87. Najgorszy moment

372 43 6
                                    

Prawdopodobnie czas spędzony na tej wymianie zapamiętam jako najlepszą przygodę w moim życiu. Będę wspominać wszystkie historie, których tu doświadczyłam dopóki ich nie zapomnę.

Niestety nadszedł ten czas. Czas, kiedy musiałam rozstać się z nowymi znajomymi. Rozstanie to coś, czego nie lubi chyba każdy człowiek. Jak już wspominałam, byłam niezwykle mocno przywiązującą się do innych ludzi osobą. Dwa tygodnie w zupełności wystarczyły, aby utworzyć mocne więzi z Niemcami, a także jeszcze bliżej poznać Polaków i ich charakter. Na jak wyszły zalety i wady. Z wymiany wracaliśmy dużo pewniejsi siebie i bogatsi w wiedzę. Nie tylko nauczyliśmy się nowych rzeczy o naszych zachodnich sąsiadach, ale dowiedzieliśmy się sporo faktów o człowieku. Sami jesteśmy ludźmi, ale nasza psychika ciągle jest zagadką dla nas i obcych.

Nastał piątek. Nie przypominałam sobie innego, równie okropnego piątku co ten. Obudziłam się pół godziny przed alarmem z powodu strasznej burzy i kropel deszczu, które zdawały się chcieć zniszczyć stare, niedomykające się okno. Wiedziałam, że taka pogoda nie będzie zapowiedzią niczego dobrego. Usiadłam na dywanie przed szybą i patrzyłam. Spoglądałam na wpół zamkniętymi oczami na wiatr szalejący za oknem i błyskawice. Po sekundzie, a przynajmniej tak mi się wydawało, usłyszałam budzik. Zawsze ustawiałam sobie wesołe piosenki lub pogodne odgłosy przyrody, aby rano usłyszeć szczęśliwy dźwięk i nabrać optymizmu oraz motywacji. Tym razem stwierdziłam jednak, że melodia jest bardzo przygnębiająca i poniekąd żałosna. Podczas porannej rutyny robiłam wszystko z prędkością żółwia, zastanawiając się przy tym, w jaki sposób spędzę tych kilka "depresyjnych dni". Zawsze, ale to zawsze byłam w takim stanie, gdy kończyła się fajna przygoda w moim życiu. Próbowałam się pocieszyć myślą, że ujrzę dziś moich rodziców i siostrę. Jednak... Ich widywałam na co dzień, a ze znajomymi mało kiedy zdarzało się, że podróżowałam tyle godzin. W dodatku zdawałam sobie sprawę, że dziś jest ostatni dzień. Ostatni dzień, kiedy widzę Kaśkę i nie miałam pojęcia, kiedy znów się spotkamy. Na początku mój brat, teraz ona. Naprawdę zostałam sama. Miałam rodziców i przyjaciół, ale to nie to samo co rodzeństwo. Kasia wyjeżdżała. Opuszczała ojczyznę dla Norwegii. Jechała tam do swojego chłopaka a także po to, aby się uczyć. Wiedziałam, że będą nas dzielić tysiące kilometrów. Moi rodzice odwozili Kasię do Stuttgartu, gdyż stamtąd miała bezpośredni lot do Trondheimu. Możecie się zdziwić. "Po co robić dodatkowy tysiąc kilometrów, skoro można polecieć z przysiadkami?" Otóż moi rodzice chcieli jak najbardziej "odciągnąć" w czasie wyjazd córki, ale to nie jedyny powód. Akurat tak się świetnie złożyło, że ja byłam wtedy w okolicach Stuttgartu na wymianie a moja mama nigdy nie miała okazji zwiedzić Niemiec, więc czemu by nie zrobić przedwczesnych wakacji?

Do mojego pokoju wbiegła Gisela, kiedy pakowałam kosmetyki. Starała się zarażać optymizmem, a może naprawdę była szczęśliwa? Sama już nie wiedziałam. Na początku mocno mnie przytuliła a potem oznajmiła, że za chwilę wyjeżdżamy do szkoły. Włożyłam na siebie czarną bluzę, która idealnie wpasowała się do czarnych spodni i butów. Jedyną częścią garderoby, która mogła świadczyć o iskierce szczęścia była beżowa kurtka. Powinnam się cieszyć, że zostałam wybrana ne tę wymianę, ale smutek był silniejszy. Przed wyjściem pożegnałam się z rodzicami Giseli, którzy nie odegrali znaczącej roli, ale... Ale jednak byli. Nawet za nimi będę tęsknić. Pojechałam do szkoły, taszcząc walizkę przez całą drogę. Tam znajdowała się już połowa uczniów. Odeszłam na chwilę od grupki, aby ściągnąć kurtkę i nieco ją osuszyć. W tym czasie podszedł do mnie Gabriel. Nie zdziwił mnie swoim gestem. W końcu dużo rozmawialiśmy, więc oczywiste było, że pożegna się szczególniej. Odwróciłam się do niego i stanęłam wyprostowana, uśmiechając się szczerze po raz pierwszy odkąd wstałam.

-Hej -powiedziałam radośnie.

-Cześć -przywitał się i mnie przytulił. -Szkoda, że wyjeżdżasz.

-Szkoda, że nie będę już codziennie widywała ciebie i paru innych osób -oznajmiłam, delikatnie uśmiechając się.

-Mam coś dla ciebie -powiedział i wręczył mi zwiniętą kartkę ozdobioną niebieską wstążką. -Nie zwracaj uwagi na gramatykę języka polskiego -machnął ręką chłopak, na co oboje się zaśmialiśmy.

-Dziękuję. Ja niestety nic dla ciebie nie przygotowałam...

-Nic nie szkodzi. Wystarczy mi, jak podasz mi swój numer telefonu -stwierdził Gabriel i podał mi kartkę oraz długopis. Zastygłam w bezruchu. Przyznam, że chłopak mnie zszokował. Przez chwilę zastanawiałam się, czy nie dać mu zmyślonego numeru. Ostatecznie uznałam, że co mi szkodzi. To tylko numer telefonu.

-Proszę bardzo -powiedziałam.

-Dziękuję -uśmiechnął się blondyn i zrobił coś dziwnego. Coś, co mnie bardzo zaskoczyło. Bardziej niż wszystko inne. Gabriel zbliżył się do mnie. Myślałam, że chce mnie ponownie przytulić, więc wyciągnęłam ręce. Szybko zorientowałam się jednak, że nie o to mu chodzi. Odwróciłam prędko głowę w bok, aby uchronić się przed niechcianym pocałunkiem. Chłopak w połowie dotknął moich ust. Stałam jak słup soli i kompletnie nie wiedziałam, co powinnam zrobić.

-To zobaczymy się później? -spytał, na co skinęłam głową. Chłopak pospiesznie odszedł. Ewidentnie sam był zaskoczony swoim zachowaniem.

To było dziwne. Ani trochę się tego nie spodziewałam. Z jednej strony to wspaniałe uczucie. Gabriel mi się podobał, więc pocałunek z jego strony to była cudowna rzecz, ale ja tak nie mogłam. Może i chciałam, ale nie mogłam. W końcu czułam coś do Martinusa. Głupio bym się czuła, gdybym "zdradziła" go w taki sposób. Mimo wszystko, podobało mi się to, co zrobił Gabriel. Może to idiotyczne, ale mi naprawdę się to spodobało. Rozejrzałam się wokół, patrząc czy nikt nas nie widział a następnie ruszyłam do znajomych z bananem na twarzy.

Pod koniec pożegnałam się ze wszystkimi i podeszłam do Gabriela. Nic nie mówiąc, mocno go przytuliłam. On zrobił dokładnie to samo co ja. Odciągnęła nas od siebie dopiero Julka. Wsiedliśmy do autokaru i ruszyliśmy. Machaliśmy kolegom z Niemiec, dopóki nie zniknęli nam z oczu.

-Smutno, prawda? -zagadnęła Julka.

-Bardzo -westchnęłam.


Hej kochani!

Niespodzianka! Sama się nie spodziewałam, że wstawię dziś rozdział. Dziękuję za motywację, Natalio <3 Wytrwania w ciężkim tygodniu szkoły życzę. Pozdrawiam!

OK, spójrzmy na to z drugiej strony... M&MOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz