72. List

548 45 23
                                    

Przygotowałam się już do snu. Zgasiłam lampkę nocną i dokładnie okryłam się kołdrą, gdyż noce były jeszcze dość chłodne. Otworzyłam na chwilę oczy i zobaczyłam promienie księżyca, które mocno oświetlały pokój. Światło padało również na stolik. Na nim znajdował się częściowo rozpakowany list od Martinusa. Miałam chwilę zawahania, czy czytać go, czy też nie. Po dłuższym rozmyślaniu postanowiłam, że muszę się dowiedzieć, co tam jest. Zaświeciłam lampkę i wzięłam do ręki kartkę.

Kochana Kamilo,

od bardzo dawna chciałem Ci coś wyznać. Może to nie jest odpowiedni czas, ale muszę. Próbowałem już kilka razy, lecz zawsze nie dane było mi powiedzieć. Nie obchodzi mnie, czy to los próbuje mnie powstrzymać, czy to ty mnie unikasz, czy jest to też zwykły zbieg okoliczności. Po prostu czuję potrzebę, aby to z siebie wyrzucić. Kocham Cię. KOCHAM CIĘ. Jestem w pełni świadomy tego, co właśnie napisałem. Wyznaję Ci miłość z własnej woli. Przykro mi to mówić, ale to nie było uczucie od pierwszego wejrzenia i z tego też powodu jestem jeszcze bardziej pewny miłości do Ciebie. Nie wierzę w takie uroki. Z tego co wiem, ty także, więc świetnie do siebie pasujemy. Skradłaś moje serce z czasem i nie wyobrażam sobie, jakbyś teraz miała nagle zniknąć z mojego życia. Wniosłaś do niego tyle radości i uśmiechu. Moje najlepsze wspomnienia związane są z rodziną, fanami, a przede wszystkim z Tobą -najwspanialszą dziewczyną na świecie. Masz w sobie coś wyjątkowego, co przyciąga do ciebie chłopaków. Nie wierzę, że to ja mogę być tym szczęściarzem i przybywać u Twojego boku. Cieszę się, że dostałem od Boga taką szansę. Uwierz mi, nie zmarnuję jej. To wspaniałe uczucie, kiedy mogę Ci pomoc, przytulić, poradzić i coś dla Ciebie zaśpiewać. Dziękuję ci za wszystko.

Nie mam pojęcia, czy kiedykolwiek wręczę Ci ten list, ale zdecydowanie mi ułożyło, kiedy przelałem swoje myśli na papier.

-Ach, Martinus -westchnęłam i już miałam iść, aby mu podziękować za te piękne słowa, kiedy uświadomiłam sobie, że jest środek nocy, a tak właściwie to za niedługo będzie już jasno na zewnątrz. Stałam koło drzwi przez jakieś 10 minut, zastanawiając się, czy wymknąć się do pokoju bliźniaków, czy pójść do nich za kilka godzin. Właśnie to "nich" rozwiało wszystkie moje wątpliwości. Chciałam porozmawiać tylko z Martinusem, a nie z nimi obojgiem. Marcus nie potrzebował słyszeć naszych czułości. Zdecydowałam się trochę przespać, choć byłam pewna, że tak łatwo nie zmrużę oka.

-Kamila, otwórz! -ktoś się dobijał do drzwi.

-O co chodzi? -powiedziałam niezadowolona do siebie i wstałam niechętnie z łóżka. -Co się stało? Martinus? -spytałam i uchyliłam drzwi.

-Coś się stało? Czemu wcześniej nie otwierałaś? Już się zaczynałem martwić -powiedział Martinus na jednym wydechu a następnie pocałował mnie czule w czoło, co nie wymagało od niego dużego wysiłku, gdyż miałam wrażenie, że każdego dnia chłopak rośnie o co najmniej dwa centymetry. Czubek mojej głowy znajdował się na równi z ramieniem blondyna. Jak już kiedyś wspominałam, nie należałam do niskich osób. W klasie byłam drugą dziewczyną pod względem wzrostu a w gronie moich przyjaciółek-krasnoludek czułam się jak olbrzym. Przebywanie więc w otoczeniu z prawdziwym olbrzymem, było dla mnie czymś dziwnym.

-Spałam, nie widać? -odpowiedziałam poirytowana pytaniem. -Która tak właściwie jest godzina? -dodałam po chwili i zarzuciłam na siebie koc.

-W pół do dwunastej.

-Żartujesz?! -prawie krzyknęłam. Nie miałam zamiaru przespać pół dnia, gdy wiedziałam, że na pewno nie będzie on nudny.

-Skąd wiedziałaś? Jest równo 9 rano -zaśmiał się chłopak i objął mnie, kładąc swoją głowę na moim ramieniu.

-Boże, Martinus, jesteś debilem -stwierdziłam i odepchnęłam chłopaka. -Idę się przebrać -oznajmiłam.

-Z chęcią poczekam.

-Jak chcesz, ale uprzedzam, że szybko nie wyjdę.

-Na ciebie mogę czekać nawet całe życie -powiedział poważnie Martinus i uroczyście skierował dwa palce do góry.

-Uroczy jesteś, ale skończ z tymi czułościami -zaśmiałam się i zniknęłam za drzwiami do łazienki.

-Skoro ty nie doceniasz moich starań, to będę musiał znaleźć sobie inną dziewczynę, której się to spodoba -krzyknął Martinus.

-Żadna inna cię nie zechce, kochanie -rzuciłam krótko i wykonałam poranną rutynę. 

-Kamila... Jest sprawa. Tylko proszę, nie bądź na mnie zła -zaczął niepewnie po kilku minutach Martinus. -W nocy Marcus zaczął mnie zasypywać pytaniami i... i ja z nim tak szczerze porozmawiałem. To wszystko pod wpływem emocji... -wyznał Norweg, a ja po chwili wyszłam z łazienki z surową miną. Bliźniak wyraźnie się przeraził.

-Haha, mam cię! -zaśmiałam się. -Kocham Cię! Dobrze, że mu powiedziałeś, to w końcu twój brat. Dlaczego miałabym się gniewać? Może Marcus przekaże część informacji Justynie i nie będę musiała opowiadać całej historii po raz drugi. Dziękuję za ten list. To było wspaniałe -powiedziałam i mocno objęłam chłopaka.

-Nie rozumiem cię. Raz chcesz romantyczności, a raz wolisz się pośmiać i pożartować. Ale chyba nie chcę cię zrozumieć. Też cię kocham -oznajmił i położył się obok mnie na łóżku.

-Może już wstaniemy i pójdziemy na śniadanie? -zaproponowałam.

-Za chwilę -odpowiedział i jeszcze bardziej mnie przytulił.

Jak się później potoczyły wydarzenia? Poszliśmy na śniadanie. Potem pożegnaliśmy się z Justyną, która już przed południem wyjechała. Musiała bowiem przygotować się do szkoły. Ja nie miałam takiego problemu, ponieważ rodzice chcieli, abyśmy zostali jeszcze przez kilka dni w hotelu i pomogli nowożeńcom uporać się z formalnościami. Jako, że miejsce, w którym odbywał się ślub, znajdowało się kilkaset kilometrów od mojego domu, nie byłam w stanie wrócić sama.

Cały dzień nie wyróżniał się niczym szczególnym. Do południa byliśmy wyłącznie we dwójkę. Następnie zdaliśmy sobie sprawę, że nie możemy ciągle tylko siedzieć zamknięci w pokoju i musimy otworzyć się na świat. Martinus udał się do swojej rodziny, a ja do swojej. Nasi krewni korzystali z wyśmienitej pogody i spędzali wolny czas na dworze. Ja bawiłam się i pilnowałam małych urwisów. Co jakiś czas wpadałam na Martinusa i wymienialiśmy się radosnymi spojrzeniami. Po południu odbyły się niewielkie poprawiny dla wszystkich gości, którzy przyjechali z daleka i jeszcze nie odjechali. Mało kto tańczył. Raczej wszyscy siedzieli przy stole i ze sobą rozmawiali. Wieczorem, kiedy impreza nadal trwała, udałam się wraz z bliźniakami do ich pokoju z zamiarem przeszkadzania im w pakowaniu. Tak, pakowaniu. Niestety już nazajutrz rano mieli wyjechać. Wbrew temu, co mogłoby się wydawać, wcale nie dopisywał mi z tego powodu zły humor, wręcz przeciwnie. Prędzej czy później bracia Gunnarsen musieli wyjechać. Nasi rodzice już planowali wspólne wakacje, więc to, że się jeszcze spotkamy było pewne.

Mija wszystko i tak też minęły dni mojej wolności. Czwartek - przedostatni, najgorszy jak dla mnie dzień szkoły. Musiałam tam wrócić, aby nie sprawić sobie zbyt dużo zaległości. Kompletnie nie wiedziałam, jak sobie poradzę. Niby tylko szkoła, ale w ostatnich dniach dużo się działo i nieco oderwałam się od tej rutyny. Czwartkowy poranek zaskoczył mnie niską temperaturą i dużymi opadami deszczu. W szkole na pierwszej lekcji czekała mnie niezapowiedziana kartkówka z geografii a następnie sprawdzian z chemii. Mimo wszystko nie traciłam resztek optymizmu. Pod koniec zajęć odbył się dość ciekawy apel a następnie krótkie spotkanie dla "tancerzy".


Hej kochani! Jak wam mija życie? Moja szanowna pani od języka polskiego, prawdopodobnie, kazałaby moim rodzicom zapisać mnie na korepetycje ze względu na ilość powtórzeń w tekście i budowę zdań. Czy mi się wydaje, czy bliźniacy mają już w ten wtorek koncert w Warszawie? Kto idzie? 😂😄❤

Znacie jakieś sposoby na ładne loki/fale? Jeśli tak, to proszę napiszcie w komentarzu! 🙆👧

OK, spójrzmy na to z drugiej strony... M&MOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz