20. Ach, te róże

1K 74 2
                                    

Tak, nieśli w rękach róże, które następnie podarowali mi, siostrze i kuzynce. Powiem szczerze, że byłam pozytywnie zaskoczona tym gestem. Do tej pory, róże lub inne kwiatki dostawałam od taty lub od chłopaków z klasy, gdyż nasza wychowawczyni im kazała z okazji walentynek. Teraz podarunek wręczyło mi dwoje przystojnych nastolatków, dalekich kuzynów Ani, choć byliśmy umówieni tylko do kina. Tak czy inaczej, przyjęłam prezent i ruszyliśmy w stronę sali. Podczas trwania filmu, nie mogłam skupić się na ekranizacji, ponieważ moją uwagę rozpraszały myśli o moim szkolnym "ukochanym". Nie potrafię określić, dlaczego, ale bliźniacy bardzo mi go przypominali. Zarówno z charakteru,  jak i z wyglądu. Myślałam, że mi przeszło, ale jednak się myliłam...

-I jak ci się podobał film? -rozpoczął rozmowę chyba Max. Nadal ich nie odróżniam.

-Film? Był w porządku. Nie spodziewałam się, że chłopcom w takim wieku podobają się komedie romantyczne -odpowiedziałam wyrwana ze swoich myśli.

-No tak średnio, ale ten był fajny.

-A mi się nie podobało! Chciałam jakąś bajkę -powiedziała Ania i założyła ręce na klatkę, udając obrażoną.

-Oj Ann, to może pójdziemy kiedyś na plac zabaw? Na przykład po jutrze? -zaproponował Harvey.

-Ja akurat nie mogę -odezwała się Kaśka.

-Ale Kamila może! Prawda? Pójdziesz ze mną? -nalegała Ania.

-No, dobrze -zgodziłam się i spojrzałam morderczym wzrokiem na siostrę. Dlaczego niby nie może i zostawia mnie samą?


-Halo, Kamila! -Harvey machnął mi przed oczami ręką.

-Emmm, co....? -spytałam, gdy się ocknęłam.

-O czym ty tak myślisz? Pytałem, czy... -zaczął Max.

-Czy podobają ci się róże? -przerwał mu Harvey.

-A pewnie, nigdy wcześniej nie dostawałam. Naprawdę miła niespodzianka. Dziękuję.  

-Nasza mama wybierała -powiedzieli i zaczęli się śmiać.

Powrót do domu spędziłam właśnie w tym jakże świetnym towarzystwie. Nie no bez przesady, bliźniacy byli mili i zabawni także w sumie fajnie. Tak jak się umówiliśmy, po jutrze udaliśmy się do "figielka". Ania bawiła się z Tilly a opiekowali się nimi Max i Harvey. Tilly widziałam pierwszy raz na oczy, ale dziewczyna już wcześnie o mnie wiedziała. Ja przeważnie siedziałam na kanapie i pisałam z Marcusem i Martinusem. Pisaliśmy razem, lecz nasze rozmowy wyglądały głównie tak: "co tam?", "Co robisz?", "Wszystko w porządku?", "Co wczoraj robiłaś?". W sumie lepsze to niż nic. Norwegowie już nic nie wspominali o "klonach", znaczy się kiedyś napisali coś, lecz szybko skończyli temat. Były to rozmowy sztywne i nudne. Owego dnia pisaliśmy jeszcze o wyjeździe mojej rodziny do ich ojczyzny.


Już jutro mieliśmy wyjechać do Norwegii. Niby się cieszyłam, że ujrzę moją rodzinę, lecz zobaczę też Marcusa i Martinusa a przed spotkaniem z nimi czułam strach. Nie, żebym się ich bała, ale martwiłam się jak zareagują na mój widok z powodu ostatniej sprzeczki. Niby wszystko sobie wyjaśniliśmy podczas naszych krótkich rozmów, lecz czułam, że nadal mają do mnie urazę i nie miałam pojęcia dlaczego.



OK, spójrzmy na to z drugiej strony... M&MOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz