś kolację. Mają tam zostać na noc -wyjaśnił mi Marcus.
-Kaśka pojechała z nimi? -spytałam zaskoczona nieobecnością siostry i opiekunów.
-To ty nic nie wiesz? -zdziwiła się Emma.
-O czym?
-Kaśka poznała tu jakiegoś chłopaka, który, moim zdaniem, wpadł jej w oko. Podobnie jak ona jemu -stwierdził Martinus.
-Co? Kiedy? Przecież ona z domu nie wychodziła, chyba że z nami. Czemu ja nic o tym nie wiem?
-Jak to nie wychodziła? Dzisiaj była u niego pół dnia. Poznali się na dzisiejszym spotkaniu. Nie zwróciłaś uwagi na to, ile ze sobą rozmawiali? -odparł Tinus.
-Nie zauważyłam. A teraz nadal jest u niego? O tak późnej porze? -było mi głupio, że nie zauważyłam tego, co dzieje się u mojej siostry, więc zmieniłam nieco temat.
-Zapewne teraz przechadzają się po Trofors. Może siedzą nad rzeką? Wyluzuj się trochę. Kaśka jest już dorosła. Poza tym zaraz powinna wrócić -uspokajał mnie Marcus.
-Czyli dom jest teraz pod waszą opieką?
-Pod moją. Jestem najstarszy i najodpowiedzialniejszy -odezwał się ponownie Mac.
-Ty jesteś odpowiedzialny? -zaśmiał się z brata Tinus. -Ale nie martw się. Potrafimy zadbać o dom, o siebie i o Emmę. O Ciebie też zadbamy -zwrócił się do mnie po czym objął mnie ramieniem.
-No a teraz jedz, bo za chwilę idziemy -ponagliła mnie dziewczyna.
Było około 20.30 a za pół godziny w telewizji mieli emitować mecz ulubionego klubu Martinusa -Chelsea fc i innej drużyny. Oczywiście zaplanowaliśmy, że będziemy oglądać to starcie. Poszłyśmy z Emmą do jej pokoju, aby poukładać puzzle i zrobić małą sesję zdjęciową. W tym samym czasie, bliźniacy robili coś na dole. Emma jest naprawdę miłą i sympatyczną dziewczyną. Chętnie rozmawia i się wygłupia. Oglądając czasami filmiki z Emmą na kanale bliźniaków, miałam wrażenie, że jest ona rozpuszczonym dzieckiem. Dużo się pomyliłam. Nie warto jednak oceniać ludzi po okładce.
Kilka minut przed rozpoczęciem transmisji meczu, weszłam do salonu, gdzie WSZYSCY mieliśmy ją oglądać.
-Przygotowałem dla ciebie łożę na kanapie -powiedział Martinus.
-Tinuuuus, ale po co? Mnie naprawdę nic nie boli i nic mi się stało. Gdyby coś mi się działo, dowiedziałbyś się jako pierwszy. Nie martw się tak.
-Ale mam trochę wyrzuty sumienia. Poza tym przygotowałem ci to legowisko, bo chciałem być miły -tłumaczył się blondyn.
-Jesteś już niezwykle miły, nie musisz być jeszcze milszy -odparłam i usiadłam na kanapie. Martinus przykrył mnie kocem i odszedł kierując się w stronę schodów.
-Gdzie idziesz? Za chwileczkę zaczyna się mecz. Myślałam, że chcesz go pooglądać -spytałam zdziwiona jego zachowaniem.
-Tak, ale pooglądam w swoim pokoju. Nie chcę cię męczyć swoją obecnością.
-Przecież dobrze wiesz, że lubię twoje towarzystwo. Jesteś na mnie zły? -spytałam, bo nie miałam pojęcia, o co mu chodzi.
-Nie, ale ten wypadek...
-Martinus! Nic mi się nie stało i nic mnie nie boli. Mogę chodzić, mówić, jeść. Naprawdę nic się nie stało. Po prostu dostałam piłką w głowę. Wiesz, ile razy takie coś zdarzyło mi się na wychowaniu fizycznym w szkole? A teraz chodź tu, oglądać ze mną mecz, bo nie chcę siedzieć sama.
-Ale...
-Chodź -tym razem powiedziałam to bardziej stanowczo.
Martinus w końcu przyszedł i usiadł obok mnie a ja przykryłam go kocem. Po chwili dołączył do nas Marcus. Mecz okazał się nie być tak interesujący jak się spodziewałam, więc chcąc, nie chcąc moja głowa spoczęła na ramieniu Martinusa a ja usnęłam. Poczułam jeszcze jak bawi się moimi włosami.
CZYTASZ
OK, spójrzmy na to z drugiej strony... M&M
FanfictionMówią, że pieniądze szczęścia nie dają. To może jest prawdą, ale z pewnością pieniądze wywracają nasz świat do góry nogami. Tak było w moim przypadku. Skrajne marzenia zamieniły się w rzeczywistość. Poznałam ich. Naprawdę ich poznałam. Moje kolorowe...