74. Moja decyzja

530 39 7
                                    

Momentem przełomowym okazała się pewna lekcja

a tak dokładnie to lekcja języka angielskiego. Siedziałam sobie zwyczajnie i słuchałam pogawędki pani z uczniami, gdy, nie wiadomo kiedy i jak, zupełnie odbiegłam myślami od lekcji. Odwróciłam na chwilę głowę, aby spojrzeć przez okno. Na szybie zobaczyłam odbicie Marii. "Dziewczyna jest prawdopodobnie najlepsza z angielskiego z całej szkoły, a chodzi dopiero do drugiej klasy. Ma znakomity akcent, potrafi doskonale wszystkie czasy i o jakiekolwiek słowo ją nie zapytasz - na pewno będzie znała jego tłumaczenie. Każdy sprawdzian pisze bezbłędnie. W ostatnim teście umiejętności uzyskałam 20.5 punktów, a Marinka 30 na 30. Spora różnica. Jej wiedza jest znacznie bardziej obszerna od mojej, choć ja również jako-tako potrafię mówić po angielsku. W porównaniu z zeszłym rokiem uczyniłam duży postęp. Zawdzięczam to bliźniakom, z którymi często porozumiewam się w tym języku. Jeśli popełniłam błąd, od razu zwracają mi uwagę. Czasami to mnie denerwuje, ale staram się później nie mylić danego słowa, aby dali mi spokój. Jeszcze więcej zawdzięczam mojej pani. Jest świetna w tym, co robi i wszystko dokładnie tłumaczy. Niestety do perfekcji brakuje mi dużo."

Prawdopodobnie nadal prowadziłabym swoje rozmyślania, gdyby nie to, że Justyna szturchnęła mnie dość mocno w rękę. 

-Kamila, ułóż następne zdanie -powiedziała nauczycielka.

-Aha, a które to ćwiczenie? -spytałam i lekko się zarumieniłam.

-Co za debil -szepnęła w międzyczasie moja przyjaciółka

-Uuu, nie słucha się na lekcji. Ja bym ją przepytał -usłyszałam śmiechy moich kolegów.

-Dosyć! -krzyknęła pani. -Ćwiczenie siódme, zdanie czwarte -odpowiedziała uprzejmie nauczycielka, zwracając się do mnie. Wydaje mi się, że bardzo mnie lubi. Chyba za moje imię. Tak, za imię. Córka siostry nauczycielki, która wyszła za mąż za Brazylijczyka pochodzenia polskiego mieszkającego w Szkocji, ma czworo dzieci w tym dwie małe dziewczynki i jedna z nich nazywa się Kamila Anna, choć początkowo miała być Anną Julią. Właśnie ta Kamila Anna czy też Anna Julia jest chrześnicą mojej pani od angielskiego. Tak to mniej więcej tłumaczyła mi moja ulubiona pedagog. Możliwe, że coś pomyliłam, bo to dość skomplikowana historia. W każdym razie chodziło o to, że jest ona chrzestną dziewczyny o imieniu Kamila.

-Kamila, zapisałaś się już na wymianę? -spytała nauczycielka, kiedy wykonałam ćwiczenie. Zaskoczyła mnie tym pytaniem i nie wiedziałam, co odpowiedzieć. Na szczęście inni uczniowie mnie wybawili.

-Właśnie, proszę pani! Słyszała pani, że już w tym tygodniu będziemy znać uczestników wymiany? Pani dyrektor mówiła, że jeszcze w tym roku szkolnym będzie wyjazd do Niemiec, bo szkoła ze Szwajcarii się wycofała i w przyszłym roku może nie trafić się więcej taka okazja -krzyknął jeden z chłopaków.

-Coś tam słyszałam. Trochę to za wcześnie, ale dobrze, że się jednak odbędzie. Wy nie wiecie, lecz ciężko było to zorganizować. Zapisujcie się póki macie czas -odpowiedziała nauczycielka.

-Ja się właśnie zapisałem!

-Ja też! A jak się dostanę to da mi pani szóstkę na koniec? -spytał chłopak, dla którego język angielski był piętą Achillesa. Usłyszałam również głosy innych uczniów, którzy nie potrafili zbyt dobrze posługiwać się tym językiem, a pomimo to zapisali się na wymianę.

Odwróciłam się i znów ujrzałam odbicie Marii w szybie. "Dziewczyna jest prawdopodobnie najlepsza z angielskiego z całej szkoły, a chodzi dopiero do drugiej klasy. Ma znakomity akcent, potrafi doskonale wszystkie czasy i o jakiekolwiek słowo ją nie zapytasz - na pewno będzie znała jego tłumaczenie, ale po niemiecku nie umie nawet odmienić czasownika być przez osoby."

OK, spójrzmy na to z drugiej strony... M&MOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz