64. Spisek?

676 55 27
                                    

Następnego dnia miałam zaplanowane spotkanie z znajomymi bliźniaków. Niby się cieszyłam, że ich spotkam, ale poniekąd męczyła mnie ich obecność. Na poprzednich spotkaniach wszyscy skupiali swoją uwagę wyłącznie na mnie, co było dość irytujące. Nie lubię znajdować się w centrum zainteresowania przez długi czas. Miałam nadzieję, że część osób jednak nie przyjdzie ze względu na zbliżający się Sylwester i przygotowania. Tak czy inaczej spotkań nie dało się odwołać lub przesunąć. Niestety. Siedziałam akurat sama w pokoju, kiedy przyszedł do mnie Marcus i Martinus. 

-Co robisz? -spytał straszy z braci i pstryknął mi palcami przed oczami.

-Przygotowuję się na spotkanie z waszymi znajomymi.

-Przez telefon?

-Przygotowuję się psychicznie.

-Rozumiemy -odparli jednocześnie bliźniacy i pokiwali głowami.

-Kto tak właściwie ma przyjść na to spotkanie? -spytałam, podnosząc głowę znad telefonu.

-Chyba 6 osób i może Wiktor -odpowiedział Martinus.

-Wiktor? -zapytałam zdziwiona.

-Wiktor -potwierdził Marcus.

-Ten Wiktor, który zachowywał się jak dziwak i myślał, że jesteśmy parą? Ten, z którym się kiedyś przyjaźniliście?

-Już dawno się z nim pogodziliśmy. Martinus nic ci nie mówił? -spytał Marcus, który był zdziwiony podobnie jak ja, tylko z innego powodu.

-Nic a nic -odparłam i spojrzałam na młodszego z braci. Przez chwilę zrobiło mi się naprawdę przykro. Ja mówiłam mu niemalże wszystko, co się u mnie dzieje, a on nie wspominał nawet o tych ważnych sprawach. Zwłaszcza, że wczoraj wyznał, jak to mi wielce ufa. Nie miałam pojęcia, czy mi nie chce mi tego opowiadać, czy woli zachować to wszystko w tajemnicy, czy jest inny powód jego zachowania. Po momencie smutek przerodził się w złość. Pomyślałam, że skoro on mi nic nie chce mówić, to ja także nie będę zdawać mu sprawozdań z moich przeżyć. Nie to nie. Nie muszę się w ogóle odzywać. Po kilku minutach jednak emocje opadły i uznałam, że to byłoby dziecinnie z mojej strony.

-Tak jakoś wyszło -wzruszył ramionami Martinus.

-Dzięki -wyszeptałam pod nosem.

-Dobra, zbieraj się. My już wychodzimy -oznajmił Marcus i wyciągnął Martinusa z pokoju.

Spotkanie minęło całkiem okej. Trwało bardzo krótko, bo zaledwie 1,5 godziny. To i tak sporo, patrząc na to, że przez ten czas znajdowaliśmy się na dworze, gdzie temperatura wynosiła -10°C. Trochę rozmawialiśmy, trochę śmialiśmy się, trochę spacerowaliśmy i od czasu do czasu rzuciliśmy w siebie śnieżką. Wiktor nie przyszedł, pomimo swoim zapewnień jeszcze pół godziny przed spotkaniem. Hmm... ciekawe dlaczego. Może bał się przyjść? A może się wstydził? Nie wiem, czemu, ale nabrałam strasznej niechęci do tego chłopaka. Nie znałam go za bardzo, ale i tak działał mi na nerwy.

Była niedziela - Sylwester. Wstałam o 8 rano i pomagałam w kuchni. Kiedy skończyłam, postanowiłam, że pójdę trochę odpocząć, abym miała siły wytrwać do północy i dłużej. Gdy sobie spokojnie leżałam, przyszedł do mnie Martinus.

-Ej, mogłabyś mi to przetłumaczyć? To od Karoliny -powiedział chłopak.

-Napisała po polsku. Co za wieśniara. Po co w ogóle ona do ciebie pisze? Myślałam, że się ogarnęła -odparłam z pogardą.

-Ale, co to znaczy? -dopytywał się blondyn.

-Pisała jakieś przypadkowe słowa. To nie zawiera żadnego przekazu -skłamałam. Karolina pisała obraźliwe słowa na mnie i na niego. Nie powiedziałam mu tego, gdyż nie chciałam, aby się wściekał.

OK, spójrzmy na to z drugiej strony... M&MOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz