40. Rowery rowerami, ale

762 43 6
                                    

Nawet sobie nie wyobrażacie, jaka byłam szczęśliwa z powodu przyjazdu bliźniaków. Nadchodzące dni zapowiadały się naprawdę czarująco.  

........

-Martinus! Wstawaj! -krzyknęłam do pół przytomnego chłopaka o 5 rano.

-Ale chyba nie będziemy o tak wczesnej porze jechać na wycieczkę rowerową? -powiedział zachrypniętym głosem i odwrócił się w stronę ściany, przykrywając się kołdrą.

-No nie, ale musimy się przygotować -zaśmiałam się.

-Proszę cię, jestem zmęczony -wyszeptał z zamkniętymi oczyma.

-Dałam ci wczoraj dużo czasu na odpoczynek i mówiłam, żebyś poszedł szybciej spać. Trzeba było mnie posłuchać.

-Przecież nie mogłem spać, bo siedziałaś u mnie w pokoju! -powiedział Martinus.

-Dobra, skończ tę bezsensowną dyskusję. Wstawaj! 

-No weź, zróbmy tak: ty wszystko przygotuj a ja wstanę i ewentualnie pomogę ci coś zrobić. Oczywiście, gdy będzie mi się chciało.

-Ale ty też się musisz przygotować dla moich znajomych -dalej namawiałam chłopaka.

-Mam twoich znajomych w dup...

-Słucham, chciałeś coś powiedzieć? -zaśmiałam się.

-Nic. Już wstaję -powiedział i uśmiechnął się pod nosem.

..............

-Serio zbudziłaś mnie mnie o 5 rano tylko po to, aby czekać tyle godzin na marne? -rzekł chłopak, usiłując otworzyć drzwi od garażu.

-Mieliśmy jechać o 10, ale Karolinie coś wypadło i możemy dopiero o 11 -odpowiedziałam, opierając się o ścianę domu.

-Powiedz mi, proszę, jeszcze raz, jak nazywają się twoi przyjaciele, bo jak coś źle powiem lub pomylę to będzie skam -westchnął.

-Justyna, Karolina, Julka, Kuba i Piotrek. Justyna to moja najlepsza przyjaciółka, Karolina, Julka, Kuba i Piotrek to moi najlepsi pod słońcem kumple, ogarniasz choć trochę?

-Julka, Kuba, Piotrek, Karolina i Justyna. Ok, kojarzę. Piotrek to strasznie ciężkie imię. Mogę mówić Piter? -spytał blondyn.

-Hah, pewnie. O! Właśnie napisał. Za 10 minut będzie tu z Karoliną i Julką.

-O nie... -wyszeptał chłopak i nerwowo podskoczył.

-Stresujesz się? Nie masz czego -chciałam uspokoić Martinusa.

-Mój braciszek się stresuje? -zaśmiał się Marcus i wręczył mi torbę z jedzeniem, ręcznikami i innymi pierdółkami.

-Możemy już jechać? -zapytał starszy z braci, po chwili od przyjechania Piotrka, Karoliny i Julki, kiedy wydawało się, że największy krok, czyli przywitanie w nowej znajomości, został zrobiony.

-Jeszcze czekamy na Kubę i Justynę -odpowiedziałam, obserwując jak usilnie Martinus próbuje nawiązać rozmowę z dziewczynami.

-Coś słabo mu wychodzi -wyszeptał cicho Marcus i kiwnął głową na brata.

-Stara się -powiedziałam obojętnie i wzruszyłam ramionami.

-Cześć wszystkim! -zawołała Justyśka a zaraz za nią pojawił się Kuba. 

Znowu nastąpiły przywitania. Muszę przyznać, że zdziwiła mnie relacja Justyny i Martinusa. To wyglądało tak, jakby znali się od dzieciństwa i byli najlepszymi kumplami z piaskownicy. Z kolei Kuba odnosił się do Norwega z dystansem i niechęcią. Martwiło mnie to, lecz blondyn zdawał się tym nie przejmować. W sumie nawet nie byłam pewna, czy w ogóle to zauważył. Po około 20 minutach pojechaliśmy na naszą przejażdżkę. Na początek oczywiście jakieś pobliskie wsie. Co jakiś czas pytaliśmy się bliźniaków, jak im się podoba i co myślą o naszym kraju. Bardzo ciekawiło mnie ich zdanie, jednak za każdym razem odpowiadali: ładnie, fajnie, podoba mi się, no normalnie Polska -cud, miód. W sumie to im się nie dziwiłam, bo inaczej nawet nie wypadało im powiedzieć. Ja sama bym tak odpowiedziała, gdyby ktoś się mnie pytał o ocenę. Potem dotarliśmy nad rzekę. Pomoczyliśmy chwilę nogi, odpoczęliśmy, zjedliśmy kanapki i pojechaliśmy dalej. Około godziny 13 byliśmy już nad jeziorkiem i pluskaliśmy się oraz siedzieliśmy na kocu. Przez ten cały czas, Martinus dużo rozmawiał z Justyną, czasami nawet szeptali, co mnie irytowało. No bo, jak to tak szeptać w towarzystwie innych? Po kilku wspaniale spędzonych, we wspólnym gronie, godzinach, wróciliśmy do domu. Każdy poszedł w swoją stronę, oczywiście wykluczając bliźniaków oraz Justynę, która postanowiła jeszcze chwilę zostać. Poszliśmy do mojego pokoju i sobie rozmawialiśmy. Martinus zachowywał się już naturalnie, śmiał się, żartował, krzyczał i droczył ze mną. Później nas opuścił i udał się do łazienki, aby się odświeżyć. Zostałam sama z Justyną, której buzia się nie zamykała.

-Całkiem spoko są. Ale to takie dziwne, że ich poznałam. W ogóle, dziwne, że wszyscy ich poznaliśmy. Jak z nimi pisałam, to nie czułam tych emocji, ale teraz... Kumasz, znamy osobiście sławne osoby...

-Sławne? Myślałam, że za nimi nie przepadasz -powiedziałam.

-Oj tam, myliłam się.

-Wow, ty się myliłaś? Mam nadzieję, że nie zasypałaś ich dzisiaj tysiącami pytań -zaśmiałam się.

-Bez przesady. Trochę ich poznałam, trochę opowiadałam o tobie...

-O mnie? Co im o mnie mówiłaś? -zdziwiłam się.

-Same dobre rzeczy...

-No powiedz -nalegałam.

-Kiedy indziej. A tak z innej beczki. Jakbym was nie znała, to pomyślałabym, że jesteście parą. Serio. Często się na siebie patrzycie, Martinus bawi się twoimi włosami, tulicie się ciągle, droczycie się. Prawie jak Monika i Rafał (najbardziej obściskująca się i bez żadnych skrupułów, szkolna para).

-Wydaje ci się -stwierdziłam. "Na pewno nie zachowujemy się jak para. Może jak dobrzy przyjaciele, ale nie para... A porównanie do Moniki i Rafała to już wcale nie psuje. Gada głupoty."

-Nie, nie wydaje mi się, wiem, co mówię -odpowiedziała i w tym samym momencie usłyszałyśmy otwieranie się drzwi łazienki, więc zmieniłyśmy ten krepujący, bezsensowny temat. Niedługo później Justyna poszła do domu a ja myślałam nad tym, co powiedziała. Nie zgadzam się z jej słowami. Ja nawet nie zwracałam uwagi na takie rzeczy, jak patrzenie się na siebie czy tulenie... Może już przywykłam i tego nie zauważałam?

Około godziny 18 moi rodzice rozpalili grilla i siedzieliśmy przy wspólnym stole, rozmawiając a następnie położyliśmy się spać, ponieważ byliśmy niezmiernie wykończeni całym dniem.



Niestety maratonu nie udało mi się zrobić w tym tygodniu, lecz on nie przepadnie i kiedyś się pojawi. Mam już całkiem sporo pomysłów tylko trzeba ubrać to w słowa. Jak wam minęło dwa pierwsze tygodnie szkoły? Ja już zdążyłam się rozchorować i połamać. Mam nadzieję, że u Was wygląda to lepiej. Pozdrawiam!

PS. Dziś mija 5 miesięcy od rozpoczęcia tej książki. Jak ten czas szybko leci! Po prostu WOW! W dodatku wybiło 5.4 tysięcy wyświetleń. Dziękuję wam!




OK, spójrzmy na to z drugiej strony... M&MOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz