83. Moja paranoja

420 31 5
                                    

Zaczęłyśmy się bujać w rytm muzyki i śpiewać wraz z innymi. Do niektórych piosenek przyłączyli także nauczyciele. Promienie słoneczne oświetlały nasz radosny autobusik wiozący nas w siną dal...

-Czterdzieści dziewięć minut i dwadzieścia siedem sekund, czterdzieści dziewięć minut i dwadzieścia sześć sekund, czterdzieści dziewięć minut i dwadzieścia pięć sekund, czterdzieści dziewięć minut i dwadzieścia...

-Kamil, zamilcz wreszcie! -krzyknęła Julka zdenerwowana zachowaniem chłopaka, który odliczał czas do przyjazdu do niemieckiego miasta.

-Czterdzieści dziewięć minut i dwie sekundy, czterdzieści dziewięć minut i sek... -powiedziałam, drocząc się z przyjaciółką.

-Przestań -zawołała i mnie popchała.

-Milczewska! Chodź tu na chwilę! -krzyknęła nauczycielka.

-O nie, nienawidzę was -szepnęłam zrozpaczona i udałam się do pani pedagog z obawą, że za chwilę usłyszę tyradę za nic.

-Rozdaj te kartki z informacjami wszystkim uczniom -nakazała nauczycielka, nawet na mnie nie spoglądając.

-Ok -wymamrotałam i zaśmiałam się sama do siebie.

Kiedy wykonałam polecenie, wzięłam do rąk swoją kartkę. Napisany na niej był adres, imię dziewczyny, z którą zamieszkam, plan miasta, numery alarmowe i kilka innych podstawowych informacji.

-Mathilda Hoffmann, a ty kogo masz? -spytała Julka.

-Gisela Schwarz -odpowiedziałam.

-Gisela? Kto tak nazywa swoje dziecko? -zaśmiała się Julka.

-Cicho siedź, Królik.

-E, ty -szturchnęła mnie Julka.

-Jak to się czyta? -krzyknął Kamil, strasząc mnie, Julię i jeszcze kilka innych osób.

-Dzieci, właśnie przejeżdżamy obok jednego z najokazalszych zamków epoki renesansu. Powstał w pierwszej połowie XVI wieku, zbudowany przez księcia... -oznajmiła donośnym tonem nauczycielka, lecz i tak mało kto jej słuchał.

-Ona zawsze miała taki skrzeczący głos? -zapytał Kamil, wpychając głowę pomiędzy fotele.

-Zostało 30 minut drogi -oznajmił drugi nauczyciel, ignorując przemowę swojej koleżanki z pracy. Na jego słowa, wszyscy uczniowie zaczęli bić brawo.

-To teraz "Miłość w Zakopanem"! -krzyknął którychś z chłopaków, wstając i wyciągając rękę, a jego koledzy zapodali repertuar.

-Boże Święty, w końcu -powiedziałam sama do siebie, wysiadając z autobusu, w którym przez ostatnie pół godziny słuchałam uczniów śpiewających do hitu Sławomira.

-Miłość, miłość w Zakopanem, polewamy się szampanem... -podśpiewywała sobie przyjaciółka, wyciągając walizkę.

-Julka! -skarciłam dziewczynę.

-No co? -wzruszyła ramionami i zaśmiała się.

Poznałam Giselę oraz jej ojca, który zawiózł nas do mojego tymczasowego domu. Okazało się, że Gisela przyjaźni się z Mathildą, dziewczyną, do której trafiła Julka i obie mieszkają kilometr od siebie w miejscowości oddalonej od Stuttgartu o 15 minut. Miałyśmy ogromne szczęście. Gisela wydawała się być bardzo sympatyczna i zabawna. Była niską i dość pulchną przedstawicielką rasy aryjskiej. Jej cera była jasna niczym porcelana. Twarz charakteryzowała się idealnym kształtem, zgrabnym noskiem i brakiem niedoskonałości. Z wyglądu - zupełne przeciwieństwo mnie, ale za to, jak się okazało, miałyśmy podobne upodobania i gust. Czułam, że świetnie się dogadamy.

OK, spójrzmy na to z drugiej strony... M&MOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz