66. Już ślub?

734 58 44
                                    

Pewnego wieczoru siedziałam sobie spokojnie w salonie, oglądając mój ulubiony serial i popijając herbatę. Towarzystwa dotrzymywała mi moja siostra, lecz psychicznie była w innym wymiarze. No może nie aż tak. Psychicznie znajdowała się w Norwegii przy swoim chłopaku. Bardzo się w nim zakochała. Chyba będę musiała w końcu zapamiętać jego imię. Nagle przyszła nasza mama. Usiadła i widać było, że chce coś powiedzieć.

-W marcu wesele Pawła.

-Zgadza się -przytaknęłam. Jak ten czas szybko leci. Mój brat dopiero co jeździł po rodzinie i rozdawał zaproszenia na ślub, a tu, za niespełna 3 miesiące, już dzień jego ślubu.

-Macie zaproszenia z osobami towarzyszącymi. Kogo bierzecie? -spytała moja mama.

-Myślałam, żeby zaprosić Osvalda, ale mógłby być trochę problem, bo marzec to nie za dobry termin. Szkoła i kłopoty z dojazdem -stwierdziła moja siostra i powróciła do konwersacji z chłopakiem.

-A ty Kamila?

-Nooo, więc ja myślałam, aby zaproponować Justynie -wzruszyłam ramionami.

-Przecież ona ma osobne zaproszenie -zauważyła moja mama.

-A no tak. Zapomniałam. To najwyżej pójdę sama.

-Masz prawie 15 lat. Weź kogoś ze sobą -nalegała rodzicielka.

-Po co? Ewentualnie mogę się spytać Julki, choć to raczej średni pomysł.

-A Kuba lub Piotrek? Przecież się z nimi przyjaźnisz.

-No tak, ale to przyjaciele. Nie chcę ich zapraszać. Nie mogę po prostu pójść sama? Przynajmniej taniej wyjdzie -powiedziałam już nieco zirytowana.

-No to może Kacper?

-Mamo, przecież ja go nie znam.

-Jak to nie. Kacpra znasz od piaskownicy. Kiedyś z nim tańczyłaś i teraz też tańczysz.

-Tak, ale dawniej wcale nie miałam z nim kontaktu, a teraz jest taki on średni. Opada.

-Ale jesteś wybredna. Nikt ci nie pasuje -mama rozłożyła ręce.

-Ohhh, czyli będę musiała pójść sama. Co za szkoda.

-To spytaj się Martinusa -oznajmiła niespodziewanie mama.

-Kogo? -niemalże się oplułam. Spodziewałam się, że nie wymyśli głupszego pomysłu od zaproszenia Kacpra, ale myliłam się. Pomysł z Martinusem był sto razy gorszy.

-No tego Martinusa. Martiniusa? Martinusa -powiedziała sama do siebie, zastanawiając się nad wymową imienia chłopaka.

-Serio mamo? -spytałam, unosząc brwi.

-Co ci w nim nie pasuje? -westchnęła.

-Znam go niewiele ponad 5 miesięcy i mam go wziąć jako osobę towarzyszącą na wesele mojego brata?

-Ja nie widzę w tym nic złego -wzruszyła ramionami kobieta.

-Tak, na pewno Marcus i Martinus nie mają, co robić tylko chodzić na wesele z osobami, które widzieli może 7 razy w życiu. Mamo, oni, jeśli chodzą na wesele, to występują jako zespół i biorą za to hajs. Gdyby poszli ze mną, to musiałabym im za to jeszcze zapłacić -zaśmiałam się.

-Nie przesadzaj. Poza tym się lubicie. Zwłaszcza ty z Martinusem. Zapytaj się ich -namawiała mnie mama.

-Nie wiem, o co ci chodzi. Nie będę robić wstydu i ich pytać o takie coś. Ciągle mają różne koncerty i są zajęci. Wątpię, żeby mieli czas i ochotę, aby pójść ze mną na wesele mojego brata.

OK, spójrzmy na to z drugiej strony... M&MOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz