14. Teść i teściowa

1.3K 80 8
                                    

Było już południe. Gdy ostatni raz sprawdziłam Instagrama, widziałam, że liczba komentarzy wzrosła do 2 tysięcy. Czyżby rekord? Teraz więcej wypowiedzi było pozytywnych. Jednak ludzie mają rozum i uczucia. 

Przez następne dwa dni Marcus i Martinus mają dużo prób i trzy koncerty, czyli raczej się z nimi nie zobaczę. Jest mi trochę przykro, ponieważ bardzo ich polubiłam przez te 6 dni. Oni mnie chyba też.

Dzisiejszy dzień planuję spędzić na plaży z moimi rodzicami. Tak właściwie to już zmierzamy w kierunku plaży. Mamy przy sobie koce, lodówkę turystyczną, ręczniki, ubrania na przebranie, kremy, okulary przeciwsłoneczne oraz piłki. To chyba wszystko, co powinniśmy wziąć na odpoczynek nad morzem. Dziś jest chyba czas, który spędzimy tak najbardziej rodzinnie. Poprzednie dni spędzałam albo z siostrą, albo z bliźniakami. Jak do tej pory, mało czasu poświęciłam mamie i tacie. Ale dziś to zmienię. Mojemu tacie chyba się to za bardzo nie uśmiecha, ponieważ, co roku ciągle męczę go i namawiam, by poszedł ze mną na basen, na zjeżdżalnie itp. Moja mama z kolei uwielbia się opalać. Leży na słońcu godzinami. Od czasu do czasu wchodzi do wody. 

Szukaliśmy właśnie miejsca na plaży. Ludzi było multum. Udało nam się znaleźć miejsce idealne. Po części był tam cień spowodowany jakimś drzewkiem. Nie mam pojęcia, co to za roślina, ale pachniała pięknie. Drugą część stanowiła przestrzeń pełna słońca. Piasek był gorący, aż szczypało w stopy. Uwielbiam lato, ten klimat, te kolory. Dodatkową przyjemność stanowi fakt, że jestem w obcym kraju, na terenie Azji i bardzo mało prawdopodobne, że spotkam tu kogoś znajomego, czy też Polaka. Kiedyś miałam krępującą sytuację z pewnym Polakiem. Może nie będę się o tym rozpisywać, gdyż nie jest to warte uwagi.

Rozłożyliśmy koce oraz maty. Wysmarowaliśmy się kremami ochronnymi. Słońce nie dawało ani przez chwilę od siebie odpocząć. Od początku naszego pobytu tutaj, nie padał deszcz mimo, że trwa obecnie pora monsunowa. Otóż wbiegłam z siostrą do morza przy okazji chlapiąc kilku przypadkowych ludzi. Gdy byłam kiedyś na basenach, wskoczyłam do wody. Pewna pani siedziała przy wejściu utrudniając turystom wejście do kąpieliska. Kiedy ktoś zwrócił jej uwagę, była oburzona. Mój artystyczny skok sprawił, że na jej ciało spadło dosłownie klika kropelek. Starsza kobieta zaczęła na mnie krzyczeć. Co prawda nie zrozumiałam, co mówiła, ponieważ chyba pochodziła z Rumunii. Może nie byłoby to takie dziwne zachowanie no to, że NAD WODĄ spadło na nią KILKA KROPEL WODY, gdyby nie fakt, że niewiele minut wcześniej jej, jak się domyślam, syneczek ukradł jakiemuś małemu chłopczykowi gumową piłeczkę. Pani zaczęła się chichotać jak nienormalna. Nie zwracała uwagi na płacz dziecka. Do interwencji przystąpiło kilku ludzi a ostatecznie nawet ratownik. Wiecie, co zrobiła także, oburzona całą sytuacją kobita? Ochlapała ich. Tak, naprawdę. Nie było to kilka kropelek tylko strumienie. Zaczęła również przeklinać w języku angielskim. Uznała, że jest to zachowanie dyskryminujące kobiety. Ona jest w starszym wieku, wychowała syna (widać jak wychowała) i należy jej się szacunek. Zapewniła także, że na następne wakacje na pewno tu nie przyjedzie i odradzi to również swoim znajomym. Wyobrażacie sobie miny turystów? A wyobrażacie sobie miny turystów, gdy zobaczyli jak ta pani naskoczyła na mnie? Niewyobrażalne. Chyba za długo zeszło mi opowiadanie tej historii. Czas wrócić do teraźniejszości.

Mimo, że teraz ludzie zostali ochlapani bardzo, wcale nie było widać po nich zdenerwowania. Niektórzy nawet nam oddali. Śmiali się z tego. Niedługo później do ciepłego morza weszli rodzice. Pływaliśmy, obserwowaliśmy świat podwodny. Gdy rzucaliśmy piłką, pojawili się, nie wiadomo jak, rodzice Marcusa i Martinusa. Emma była z nimi. Otóż chłopcy byli obecnie na próbie. Ich tato nie poszedł z nimi, ponieważ chcieli sami. Rodzice bliźniaków okazali się być nad wyraz sympatycznymi, towarzyskimi i rozrywkowymi ludźmi. Wraz z córką przystąpili z nami do gry. Często żartowali, choć nie zawsze wiedziałam, co mówią. Rozmawiali po Norwesku, dość oczywiste, bo stamtąd pochodzą. Moi rodzice znali dobrze tej język, ponieważ w młodości tam pracowali a obecnie mieszka tam siostra mojej mamy wraz z mężem i całkiem sporą gromadką dzieci. Jest ich bowiem ośmioro; Lars, Anna, Erik, Ingrid, Natalie, Nora oraz dwójka najmniejszych oszołomów- Kristian i Marius. Są bliźniakami, niezwykle energicznymi i pogodnymi. Zawsze robią ciotce jakieś psikusy. Z nimi nie można się nudzić. Właśnie ze względu na Dominikę i jej rodzinę postanowiliśmy pojechać na wakacje do Norwegii. Jeździmy do nich co lato. Oni do nas kilka razy w roku. Ja również znam tej język, ze względu na to, że moi kuzyni i kuzynki nie potrafią posługiwać się Polskim a chcę utrzymywać z nimi jakiś kontakt. Chyba za często odbiegam od teraźniejszości...

Tak więc, siedzieliśmy właśnie na końcu i odpoczywaliśmy. Zmęczyliśmy się tą gra.

-O czym tak rozmyślasz, Kamilko? -spytała mnie mama.

-Nie myśl tyle, bo myśliwym zostaniesz, he he -odezwał się jakże dowcipny tato.

-Taaa, o niczym, tak o -odpowiedziałam pogodnie.

-Może o swoich kolegach? -dopytywała się rodzicielka. 

-Których? -zapytałam z uśmiechem. Nie wiem, czemu, ale mam doskonały humor.

-O moich synach, he he -zażartował pan Erik.

Dobrze, że sobie opaliłam twarz. Na czerwono. Przynajmniej nie było widać moich rumieńców. Zapewne byłam czerwona jak burak.

-Nieee -zaprzeczyłam lekko speszona.

-Mi się wydaje, że się podobasz Martinusowi -stwierdziła pani Anna.

-Ja jej od zawsze mówiłam, że jest ładna i podoba się chłopakom. Ona zawsze jest taka nieśmiała, ale ja też zauważyłam, że Martinus się ciągle na ciebie patrzył na dyskotece i na koncercie.

-Mamooo, przestań - odrzekłam. 

Mimo, że zaczęła opowiadać obcym ludziom niezbyt przychylne dla mnie historie, wcale nie byłam na nią zła. Do tego rozpoczął się temat moich "chłopaków". Mamcia mówiła o tym, ilu to ja chłopakom się nie podobam. Wspomniała także o moim crushu. W tym momencie zrobiło mi się ciepło na serduszku. Wówczas byłam oazą spokoju. Cały czas uśmiechnięta, nic mnie nie wyprowadzi z równowagi. Nawet chciało mi się z tego śmiać. Nasi rodzice kontynuowali rozmowę o miłości. Zaczęli opowiadać historie z dzieciństwa swoich dzieci. Ja z siostrą siedziałyśmy cicho i tylko od czasu do czasu coś mówiłyśmy. Miło, a przede wszystkim zabawnie spędziliśmy ten dzień.


OK, spójrzmy na to z drugiej strony... M&MOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz