2.112. "Mam chłopaka"

284 51 10
                                    

-Kamila Milczewska -powiedzieli jednocześnie i spojrzeli na mnie.

-O cholera... -wyszeptałam.

-Fajne nazwisko -pokiwał głową Marcus i wrócił do przeglądania dokumentów.

-Hah, dzięki -odpowiedziałam, głupio się szczerząc. Zastanawiałam się, czy lepiej zamknąć się w toalecie i symulować poważną chorobę, czy udawać, że nie jestem Kamilą Milczewską. Po raz kolejny bliźniacy rozwiązali mój problem.

Po kilku minutach wszyscy moi znajomi udali się do jadalni na lunch. Szłam kilka kroków za nimi. W pewnym momencie Martinus poprosił mnie o rozmowę i zaprowadził w ustronne miejsce.

-Słucham -powiedziałam, gdy zauważyłam, że chłopak nie ma zamiaru odezwać się pierwszy.

-Nazywasz się Kamila Milczewska, prawda?

-Kaja -odparłam, opierając się o ścianę.

-Po co grasz w te gierki? Przecież doskonale wiem, że ty to Kamila.

-To po co w takim razie pytasz? -burknęłam.

-Uznajmy, że tego nie było.

-Ale było. Ja wszystko pamiętam -wzruszyłam ramionami.

-Dlaczego się wszystkiego czepiasz?

-Masz mi coś ciekawego do powiedzenia czy mogę iść na lunch? Jestem trochę głodna.

-Właściwie to chciałbym o czymś porozmawiać.

-O czym?

-Bo się znamy... -zaczął Martinus.

-Znamy? My? Naprawę? Coś mi się nie wydaje.

-Pozwolisz mi dokończyć? -spytał chłopak z poirytowaną miną.

-Jeśli przeszkadza ci fakt, że się znamy, możemy udawać, że jest inaczej. To nie będzie trudne. To nawet nie będzie udawanie. Ja jestem za tym, żebyśmy się nie ujawniali -zaproponowałam.

-Nie, nie przeszkadza mi to. Nie chcę nikogo okłamywać -odpowiedział wyraźnie zdenerwowany.

-Ooo, jaka niespodzianka! Mówią, że ludzie się nie zmieniają, a tu proszę, jaka niespodzianka. Szanowny pan Martinus w ciągu dwóch lat zmienił życiowe priorytety. To chyba przyszły święty, proszę państwa! -odparłam z przekąsem i zaśmiałam się.

-Możesz mówić ciszej? -spytał a jego twarz przybrała czerwony odcień.

-Nie, nie mogę. Idę na lunch. Jakby ktoś pytał, to nie wiesz kim jestem, dobrze? Do zobaczenia -powiedziałam i pomachałam zawstydzonemu chłopakowi na odchodne.

Byłam z siebie dumna. Najbardziej cieszył mnie fakt, że w tym pojedynku to ja byłam górą, choć wpędzenie Martinusa w zakłopotanie było równie zabawne i satysfakcjonujące. Potem po raz kolejny przekonałam się, że nie miałam racji.

Zaczął się ciężki trening, później chwila przerwy i nagrywki. Nigdy nie brałam udziału w teledysku lub gdziekolwiek indziej, więc nie miałam pojęcia, jak to powinno wyglądać. Myślałam, że muszę wykonywać to samo, co reszta grupy. Niestety Martinus i jego brat mieli inne zdanie na ten temat.

-Wyjdź trochę do przodu podczas refrenu.

-Krzywo się ustawiasz.

-Stoisz obok Eweliny i Bianki, nie za Eweliną, zapamiętaj to w końcu!

-Robisz nienaturalne pozy.

-Nie wykrzywiaj tak dziwnie nóg.

-Robisz to za szybko. Wczuj się w muzykę.

-Musisz tak machać rękami? To wygląda koszmarnie.

-Uśmiechaj się, bo nikt nie lubi patrzeć na ponure osoby.

-Gubisz rytm.

To były tylko niektóre komentarze, które usłyszałam od bliźniaków. Większość z nich pochodziła od Martinusa. Wyraźnie czerpał radość z krytykowania mnie. Na początku przejęłam się, że może rzeczywiście popełniam owe błędy. Po krótkiej rozmowie z kilkoma osobami z grupy i instruktorami, utwierdziłam się w przekonaniu, że robi to tylko dlatego, żeby mi dokopać. Mimo że znałam już prawdziwy cel Martinusa, słuchanie tych "komplementów" nie spływało po mnie jak po kaczce. Kolejnego dnia było to samo. Już z samego rana dowiedziałam się, że mam okropne wory pod oczami i potrzeba będzie sporo makijażu, by je zamaskować. Podczas kręcenia ujęć znów usłyszałam parę niepochlebnych komentarzy. Raz w mojej obronie stanęła Martyna, która powiedziała, że każdy macha rękami i jest to poprawne. Po jej słowach bliźniacy w końcu się zamknęli i dali nam normalnie pracować. W trakcie przerwy na lunch zaciągnęłam Martinusa do garderoby, by z nim porozmawiać.

-O co ci chodzi? Musisz mnie ciągle krytykować? -spytałam z wyrzutem.

-Nie krytykuję, tylko mówię, jak jest. Poza tym, dlaczego mówisz to mnie? Marcus też ma zastrzeżenia co do twojego tańca -odpowiedział blondyn i się szeroko uśmiechnął.

-Daj spokój. Dobrze wiem, co chcesz przez to osiągnąć.

-Skoro wiesz, to zgadzasz się?

-Na co?

-Zapraszam cię na ciastko, zgadzasz się? -powiedział Martinus, unosząc brwi.

-Haha, świetny żart. Nie mam zamiaru nigdzie wychodzić ze zdradziecką, rozpuszczoną gwiazdeczką -zaśmiałam się. -To był twój pomysł? Że jeśli mi naubliżasz, to zgodzę się na wyjście z tobą do cukierni?

-Wydaje mi się, że mój plan nawet działa -rzekł pewnie Norweg i chciał pogładzić mnie po policzku.

-Jesteś bezczelny. Mam chłopaka, więc daruj sobie to flirciarskie zachowanie. Dwa razy się na tobie nie przejadę.

-Twój chłopak wie, na co się pisze? -spytał Martinus, a z jego twarzy znikł już cwany uśmieszek.

-Doskonale wie. I powiem więcej, to on mi pomógł pozbierać się po rozstaniu z tobą. A nie, wybacz. Nie byliśmy parą, więc nie było żadnego rozstania. Proste -powiedziałam rozgniewana i udałam się w stronę drzwi. -Właściwie to powinnam ci podziękować. Dzięki tobie już nie jestem nawiną dziewczyną. Dzięki tobie odkryłam też, co czuję do mojego obecnego chłopaka. To zupełnie inne, wspanialsze uczucie niż to, którym darzyłam ciebie -dodałam, wychodząc. Zerknęłam dyskretnie do tyłu i zobaczyłam, że Martinus zaciska pięści a jego usta zamieniły się w wąską kreskę. Starałam się stłumić w sobie śmiech.

Byłam dumna z siebie, że nie dałam się temu kretynowi. Ale wiecie co? Ja naprawdę byłam mu wdzięczna. Gdyby nie on, nie zaiskrzyłoby pomiędzy mną a Harvey'm. Zdałam sobie też sprawę, że na początku Harvey kibicował mi i Martinusowi, a po naszym "zerwaniu" mnie pocieszał i wspierał aż zostaliśmy parą. To dziwna historia, ale piękna.



Hej kochani!

Co u Was słychać?

Ja miałam dziś zwariowany dzień. Naprawdę, dziwny i śmieszny. Obecnie ukrywam pod koszulką miskę z owocami, a muszki owocówki nie dają mi żyć. Świetna historia.

Dobrej nocy! Pozdrawiam! <3

OK, spójrzmy na to z drugiej strony... M&MOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz