2.134. Wyczekiwany rozejm

265 38 14
                                    

Kładąc się spać, dostałam wiadomość, jednak nie była ona od Martinusa, tylko od Harvey'ego.


Miałam chwilę zawahania czy na pewno chcę ją przeczytać przed spaniem, czy odłożyć to na następny dzień. Nie, że nie chciałam widzieć tej wiadomości. Po prostu tak bardzo obawiałam się treści. Jednakże ciekawość wzięła górę. Odblokowałam telefon i weszłam w czat. Serce biło mi przy tym jak salonie.

Harvey:

Hej! Dawno się nie odzywałem. Co u ciebie słychać?

Naprawdę? Czy oczy mnie nie mylą? Czy to normalne rozpoczęcie konwersacji? Normalne - jak na tę sytuację?

Ja:

Hej! U mnie wszystko w porządku. Przygotowuję się do nowego roku szkolnego. A co u ciebie? Widziałam, że razem z Maxem wstawiliście już piosenkę z teledyskiem. Gratulacje!

Wszystko w porządku - ta, pewnie. Po co ja to napisałam? Niestety nie można już było cofnąć wiadomości.

Harvey:

Zgadza się. Super wyszło, nieprawda? Ludziom bardzo się podoba. Twoja obecność w teledysku bardzo podniosła poziom oglądalności.

To było dziwne. Dla kogoś z zewnątrz może nie, ale dla mnie - bardzo dziwne. Jednakże... Skoro Harvey zachowywał się jakby nigdy nic, to ja też.

Ja:

Wyszło niesamowicie, lecz myślę, że to nie moja zasługa, a dobrego tekstu, wpadającej w ucho melodii i ujmującego głosu Maxa i twojego.

Brawo Kamila! Posłodź mu jeszcze bardziej, odwracając w ten sposób uwagę od swojej głupoty.

Harvey:

Nie bądź już taka skromna.

Dobra, to jest serio dziwne...

Ja:

Ja tylko mówię prawdę. Jak się czujesz?

Harvey:

To zależy o jaką dziedzinę życia konkretnie ci chodzi. Finansowo - spoko, tryb życia - ujdzie, szkoła - wyjątkowo dobrze, emocjonalnie i uczuciowo - trochę gorzej.

Jakąś trzeba było zacząć tę rozmowę, co nie? Haha... Chyba jednak oboje domyślamy się, do czego to zmierza. Musimy pogadać.

Ja:

Jasne musimy...

Przełknęłam ślinę. To musiało nadejść. Prędzej czy później.

Harvey:

Żeby było jasne - ja nie mam do ciebie żalu. Nadal chcę utrzymywać z tobą kontakt i spotykać się wtedy, kiedy to będzie możliwe. Nie wiem tylko, co ty na to.

Przepraszam, czy to żart? Gdzie jest ukryta kamera?

Ja:

Jeju, zaskoczyłeś mnie. My chyba nie powinniśmy tak po tym wszystkim...

Harvey:

Sugerujesz, że powinniśmy zakończyć znajomość całkowicie?

Właśnie! Czego ja chcę?

Ja:

Nie! Znaczy... Tak, ja też chcę utrzymywać z tobą kontakt, ale po prostu jestem w wielkim szoku. Jesteś pewny, że nadal chcesz ze mną rozmawiać?

Harvey:

A czemu by nie?

Ja:

Bo chyba trochę złego narobiłam. Nie zasłużyłeś na to.

Harvey:

Powtarzasz się. Rozumiem, że uczucie do Martinusa przebiło uczucie do mnie. Czułbym się beznadziejnie, gdybym był przeszkodą w miłości dwojga ludzi, a że cię kocham, to chcę dla ciebie jak najlepiej, żebyś była szczęśliwa. Potrzebowałem trochę czasu, by to pojąć i się z tym pogodzić.

To zabrzmiało okrutnie. Poczułam się jeszcze mniejsza.

Ja:

To nie tak. Nie kocham Martinusa.

Jakkolwiek by nie było - musiałam coś napisać, by załagodzić sytuację.

Harvey:

Mniejsza z tym. Nie zamierzam się wtrącać. Obchodzisz mnie tylko ty i nasze relacje.

Ja:

Podziwiam cię. Ja na twoim miejscu nie chciałabym znać kogoś takiego jak ja. A już na pewno zerwałabym z nim kontakt. Z drugiej strony - myślę, że popełniasz błąd.

Harvey:

Całe szczęście, że to mój błąd i ewentualnie to ja będę żałował mojej decyzji. Na razie jestem jej pewny na sto procent.

Ja:

Jakbyś zmienił zdanie, to ja to wszystko zrozumiem. Tylko napisz.

Harvey:

Odnoszę wrażenie, że ciebie jakoś to nie cieszy.

Ja:

Nie! Cieszy i to bardzo! Tylko do mnie to nadal nie dociera. Jesteś niesamowity. Kompletnie nie zasłużyłeś na to, co ci zrobiłam. Przepraszam za krzywdę, jaką ci wyrządziłam.

Harvey:

Nie obwiniaj się. W życiu spotka mnie jeszcze więcej gorszych sytuacji.

Jak on może tak pisać? Przez Internet wyczuwam jego opanowanie i wyrównany oddech.

Ja:

Oby nie. Ja życzę ci wszystkiego najlepszego i mam nadzieję, że los wynagrodzi cię na twoją dobroć.

Harvey:

Chyba już w jakiś sposób mnie wynagrodził. Muzyka, ty - czy to nie wystarczające szczęście?

Ja:

Myślę, że za bardzo mnie wywyższasz. Ja jestem tylko szarym człowiekiem. Nic nie zrobiłam, nic dobrego.

Harvey:

Skończ, proszę, bo zaczyna mi się wydawać, że wpadasz w jakiś dół emocjonalny. Tak nie powinno być. Przepraszam, ale muszę już iść. Miło było znów z tobą pisać. Odezwę się jutro. Dobrej nocy!

Ja:

Bardzo się cieszę, że porozmawialiśmy. Dobranoc!

Wysłałam wiadomość i przyłapałam się na tym, że szczerzę się jak głupia. Właściwie to nie było to złe, bo właśnie wydarzyło się coś dziwnego, ale wspaniałego. Nadal to do mnie nie docierało. Szczypanie nie pomagało. Mimo wszystko, kamień (lub nawet głaz) spadł mi z serca. Poczułam się znacznie lepiej. Bo naszą rozmowę z Harvey'm można nazwać pogodzeniem się lub chociaż załagodzeniem sytuacji, prawda? To podniosło mnie na duchu.

Z emocji nie mogłam w nocy zaspać. Przewracałam się z boku na bok aż w końcu wstałam i zaczęłam się kręcić po pokoju. Nie robiłam nic sensownego, tylko od czasu do czasu wybuchałam wesołym śmiechem. Rano do szkoły poszłam, wyglądając jak wrak człowiekiem. Chciało mi się spać, ale wiedziałam, że nie zaśpię.

Przed południem napisałam do Martinusa. Opisałam mu wszystko, co wydarzyło się w nocy. Jednak i po tym nie otrzymałam od niego żadnej informacji. Zaczynałam się martwić, ale starałam się nie popadać w paranoję. Zmęczenie zdecydowanie mi nie służyło.


Hej kochani!

Jako że w sobotę i niedzielę mnie nie będzie, to wstawiam rozdział dziś.

Udanego weekendu! <3

OK, spójrzmy na to z drugiej strony... M&MOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz