2.102. Po tylu latach

317 35 14
                                    

Półtora roku później, czerwiec 2020 r.

Minęło trochę czasu i trochę się też zmieniło. Nie były to drastyczne zmiany, które mogłyby wszystkich zaskoczyć. Były to zmiany, które po prostu musiały nastąpić. Na przykład moja zmiana szkoły - gimnazjum się skończyło, więc musiałam pójść gdzieś dalej. Ale zacznijmy od początku.

Po powrocie z Anglii urządziłam huczną imprezę sylwestrową z przyjaciółmi w moim domu. Moi rodzice poszli na jakiś bal, dlatego miałam wolną rękę. Jednocześnie wiedziałam, że to ja ponoszę odpowiedzialność za wszystko, co się w czasie trwania domówki wydarzy. Na początku wydawało się, że będzie to zwykłe, może nawet trochę nudne spotkanie, ale teraz jestem pewna, że nikt z moich przyjaciół szybko tego nie zapomni oraz moi rodzice i jeden sąsiad, który wtedy nas obserwował, bo nie miał swojego życia. Kiedy nuda sięgnęła zenitu i w Internecie nie działo się nic ciekawego, postanowiliśmy pograć w piłkę nożną w domu. Wiecie, na zewnątrz minus 10 stopni Celsjusza, śnieg po kolana, jeszcze byśmy się przeziębili. Do rzeczy - zbiliśmy okno oraz ulubiony wazon mojej mamy, który kupiła na rosyjskim bazarku w latach 80-tych. To było największe przewinienie, jakie kiedykolwiek w życiu zrobiłam. Następnego dnia o poranku moi rodzice już o wszystkim wiedzieli. Nie ode mnie, a od sąsiada. Pan przy okazji poopowiadał kilka niestworzonych historii, jakoby wpuszczaliśmy głośną, pogańską muzykę i krzyczeliśmy jak opętani. Opłaciłam kupno nowego okna, jednak z wyjątkowym wazonem było gorzej. Na szczęście moi rodzice szybko zapomnieli o całym incydencie, lecz wolałam ich nie pytać, czy w przyszłym roku będę mogła zorganizować podobną imprezę. Max i Harvey, a zwłaszcza ten drugi, nie mogli ze śmiechu i przyjęli mnie do "tajnej" grupy "Przypałowców".

Życie wyglądało jak wcześniej. Chodziłam do szkoły. Śmiałam się z Kapsla i Zakrętki. Uczyłam się. Spotykałam z moją paczką. Jeździłam do Krakowa na zajęcia taneczne. Aż w końcu nadszedł kwiecień i te okropne-nie-okropne egzaminy. Po nich 1/3 uczniów z klas trzecich i ósmych przestała chodzić do szkoły i zrobiło się całkiem luźno. Nie było też Kapsla i Zakrętki, co oznaczało pewnego rodzaju wolność. Nauczyciele zrozumieli, że nie ma szans, aby wbić nam do głowy nową wiedzę dwa miesiące przed zakończeniem roku i tylko udawali, że przerabiają z nami materiał. W czerwcu zostałam absolwentką gimnazjum i rozpoczęłam najbardziej wyczekiwane wakacje w życiu. Moi rodzice już na początku obwieścili, że nie ma mowy, abyśmy pojechali w tym roku na wakacje. Od razu powiedzieli, że wyjeżdżamy do Anglii, nawet nie pytając mnie, czy mi się to podoba. Pewnie dlatego, że wiedzieli, że chcę tam lecieć. Szczerze mówiąc, wolałam te dwa miesiące spędzić u rodziny za granicą niż siedzieć sama w domu, od czasu do czasu spotykając się ze znajomymi. Poza tym podobało mi się w Anglii i moi rodzice doskonale zdawali sobie z tego sprawę.

Ponad miesiąc spędziłam w Pałacu. Następnie przez tydzień pomieszkiwałam u ciotki Lucyny, gdzie podobało mi się bardziej. Później na dwa tygodnie pojechałam nad morze z Maxem, Harvey'm, Leo i ich ojcem oraz moją mamą i siostrą. Były to jedne z najlepszych wakacji w moim życiu, o ile nie najlepsze. Może nie zwiedziłam dużo i nie podróżowałam za wiele, ale miałam wspaniałe towarzystwo.

Drugiego września 2019 roku zostałam uczennicą liceum o profilu pedagogiczno-psychologicznym. Do samego końca nie wiedziałam, co chcę robić, podczas gdy moi znajomi od dawna o tym ględzili. Papiery do liceum złożyłam dopiero w połowie lipca. Trochę się stresowałam przed nową szkołą. Było mi też smutno, bo miałam poznać zupełnie nowych ludzi i chodzić z nimi do klasy przez następne trzy lata. Nastąpił koniec pewnej ery. Rozpoczął nowy etap w życiu. Moi wierni znajomi z gimnazjum i podstawówki rozeszli się w różne strony. Wiadome było, że nie będziemy spotykać się tak często, jak wcześniej. Po tylu latach musiałam w końcu się z nimi rozstać. Co prawda jedna koleżanka miała chodzić ze mną do klasy, ale to nie to samo. Już bez Karoliny, Justyny, Julki i Piotrka - ludzi, z którymi zaczynałam swoją naukę i przeżyłam tyle wspaniałych przygód w szkole. Zastanawiałam się, jaka będzie moja klasa w liceum. Na początku nie mogłam się oprzeć, by porównywać wszystko do dawnej szkoły. Z czasem się przyzwyczaiłam i okazało się, że jest całkiem fajnie.

Ferie świąteczne i zimowe spędziłam w Anglii w Pałacu. Przed świętami na dwa dni przyjechali państwo Mills. Wyciągając wniosek sprzed roku, przygotowałam dla Harvey'ego prezent - moje włosy i perfumę. Według niego włosy były cenniejsze. W maju, w dniu moich urodzin, okazało się, że Kaśka wraca z Norwegii. Na stałe. Rozstała się ze swoim Romeo. Ponadto stwierdziła, że w Norwegii się nie odnajduje i nienawidzi tamtejszej pogody. Nie macie pojęcia, jaka radość panowała w moim domu po tej informacji. Najbardziej cieszyła się moja mama a potem ja. Wiedziałam, że pewnie i tak Kasia zamieszka w jakimś wielkim mieście, ale zawsze to będzie Polska, nie zagranica i będzie częściej przyjeżdżała do domu.

W czerwcu odebrałam pierwsze licealne świadectwo. Następnego dnia wraz z rodzicami i siostrą poleciałam do Anglii na wakacje. Kiedy rodzice ponownie oznajmili, że dwa miesiące wolnego spędzę na wyspie, ucieszyłam się. Przyznam nawet, że bardziej czekałam na ten wyjazd do UK niż na pobyt w Tajlandii kilka lat temu.

Siedząc w samolocie, dowiedziałam się, że za kilka miesięcy zostanę ciocią, a może nawet matką chrzestną. Ta informacja mnie dość poruszyła i zmotywowała do bardziej aktywnego życia. Chciałam zrobić coś ciekawego, co zapamiętałabym na długo i, żeby było to coś pozytywnego, nie zbicie szyby w oknie. Zdałam sobie też sprawę, że za niecały rok osiągnę pełnoletność.





Hej kochani!

Jak Wam się podoba rozdział? Myślicie, że półtora roku to duża czy mała zmiana? Mam nadzieję, że ten przeskok w czasie Was w żaden sposób nie oburzył, bo ja, gdy czasami czytałam rozdziały z przewinięciem w czasie, doznawałam szoku. Okazywało się, że połowa bohaterów umarła, ktoś ma już dziesięcioro dzieci i jest w ciąży z czworaczkami, ktoś wziął pięć ślubów i pięć rozwodów, i jeszcze inne sytuacje. Na początku, gdy przeczytałam "czerwiec, 2020 r." to pomyślałam sobie: "O kurczę, jaka różnica czasu", a potem obliczyłam, że to tylko dwa lata, które miną jak z bicza strzelił.

Pozdrawiam serdecznie i życzę miłej nocki! <333

PS.: Tak fajnie pisało mi się ten rozdział, że skończyłam go w godzinę. Chyba mój rekord - 895 słowa (bez notki) w godzinę! c;

OK, spójrzmy na to z drugiej strony... M&MOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz