77. Poza podium

474 35 8
                                    

Ostatnie dwa tygodnie kwietnia były naprawdę zwariowane. Codziennie chodziłam na treningi, gdyż wcześniej nie odbywały się za często ze względu na egzaminy gimnazjalne, które czekały Kacpra. Układu należało się nauczyć perfekcyjnie. Instruktorzy z przerażeniem patrzyli w kalendarz i na termin konkursu. Kazali całej ekipie przez kilka godzin ćwiczyć bez większych przerw. Ja odnalazłam iskierkę motywacji i nie chodziłam na zajęcia wyłącznie z przymusu, ale dlatego, że chciałam i sprawiało mi to radość. Zmiana nastawienia spowodowała, że taniec lepiej mi wychodził i miałam więcej sił. Sił miałam więcej, ale czasu miałam znacznie mniej, przez co zaniedbywałam odrobinę rodzinę i Martinusa.

Na początku maja odbył się konkurs taneczny. Przygotowań było wiele i przyznam, że całkiem ładnie nam ten układ wychodził. Jednak nie obyło się bez problemów. Instruktorzy usunęli niektóre "akrobatyczne" kroki po tym, jak prawie złamałam Kacprowi nos. To była koszmarna sytuacja i w dodatku żenująca, którą najchętniej usunęłabym ją ze swojej pamięci. Bowiem uderzyłam chłopaka tak mocno, że poleciała mu krew z nosa. Ogarnęło mnie przerażenie i już sekundę po wypadku dostałam wyrzutów sumienia. Niewiele dzieliło mnie od porzucenia kariery tancerki, lecz, na szczęście, okazało się, że to tylko niewinne, krótkie krwawienie i wszystko jest w porządku. Od razu porzuciłam swoje wcześniejsze zamiary. Po czasie oboje się z tego śmialiśmy, a Kacper nie miał do mnie pretensji. Jeśli chodzi o sam występ - uczestników było co nie miara, stresował się chyba każdy, ale poza tym panowała przyjazna i radosna atmosfera. Między zawodnikami nawiązały się nowe znajomości. Poznałam wielu młodych utalentowanych ludzi z pasją i zamiłowaniem do tańca. Kiedy nadszedł czas na moje i Kacpra przedstawienie, mogłam liczyć na wsparcie nowo poznanych osób.

Na początku weszli na scenę poboczni tancerze a następnie ja z moim partnerem. Strach minął i mogłam normalnie funkcjonować. Po raz drugi w życiu naprawdę wczułam się w rytm i dałam się ponieść muzyce. Zostaliśmy nagrodzeni salwą braw za nasze wyczyny. Pełni satysfakcji i poczucia spełnienia odeszliśmy z Kacprem na bok i cierpliwie oglądaliśmy inne występujące pary. Na samym końcu konkursu oceniający ogłosili werdykt:

-trzecie miejsce - nie my,

-drugie miejsce - nie my,

-pierwsze miejsce - ... też nie my.

Nie znaleźliśmy się nawet w pierwszej piątce, ale otrzymaliśmy wyróżnienie przyznawane parom, które zajęły miejsce powyższej piętnastego. Ktoś może powiedzieć, że to żadne osiągnięcie, ale nie zgodzę się z nim - to, że JA miałam zaszczyt występować na szczeblu wojewódzkim było sporym wyczynem. Nie mówię tu o Kacprze, który na swoim koncie miał już podobne nagrody, ale o sobie - amatorce. Wróciłam do domu zadowolona i pewna siebie, Kacper może trochę mniej. Rodzice chodzili dumni jak paw. Podjęli decyzję, że po wakacjach zapiszą mnie do szkoły tanecznej jako prezent za dobre oceny. Właściwie to nie miałam nic przeciwko, bo nawet mi się trochę spodobał tańczenie. Przypomniałam sobie także o Martinusie, z którym ostatni raz rozmawiałam dzień przed zawodami. Pisaliśmy dość długo i chłopak, aby bardziej mnie zmotywować i wesprzeć, zdradził, że planuje na moje urodziny niezwykłą niespodziankę. Warunkiem było to, żebym nie narzekała i uwierzyła w siebie. Nic więcej nie chciał mi powiedzieć, więc ostatecznie się poddałam i nie starałam się już wyciągnąć więcej informacji. Od naszego ostatniego spotkania minęły prawie dwa miesiące, a zdawało się jakby rozłąka trwała wieczność. Justyna bardzo lubiła się wypytywać, co tam u nas słychać, ale uwielbiałam się z nią droczyć i odpowiadać jej wymijająco, więc musiała zaspokajać swoją ciekawość ogólnymi informacjami. Z czasem przestała się tak bardzo wtrącać, ponieważ w jej życiu pojawił się ktoś - mianowicie Kacper. Pewnego razu spotkałam się prywatnie w domu z moim partnerem, aby doszlifować detale w układzie. Towarzyszyła nam Justyna, która przyszła niezapowiedzianie. Spotkanie wydawało mi się dość dziwne, ponieważ panowała inna atmosfera. Nie była zła, wręcz przeciwnie. Odnosiłam wrażenie, że jestem piątym kołem u wozu, lecz nie przeszkadzało mi to. Głównymi bohaterami zebrania została Justyna i Kacper, a ja pełniłam tylko poboczną rolę. Z radością w oczach patrzyłam na nich i ich słuchałam. Moja przyjaciółka ciągle mi wmawiała, że jest bardzo denerwujący i wcale jej się nie podoba, ale jak dla mnie, prawda wyglądała inaczej. Większość przerw w szkole przeważnie spędzałam z Justyną. Podczas gdy odbywały się próby do zawodów, Kacper często do mnie podchodził, aby się o coś zapytać lub oznajmić. W taki też sposób zaczął rozmawiać z Justyśką. Potem coraz częściej konwersowali beze mnie. Czasami słyszałam, jak się o coś sprzeczali. Moja przyjaciółka następnie przychodziła do mnie cała uchachana i opowiadała jak to chłopak jej nie wkurza. Według polskiego przysłowia - kto się czubi, ten się lubi. Oni lubili się aż nadto. Dzięki nim i ich znajomości zrozumiałam także, że już nic nie czuję do Kacpra, bo jeśliby tak było, poczułabym choć odrobinkę zazdrości...

Wielkimi krokami zbliżały się moje urodziny. Za niespełna dziesięć dni, 16 maja, miałam skończyć 15 lat. Niesamowite jak szybko to minęło. Przeglądając albumy ze starymi zdjęciami z dzieciństwa, wydawało mi się jakby dane wydarzenie miało miejsce nie tak dawno, a jednak... Jednak przeżyłam te 15 lat, nie wiedząc, kiedy to zleciało. Nie zrobiłam przez tyle czasu nic szczególnego i dobrego dla świata oraz ludzkości, ale nie mogłam narzekać na moje życie, bo miałam wszystko, co chciałam.

Planowałam zaprosić na urodziny moją paczkę pomniejszoną o dwie osoby, ponieważ z Karoliną i Kubą nadal nie rozmawiałam za dużo, ale z każdym dniem było coraz lepiej. Prezentem od moich rodziców miał być wyjazd do parku rozrywki i możliwość zaproszenia dwóch koleżanek. Zaproponowałam to Julii i Justynie. Dziewczyny chętnie przystały i czekałyśmy na nadchodzącą powoli niedzielę. Miałyśmy głęboką nadzieję, że wszystko pójdzie zgodnie z naszym planem a pogoda nie przyszykuje jakiegoś żartu.


W końcu w książce zaczyna się jakaś akcja, brawo! (co prawda jeszcze się nie zaczęła, ale jest blisko...) Co robicie w takie cieplutkie dni jak dziś? Wszystkim uczniom klasy trzeciej gimnazjum życzę powodzenia na egzaminach! Miłego weekendu! <3 

OK, spójrzmy na to z drugiej strony... M&MOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz