Odwróciliśmy się od siebie, udając, że nic takiego nie miało miejsca. Nie wiem, czy Martinus czuł to samo, ale ja czułam, że ten pocałunek, choć nie powinien mieć miejsca, mógłby trwać dłużej, o wiele dłużej.
Następnego dnia wstałam bardzo wcześnie. Poprzedniego dnia nie mogłam skupić się na pakowaniu, a równo o 9 mieliśmy być na dworcu. Musiałam zapełnić całą walizkę. Starałam się robić to jak najciszej, ale chyba każdy wie, że rano nawet najdrobniejszy ruch jest jak trzęsienie ziemi. Swoim krzątaniem zbudziłam Judytę. Dziewczyna przeklęła pod nosem i spojrzała na mnie złowieszczo. Odwdzięczyłam jej się tym samym. Już otworzyłam usta, aby rozpocząć temat niefortunnego zdjęcia, które zrobiła. Zrezygnowałam w ostatniej chwili. Początek dnia i obecność pozostałych współlokatorek, co prawda śpiących, ale w każdej sekundzie mogły się przebudzić, to nie były dobre okoliczności.
Za dziesięć dziewiąta kierowca autokaru wysadził nas na parkingu dworcowym. Udaliśmy się do budynku, gdzie czekała już na nas cała załoga na czele z Marcusem i Martinusem. Żeby było jasne, nie mieliśmy zaplanowanego wspólnego powrotu. Po prostu chcieli się z nami pożegnać. Osobiście nienawidzę pożegnań. Gdy zobaczyłam ich wszystkich stojących obok siebie z kwiatkami, nie kryłam łez. Rozryczałam się jak małe dziecko. Dlaczego pożegnania muszą być takie trudne?
Bliźniacy rozdali każdej dziewczynie po róży a chłopakom uścisnęli dłonie, dziękując przy tym za współpracę. Kiedy całe to pożegnanie przeminęło, każdy rozszedł się w swoją stronę. Ja udałam się do toalety, by przemyć twarz, ponieważ byłam czerwona od płaczu. Kiedy szłam korytarzem prowadzącym do łazienek, natrafiłam na Martinusa. Zgaduję, że nie przypadkiem.
-Czemu się tak rozkleiłaś? -spytał czule Martinus i mocno mnie przytulił. Był o dobrą głowę ode mnie wyższy.
-Nie lubię rozstań. I nie mów tak, bo jeszcze bardziej zbiera mi się na płacz -powiedziałam, znów zaczynając łkać.
-Ale obiecaj mi, że przestaniesz płakać. Ja mogę przysiąc, że jeszcze się kiedyś spotkamy.
-Kiedyś mnie te słowa dziwnie uspokajały, ale to już minęło.
-Jestem pewny, że się zobaczymy wkrótce.
-O czym mówisz? -spytałam, podnosząc głowę.
-Mam jakieś wewnętrzne przeczucie, że zobaczymy się jeszcze kiedyś, i to wiele razy. Tak po prostu.
-Mhm -mruknęłam. -Wczoraj...
-Myślałaś o tym, co się wydarzyło wczoraj?
-Dużo. Wiesz, że zawsze wszystko dogłębnie analizuję.
-Czujesz wyrzuty sumienia?
-Nie, znaczy tak. Ja nie powinnam... -miotałam się w słowach. -Po prostu nie podoba mi się to, że ten pocałunek mi się podobał.
-Naprawdę? -uśmiechnął się Martinus.
-Ja myślałam, że to całe zauroczenie do ciebie już dawno minęło -wymamrotałam zrozpaczona, opuszczając ręce.
-Stara miłość nie rdzewieje, co nie?
-Najwyraźniej, ale co z Harvey'm?
-Masz zamiar mu powiedzieć?
-Nie wiem, naprawdę, nie wiem. Nie chcę go okłamywać, ale on mi nie wybaczy -powiedziałam, z trudem powstrzymując łzy. Wtuliłam się w chłopaka, licząc, że rozwiązanie przyjdzie samo.
Chwilę później przyjechał mój pociąg. Akurat tak mi szczęście dopisało, że nasza grupa ze szkoły była nieparzysta i siedziałam sama. Miałam chwilę wolnego czasu, którą przeznaczyłam na ponowne rozmyślania.
Było mi bardzo ciężko. Jak to się stało, że podczas dwóch tygodni znów uległam wdziękowi Martinusa? Jak to możliwe? Myślałam, że już nigdy nie wybaczę mu tego, co zrobił dwa lata temu. Poza tym przysłowia "nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki" chyba nikt nie wymyślił bez powodu, prawda? Czułam się podle, doprawiając rogi Harvey'emu. On zupełnie na to nie zasługiwał. Wiem, że już się powtarzam, ale to prawda. Myślałam, że Harvey to miłość na całe życie. To brzmi jak z baśni, zgadzam się. Jednakże "miłość" w młodym wieku ma wiele znaczeń i wydaje się znacznie piękniejsza niż w późniejszych latach.
Cała sytuacja wyglądała jakby moje uczucie do Martinusa nie zgasło całkowicie. Może zostało jedynie uśpione? Może przez cały czas oszukiwałam sama siebie?
CZYTASZ
OK, spójrzmy na to z drugiej strony... M&M
FanfictionMówią, że pieniądze szczęścia nie dają. To może jest prawdą, ale z pewnością pieniądze wywracają nasz świat do góry nogami. Tak było w moim przypadku. Skrajne marzenia zamieniły się w rzeczywistość. Poznałam ich. Naprawdę ich poznałam. Moje kolorowe...