2.96. Kumple

436 36 26
                                    

Wszystko się układało... do czasu... Do czasu, gdy babcia znów nie trafiła do szpitala w jeszcze poważniejszym stanie.

Dwa dni później byłam już w Anglii z rodzicami. Siedziałam wygodnie w fotelu w pokoju, czekając na powrót moich krewnych ze szpitala. W międzyczasie kilkakrotnie ucięłam sobie krótką drzemkę z książką na twarzy. Przez cały czas dokuczało mi zmęczenie. Nie miałam w ogóle energii, nawet na zabawę z kuzynką Anią. Podczas jednego ze słodkich snów zadzwonił dzwonek do drzwi. Obudziłam się, lecz nie wstałam z zamiarem otworzenia. Wyręczył mnie Sebastian. Ja natomiast przykryłam się kocem, licząc na to, że przybyły gość mnie nie zauważy i pozwoli dalej w spokoju spać.

-A kogo mu tu mamy? Nasza nie-kuzynka-siostra-ciotka-babcia-szwagierka-teściowa sobie śpi i nawet nie raczy nas przywitać? -zwrócił się Harvey do Maxa, kiedy przekroczyli próg pokoju.

-Jak miło was widzieć, kochana nie-rodzino -uśmiechnęłam się, przecierając oczy rękoma. -Ładnie to tak kogoś budzić?

-Ładnie to tak nie odpisywać komuś na wiadomości? -spytał Max.

-Piszemy ze sobą raz na kilka miesięcy. Nie wystarcza wam to? -zaśmiałam się. -Co wy tu robicie?

-Gdzie? -zapytał Harvey.

-Tu, tumanie -odpowiedział Max.

-Nie jąkaj się -skarcił go brat.

-Dobra, nieważne -machnęłam ręką, widząc, że raczej niełatwo będzie wyciągnąć jakieś konkretne informacje od bliźniaków. -Tak właściwie to cieszę się, że przyjechaliście. W końcu mam towarzystwo dla siebie -oznajmiłam i przyciągnęłam braci do siebie.

-Nie mieszkasz przypadkiem z rodziną i kuzynostwem?

-Ale oni nie potrafią tak dobrze zabawić jak wy. Wasze dowcipy teraz się bardzo przydadzą -stwierdziłam.

-Tylko tyle o nas powiesz? Nic więcej? -dopytywał Max.

-Niczym innym się nie wyróżniacie -zaśmiałam się i poczochrałam chłopaka po włosach. -Na ile przyjechaliście?

-Dwa, trzy dni? -bardziej spytał niż odpowiedział Harvey, zerkając na brata.

-Jakoś tak.

-Czemu nie dłużej?

-A gdzie mielibyśmy mieszkać? Jakim cudem przechodzisz z klasy do klasy? -zdziwił się Max.

-Harvey, powiedz mu coś -rozłożyłam ręce.

-Max, bądź miły dla ludzi mniej inteligentnych.

-Ej! -krzyknęłam. -Znaleźli się geniusze. Byłam kiedyś na koloni, gdzie przez dwie noce musiałam dzielić z pięcioma koleżankami wąskie łóżko. Tutaj też dalibyśmy radę.

-Niewątpliwie -zaśmiał się Harvey.

-Jesteś wyjątkowo wesoła jak na zaistniałe okoliczności. Co z twoją babcią? Bo głównie po to tutaj przyjechaliśmy -spytał Max, poważniejąc. Jego słowa trochę mnie zawstydziły. Poczułam się jakby Max uważał, że przyjechałam do Anglii dla zabawy i zupełnie nie interesowała się stanem zdrowia babci, a przecież ja także bardzo się o nią martwiłam.

-Zdradzę ci tajemnicę Max. Gdyby człowiek nie uśmiechał się przez cały czas, gdy wokół dzieje się coś niedobrego, byłoby źle. Nawet w najgorszych sytuacjach trzeba zachować optymizm i pozytywne myśli. Musimy żyć własnych życiem. Po tragediach świat się nie kończy. Poza tym, my, także się śmiejemy. To dodaje nam otuchy w złych chwilach -oznajmił Harvey i posłał mi ciepły uśmiech, który odwzajemniłam. Uznałam, że swoją wypowiedzią, chłopak stanął w mojej obronie.

OK, spójrzmy na to z drugiej strony... M&MOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz