Mimo moich początkowych zamiarów, aby napisać do Martinusa, nie zrobiłam tego. Byłam już bardzo blisko, lecz, gdy wzięłam do ręki telefon, rozmyśliłam się. Uznałam, że to chłopak powinien do mnie pierwszy napisać. Przecież to nie ja go oszukałam. Dlaczego miałabym go prosić o rozmowę? Po wyjściu Justyny trochę ochłonęłam i opadła endorfina a wraz z nią pozytywne nastawienie. Czułam się znacznie lepiej niż kilka dni temu, ale nadal gorzej niż kiedyś. Postanowiłam, iż napiszę do blondyna, jeśli on nie napisze do mnie pierwszy w przeciągu tygodnia. Nabrałam też więcej wątpliwości odnośnie tego, czy to właśnie Martinusa widziałam na lotnisku.
Minął dzień, dwa, trzy i nastało zakończenie roku, na które tak bardzo czekałam, ale jednocześnie nie chciałam. Wstałam rano, przyszykowałam się i poszłam do szkoły. Po raz ostatni przed dwumiesięczną przerwą. Przetrwałam apel i rozdanie nagród. Następnie poszliśmy całą klasą do pobliskiego parku. No może nie całą. Justyny nie było, gdyż wybrała Kacpra. Tłumaczyła się, że chłopak teraz idzie do nowej szkoły i będą się rzadziej widywali, dlatego chce wykorzystać każdą chwilę. Skinęłam niechętnie głową i ruszyłam za klasą. Ustaliliśmy, że nasze coroczne ognisko odbędzie się następnego dna. Poza tym zdecydowaliśmy, że będziemy się spotykać znacznie częściej na wakacjach, ponieważ za rok to my ukończymy szkołę i się rozdzielimy. Ta decyzja była dla mnie jak manna z nieba, gdyż innych planów na wakacje w kraju nie miałam. Przypomniało mi się, jak planowałam z Justyną nasze najlepsze wakacje. Miałyśmy tyle szalonych, ciekawych pomysłów, których znów nie mogłyśmy zrealizować.
Wróciłam do domu zmęczona. Przebrałam się z tego upiornego, galowego stroju i opadłam na łóżko. Pogoda zupełnie nie odzwierciedlała miesiąca czerwca. Na niebie trudno było znaleźć choć jedną chmurkę a od kilku dni kwiaty błagały o deszcz. Wzięłam do ręki telefon w celu sprawdzenia, czy nie otrzymałam żadnej wiadomości od Martinusa. Widząc pustą skrzynkę, ciężko westchnęłam. Weszłam na Instagrama, gdzie zobaczyłam coś, czego niestety nigdy nie usunę już ze swojej pamięci.
Ujrzałam zdjęcie Martinusa i Lisy. Nie takie zwykle zdjęcie. Obejmowali się na nim, co byłabym jeszcze w stanie przełknąć, ale podpis doprowadził mnie do szału. Tekst brzmiał: "Z moją Miłością. They won't bother us, Lisa". Trudno było mi w to uwierzyć. Milion razy sprawdzałam, czy to nie jest Marcus tylko z pieprzykiem, lecz wszystkie te komentarze shipujące Tinusa i Niemkę nie mogły być błędne. Siedziałam przez 15 minut na łóżku, wpatrując się na przemian w ekran i okno. Miałam przyćmiony umysł i nie docierała do mnie ta świeżutka plotka. Czułam się jak w koszmarze. Koszmarze, z którego chciałam się jak najszybciej obudzić. Pomimo licznego odświeżania strony i szczypania się po ręce, zdjęcie nie zniknęło. Czułam się dziwnie. Czułam się oszukana. "Czemu na tym zdjęciu nie jestem ja? Czemu nikt mi nie powiedział, że jestem tylko zabawką?" Dręczyło mnie tak wiele pytań, na które nie mogłam znaleźć odpowiedzi. Najprostszym wyjściem byłoby napisanie do Martinusa, ale czy to nie wyglądałoby, iż mi na nim zależy? Wyglądałoby, bo tak było, ale nie mogłam tego pokazać.
Przez resztę piątku nie wychodziłam z domu i żyłam w szoku. Ledwo co zdążyłam pogodzić się z wyjazdem siostry, pocałunkiem Martinusa z Lisą, miłością Kacpra i Justyny, a tu spotkał mnie kolejny cios. Nie odważyłam się napisać do chłopaka z prośbą o wyjaśnienia, a on chyba uznał, że nie musi się tłumaczyć, co zresztą było prawdą. Jednakże wypadałoby. W sobotę, po długim i głębokim śnie, postanowiłam się ogarnąć i nie zachowywać jakby świat się kończył. Mimo, że było mi ciężko powstrzymywać emocje, zdecydowałam się pójść na klasowe spotkanie. Wieczorem udałam się na przystanek sama. Po raz pierwszy jechałam na ognisko sama bez Justyny. Dotarłam na miejsce jako jedna z pierwszych. Rozmawiałam ze znajomymi, gdy nagle pojawiła się Justyna z Kacprem. Przyznam, że ten widok mnie zdenerwował.
CZYTASZ
OK, spójrzmy na to z drugiej strony... M&M
FanfictionMówią, że pieniądze szczęścia nie dają. To może jest prawdą, ale z pewnością pieniądze wywracają nasz świat do góry nogami. Tak było w moim przypadku. Skrajne marzenia zamieniły się w rzeczywistość. Poznałam ich. Naprawdę ich poznałam. Moje kolorowe...