Kolejny dzień spędziliśmy na plaży, podobnie jak poprzedni. Otóż byliśmy na plaży, następnie udaliśmy się na ponowne zwiedzanie miasta a ostatecznie wybraliśmy się na dyskotekę. Nie była tak fajna jak ta, na której miałam okazję bawić się wspólnie z bliźniakami. Przez cały dzień towarzyszyli nam rodzice Maca i Tinusa oraz Emma. Mówiłam już, że pan Erik i jego małżonka są niezwykle mili? Jeśli nie to już wiecie. Oczywiście bliźniaków nie było, ponieważ mieli koncert. Bardzo ważny koncert.
Dziś jest 5 lipca. Środa. Dlaczego wam o tym mówię? Ponieważ już jutro opuszczamy to niesamowite miejsce. Tak, to już jutro. A nasz następny cel to Bułgaria i złote piaski. Trochę mi przykro, że muszę już pożegnać się z tym klimatem i z tymi ludźmi. Było tu naprawdę wspaniale. Najbardziej chce mi się płakać na myśl, że zostawiam też bliźniaków i Emmę. NIE. Nie mogę być taka sentymentalna. Powinnam się cieszyć, że teraz zobaczę nowe miejsca. Koniec smutku. Jak trwają wakacje to trzeba się cieszyć.
Tak więc, dzisiejszy dzień spędziłam na plaży z Kasią, Martinusem, Marcusem i Emmą. Już rano dzień zapowiadał się naprawdę ciekawie i fascynująco. Wraz z Norwegami zgubiliśmy się w hotelowej restauracji. Pytacie jak to możliwe? Ja sama nie wiem. Ostatecznie odnaleźliśmy w tłumie schody i wróciliśmy do swych pokoi. Zdecydowaliśmy pójść wspólnie nad morze. Takie pożegnalne spotkanie. I tym oto sposobem siedzieliśmy na kocu turystycznym i smarowaliśmy się kremami ochronnymi. Chyba ja z bliźniakami jesteśmy najbardziej opaleni. Oczywiście ja jestem ciemniejsza, ponieważ już z natury mam ciemną skórę. Chodząc po mieście często zapomnialiśmy posmarować się balsamami i przez to teraz schodzi nam skóra na plecach. Twarz piecze mnie jak diabli. Przynajmniej mam teraz ładną karnację. Moja siostra z kolei jest blada jak trup. Aby zapobiec tragedii, Martinus smarował mi plecy, ja Kasi, ona Emmie, Emma Marcusowi a Mac Tinusowi. Muszę przyznać, że wyglądało to prześmiesznie z perspektywy innych plażowiczów. Nasi rodzice aż musieli zrobić nam zdjęcie. Gdy już zakończyliśmy tę przyjemność, jak jeden brat wskoczyliśmy do wody. Na zmianę leżeliśmy na kocu, wchodziliśmy do morza, szukaliśmy bursztynu oraz muszli i graliśmy w kraty. Około godziny 14, czasu lokalnego, udaliśmy się do hotelu na obiad. Usiedliśmy wspólnie przy wielkim stole i zaczęliśmy spożywać posiłek. Oczywiście obowiązywały nienaganne maniery i kultura. To chyba nie dla mnie. Co prawda nie pomyliłam, w której ręce trzyma się nóż, a w której widelec, ale ciągle mi coś wpadało. Zapewne spaliłabym się ze wstydu, gdyby nie fakt, że Martinus jest równie niezdarny jak ja. Poza tym, że wszystko leciało nam z rąk, zachowywaliśmy się tak jak przystało przy posiłku. Po obiedzie, ja z Martinusem poszłam do naszego pokoju a reszta wróciła na plażę. Już jutro wyjeżdżamy, więc należy się nieco spakować a ja należę raczej do osób spokojnych i nie lubię robić wszystkiego na ostatnią chwilę, tak chaotycznie. Martinus postanowił mi pomóc i nie chciał, abym czuła się samotna. Tak więc siedzieliśmy właśnie w pokoju a ja wyciągałam z szafy ubrania i kładłam na łóżku.
-To już jutro wyjeżdżacie? -spytał przygnębionym głosem blondyn.
-Tak, jutro o 19 mamy samolot -odpowiedziałam pogodnie nadal wyciągając ubrania.
-Wracasz już do domu, do Polski?
-Jeszcze nie. W tym roku z rodzicami i siostrą mamy zamiar zwiedzić część Europy. Zaplanowaliśmy wyjazd i następne państwo, jakie mamy zwiedzić to Bułgaria. Byłeś tam kiedyś?
-Na razie nie, ale zapewne będę miał tam kiedyś koncert. Przeważnie podróżuję tylko ze względu, że mam koncerty w danym państwie. Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej.
-Moje wakacje tylko w tym roku są takie różnorodne. Tak przeważnie jeździliśmy tylko do Norwegii, Niemiec i na Węgry. Niekiedy zdarzało się, że pojechaliśmy jeszcze gdzieś.
-Jeździsz do Norwegii? Jak często?
-Kilka razy w roku. Mam tam ciocię Dominikę i jej rodzinę.
-Nie wiedziałam, to może odwiedźcie też kiedyś rodzinę Gunnarsenów? -zapytał po Norwesku.
-Jak zaprosisz to z pewnością kiedyś tam zaglądniemy -zażartowałam w tym samym języku. Szkoda, że nie widzieliście miny Martinusa. Szczęka mu opadła a oczy wyrażały zdziwienie. Ostatecznie nie byłam pewna, czy jest zaskoczony tym, że znam nieco norweski, czy coś źle powiedziałam. Mimo to i tak chciało mi się śmiać.
-Potrafisz mówić po Norwesku? -spytał, nadal nie wierząc własnym uszom.
-W końcu mam tam rodzinę. Mąż mojej cioci i jej dzieci mówią wyłącznie po Norwesku, więc musiałam się uczyć tego języka, aby mieć z nimi jakiś kontakt. Wiesz, że mają oni aż ósemkę dzieci?
-Masz piękny akcent, czemu się nie pochwaliłaś? To niezwykłe miłe zaskoczenie! Cze.. Co ósemkę dzieci? Trochę przerażające -nagle obudził się z tego podziwu dla mej osoby i wrócił do tematu. Naprawdę mu zaimponowałam moją umiejętnością.
-Niby tak, ale u nich w domu zawsze jest tak radośnie.
-A mogłabyś powiedzieć mi jak jest po Polsku "good morning"? W końcu mam tam w sierpniu koncert. Czekaj pomogę ci -wstał i zaczęliśmy razem pakować ubrania do walizki.
Przez resztę czasu Martinus wypytywał mnie o znaczenie różnych słówek. Okazało się, że zna nawet sporo zwrotów po Polsku. Zadawaliśmy sobie łamańce językowe. Śmiechom nie było końca. Wpuszczaliśmy sobie piosenki w naszych ojczystych językach. Na końcu pooglądaliśmy filmik po Polsku.
-Po co ci taka wielka walizka? -chyba miał już dość pomagania mi.
-No wiesz, jeszcze dużo państw do zwiedzenia i do domu wracam dopiero w połowie sierpnia.
-Ooo, udało się, uff! -krzyknął, gdy udało mu się dopisać walizkę. Wstał nagle i zwrócił się w moim kierunku -wiesz będę za tobą niezwykle tęsknił -po czym przytulił mnie.
-Ja też będę za tobą tęskniła.
Odeszliśmy od siebie. Martinus spojrzał mi głęboko w oczy. Następnie jego wzrok przeniósł się na moje usta.
-Jesteś tu brudna -powiedział i chwycił mój podbródek swoimi delikatnymi rękami. Moje serce biło jak szalone. Przybliżył swoją twarz do mojej. Czułam jego przyspieszony oddech na moim policzku. Nasze usta się zbliżyły. Czyżby mój pierwszy pocałunek? Staliśmy coraz bliżej siebie, czułam zapach jego perfum. Myślałam, że serce mi wyskoczy...
CZYTASZ
OK, spójrzmy na to z drugiej strony... M&M
FanfictionMówią, że pieniądze szczęścia nie dają. To może jest prawdą, ale z pewnością pieniądze wywracają nasz świat do góry nogami. Tak było w moim przypadku. Skrajne marzenia zamieniły się w rzeczywistość. Poznałam ich. Naprawdę ich poznałam. Moje kolorowe...