2.105. Dzwoń do mnie

222 31 1
                                    

Hej kochani!

Wybaczcie, że trzymałam Was w niepewności, ale już mogę Wam wszystko powiedzieć. W sobotę lub w piątek (nie wiem, bo ekhem... internet) na tym, tak tym opowiadaniu, wybiło 50 tysięcy wyświetleń! Jestem tak bardzo szczęśliwa! Wiem, że piszę to za każdym razem, gdy wybija jakaś okrągła liczba, ale ja naprawdę czegoś takiego nie oczekiwałam, gdy zaczynałam tę książkę pisać. To czy zasłużyłam na tyle tysięcy, czy nie, to już Wy powinniście ocenić. Chciałam Wam podziękować za to, że czytacie tę książkę, mimo że nie jest ona prima sort, zawiera wiele błędów i bywa nudna. Myślałam, żeby zrobić indywidualnie podziękowania, ale takie coś zrobię, gdy zakończę pisanie tej książki. Dlatego też dziękuję Wam wszystkim, bez wyjątku.

Druga kwestia tooo... Dziś mija równo dwa lata odkąd zaobserwowałam Marcusa i Martinusa na Instagramie! Wooo! Dlatego, że nie wiem, kiedy dokładnie wybiło te 50 tysięcy, uznajmy, że stało się to 19 sierpnia 2018 roku, czyli dziś. 

Z okazji tej pięknej liczby prezentuję Wam poniżej 5 rozdziałów po mniej więcej 1000 słów (znów zbyt późno ogarnęłam, że muszę coś przygotować, więc wyszło tylko pięć i jeszcze ten Internet zdrajca utrudniał mi pisanie).

Po długim wstępie przejdźmy do właściwiej części.

Miłego czytania, kochani! Jeszcze raz dziękuję 😊❤😍😘



We wtorek dzień wyglądał ciekawiej. Nie mówię, że poniedziałek był nudny, bo to byłoby wielkie kłamstwo, ale drugi dzień tygodnia zaskoczył mnie pewną informacją. Wstałam wcześnie rano, budząc Harvey'ego. Nie zrobiłam tego specjalnie. Chłopaka zbudziło światło w korytarzu, które zaświeciłam, idąc do łazienki. Podreptał razem ze mną do kuchni, gdzie pomógł mi przyrządzić śniadanie. Zjedliśmy wspólnie, a w trakcie oczekiwania na zejście Maxa, usiedliśmy na kanapie i włączyliśmy telewizor. Starałam się tłumaczyć chłopakowi niektóre fragmenty z młodzieżowego filmu. W trakcie reklam ogarnęło mnie potężne znużenie. Nawet nie wiem kiedy, położyłam głowę na kolanach Harvey'ego i zasnęłam. Zbudziło mnie schodzenie Maxa po schodach.

-Nie przerywajcie swoich czułości –zaśmiał się młodszy z braci.

-Dzięki. Śniadanie jest na stole. Gdybyś chciał herbatę, to pierwszy pojemnik po lewej od zlewu -ziewnęłam i znów położyłam się na Harvey'm. Było mi tak całkiem wygodnie.

Gdy wstałam, przystąpiłam do robienia obiadu. Była godzina jedenasta, ale wiedziałam, że z moimi średnio rozwiniętymi umiejętnościami kucharskimi, obieranie ziemniaków i zamieszanie ciasta może potrwać dłużej. Harvey, w przeciwieństwie do Maxa, który miał w nosie to, co się dzieje dookoła, próbował mi pomóc, ale zranił się już przy obieraniu gotowanej marchewki i musiałam wykluczyć go z gry. Musiałam opatrzyć jego malutkie przecięcie. Przyznam, że był dzielny. Nie płakał. Mimo że Harvey zapierał się, że dalej mi pomoże, nie zgodziłam się. Powiedziałam, że stwarza zagrożenie dla mnie i dla siebie.

Po południu zajęłam się pakowaniem walizki na środowy wyjazd. Kiedy skończyłam, poszłam pomagać lub przeszkadzać, jak kto woli, bliźniakom. Kiedy wykonałam wszystkie zadania, udałam się do pokoju, by chwilę odsapnąć. Wtem przyszedł do mnie Harvey i zaczął nawijać jakieś głupoty. Nawet nie starałam się zrozumieć, co ma mi do przekazania, bo paplał jak szalony i mieszał wszystkie słowa w jedno. Chyba musiałam mieć w tym momencie dziwną minę, bo chłopak umilkł i posłał mi szczery, radosny uśmiech. Nagle coś zaprzątnęło jego uwagę.

-Naprawdę powiesiłaś te wierszyki, które dałem ci w zeszłym roku na święta, na ścianie? –zdziwił się brunet.

-A nie mówiłam, że tak zrobię? -uśmiechnęłam się.

-Nie wierzę. Myślałem, że tylko tak mówisz.

-Nie rzucam słów na wiatr -wzruszyłam ramionami.

-Czekaj, czekaj, a czy to nie są...? Nie -powiedział sam do siebie chłopak.

-Tak.

-Nie. Czy to jest nasze pierwsze wspólne zdjęcie podczas naszego pierwszego, niezapomnianego spotkania? -spytał.

-Owszem -pokiwałam głową.

-I też oprawiłaś je w ramkę i postawiłaś na biurku -zauważył chłopak.

-Zgadza się. Specjalnie w widocznym miejscu, żebym mogła na nie spojrzeć, gdy będę miała gorszy dzień. Ta fotografia zawsze poprawia mi humor -oznajmiłam.

-Gdy masz gorszy dzień, to dzwo...

-To mam dzwonić do ciebie. Wiem. Powtarzałeś mi to milion razy.

-Po prostu troszczę się o moją najlepszą przyjaciółkę. Mój skarb.

-Hah, jesteś niesamowity. I pamiętaj, że ty też musisz, nie - możesz, dzwonić do mnie, gdy masz problem. Wiesz o tym, prawda?

-Tak.

-O, to moi przyjaciele, Julka i Piotrek –zawołałam, gdy usłyszałam dzwonek do drzwi i pociągnęłam chłopaka za rękę. Po drodze natrafiliśmy na Maxa i wszyscy pobiegliśmy, by przywitać gości.

Zaprosiłam Julkę i Piotrka na noc. Uznałam, że to dobra okazja, by wcześniej trochę poznali Maxa i Harvey'ego. Jeszcze jednym plusem było to, że następnego dnia rano, wszyscy mogliśmy wyruszyć z jednego miejsca nad jezioro. Kiedy nastąpiło już krótkie zapoznanie, miałam czas na rozmowę z moimi przyjaciółmi. I wtedy dowiedziałam się czegoś bardzo ciekawego.

OK, spójrzmy na to z drugiej strony... M&MOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz