Kilka razy przeczytałam nagłówek i nadal nie miałam pojęcia, o co chodzi. Nagle mnie oświeciło! To wyniki konkursu tanecznego, no przecież!
Z tego, co pamiętam wyniki miały być wysłane do szkoły, ale cóż. Rozłożyłam list i było mi wszystko jedno, co tam zobaczę. Moim zdaniem występ na szczeblu powiatowym to już duże osiągnięcie. Przynajmniej z moimi możliwościami i umiejętnościami. Nie zależało mi, aby przejść do dalszego etapu. Zdawałam sobie sprawę, że wiele osób biorących udział w konkursie, tańczy o niebo lepiej ode mnie. Lecz wiedziałam także, że Kacper chciałby osiągnąć coś więcej. W końcu taniec to jego pasja. Przeczytałam treść listu i nie dowiedziałam się nic. Pod tekstem znajdowała się tabela. Ja i Kacper znaleźliśmy się na 5 miejscu na 15. Na drugiej stronie znajdowała się informacja, że do kolejnego etapu przechodzą pary znajdujące się na pierwszych 7 miejscach. Nie wierzę! Zajrzałam do koperty i ujrzałam tam drugą kartkę z gratulacjami. Co za historia! Na początku, instruktorzy wybrali inną parę do reprezentowania szkoły. Niestety oni nie mogli wziąć udziału, gdyż chłopak miał wypadek. W ten sposób Kacper i ja znaleźliśmy się na ich miejscu. Potem ja złamałam rękę i szanse na nasz występ w konkursie były znikome, jednak udało się. "Będziemy rywalizować z parami z całego województwa! Nie do wiary." Poczułam chęć udowodnienia instruktorom, że od razu powinni wybrać mnie i Kacpra, a nie kogoś innego. Właśnie! Kacper! Chciałam napisać do chłopaka z zapytaniem, czy już wie, ale on mnie wyprzedził. Po półgodzinnej ekscytacji, postanowiliśmy pochwalić się naszym rodzicom. Moi opiekunowie chyba nie wierzyli w to, że uda nam się przejść dalej, bo byli zaskoczeni tą informacją. Później ucieszyli się jeszcze bardziej niż ja. Z tej radości postanowili aż zaprosić rodziców Kacpra na jakiś wieczór. Niespodziewanie dostałam wiadomość. Myślałam, że to mój partner do tańca odpowiedział na zaproszenie, ale myliłam się.
Martinus:
Hej! Kacper powiedział, że przeszliście do dalszego etapu konkursu. Tak się cieszę! Gratulacje!
"Martinus pisze jeszcze z Kacprem? Wiedziałam, że na początku swojej znajomości coś tam rozmawiali przez Internet, ale spodziewałam się, że to już się skończyło. Wychodzi na to, że Martinus ma stały kontakt z moimi znajomi. Najpierw Justyna, teraz Kacper. A może ktoś jeszcze?" Z drugiej strony nie mogłam być na niego za to zła. Dobrze, że napisał do mnie pierwszy, gdyż ja chciałam z nim pogadać, ale nie wiedziałam, jak zacząć temat. Porozmawialiśmy około godziny i chyba... chyba było dobrze. Nie był zły za to, że mu nie odpisywałam przez długi czas.
Był już marzec. Tak właściwie to nic się nie zmieniło. Moja siostra uczyła się do matury, brat był zajęty planowaniem ślubu i wesela, moi rodzice sobie spokojnie żyli. A ja? Ja przygotowywałam się do występu na szczeblu wojewódzkim. W tym celu, mimo, że kompletnie siebie nie widziałam w tańcu, postanowiłam zapisać się na dodatkowe lekcje. Wpłynęli na to moi rodzice i Kacper, którzy namawiali mnie, abym chociaż spróbowała. Trochę ciężko było mi pogodzić zajęcia taneczne z językiem norweskim, ale jakoś się udawało. O dziwo, nadal miałam chęci i zapał do nauki. Poza tym szkoła stała się kolebką miłości. Szkoła to było idealne miejsce do wyznawania swoich uczuć. Szkoła to było najlepsze miejsce spotkań. W szkole był czas na okazywanie swoich czułości. Odnosiłam wrażenie, że za niedługo single to będzie zagrożony gatunek. W międzyczasie były urodziny bliźniaków. Wysłałam im list z życzeniami a w środku ukryłam dwie małe przywieszki. Nic wielkiego, ale naprawdę bardzo przyłożyłam się do napisania wyrazów pamięci, a składanie życzeń sprawia mi wiele trudności. Chciałam, aby to było coś więcej niż zwykłe "Sto lat. Wszystkiego najlepszego. Spełnienia marzeń.". Od czasu do czasu pisałam także z Maxem i Harvey'm. Za niespełna trzy tygodnie miał odbyć się najważniejszy dzień w życiu Pawła. Wszyscy z niecierpliwością czekali na to wydarzenie. Znalazłam osobę towarzyszącą. W pewnym sensie. Pewnego razu moja mama weszła niespodziewanie do mojego pokoju i stanowczo oznajmiła, iż mam znaleźć sobie partnera albo ona się tym zajmie. Rozśmieszyła mnie ta sytuacja, ale okazało się, że kobieta mówiła całkowicie poważnie. Nie miałam pojęcia, dlaczego tak nalegała, żebym poszła z kimś, ale cóż... Próbowałam jej wytłumaczyć, że chcę iść sama, ostatecznie powiedziałam, że jeszcze się zastanawiam. Rozzłościłam tym nieco moją mamę. Wyszła z pokoju nez słowa. Tego samego wieczoru słyszałam, że rozmawiała z panią Gerd-Anne. Po zakończeniu konwersacji oznajmiła mi, że Martinus chętnie będzie mi towarzyszył na weselu. Na początku uznałam to za żart. Następnie zdenerwowałam się, że ingeruje w moje decyzje i próbowałam przekonać mamę, że nie powinna. Ostatecznie okazało się, że wcale nie zaprosili jedynie Martinusa i to "w moim imieniu", ale ogólnie zaprosili całą rodzinę Gunnarsenów. Po prostu mnie wkręcali. Gdy się o tym dowiedziałam, trochę mi ułożyło. Moi rodzice mieli ubaw po pachy, że tak bardzo się tym przejęłam. Osobiście nie widziałam w tej sytuacji nic śmiesznego. Kaśka była w siódmym niebie, ponieważ jej Romeo obiecał, że przyjedzie do nas na kilka dni. Wszyscy czekali na to wesele jak na zbawienie. Ja także, ale nie popadłam w cały ten "szał". Działałam w spokoju. Na przykład umówiłam się z przyjaciółkami na zakupy.
-Cześć! -krzyknęła Julka z Justyną i się na mnie rzuciły.
-Jesteście już gotowe? -spytałam i wrzuciłam potrzebne rzeczy do plecaczka.
-Jedziemy w jakimś konkretnym celu, czy tak, żeby się nie nudzić? -zapytała Julka.
-Będziemy szukać dla niej idealnej sukienki na wesele! -zawołała Justyna i wskazała na mnie.
-Tylko nie przesadzajcie z tą pomocą -westchnęłam i wyszłyśmy z domu. Po dwóch godzinach znajdowałyśmy się już w galerii.
-Dziewczyny, ja już nie mam sił -oznajmiłam po ponadgodzinnym szwędaniu się po sklepach. -Jedyny udany zakup, który zrobiłyśmy w dniu dzisiejszym, to jedzenie z McDonalda.
-Co ja ci poradzę, że wszystkie sukienki są albo za drogie, albo za brzydkie, albo ci nie pasują -wzruszyła ramionami Justyna.
-Ej! Chodźcie do tego sklepu. Dwa lata temu kupiłam tu fajną kieckę -powiedziała Julka i pociągnęła mnie za rękę.
-Dwa lata temu... -zaśmiałam się sama do siebie. -Sezon wesel jest w lecie. Teraz nigdzie nie sprzedają sukienek.
-Ta jest śliczna -oznajmiła Justyna i zdjęła z wieszaka jakąś sukienkę.
-Za duży dekolt -stwierdziłam.
-Weźmy jeszcze kilka i pójdziemy do przymierzalni -zaproponowała Julka. To "kilka" przerodziło się w kilkanaście.
-Nie, ta sukienka odpada. Nie masz cycek -stwierdziły moje kochane przyjaciółki.
-Jakiś brzydki ten kolor. Następna.
-Za krótka. Dalej.
-Źle leży. Spróbuj tą drugą.
-Dziewczyny, ja już naprawdę nie mam sił -powiedziałam po godzinie przymierzania tych cholernych sukienek. -Nic dzisiaj nie kupię -westchnęłam.
-Znalazłam jeszcze takie dwie -krzyknęła Julka i podała mi ubrania.
-Ta wygląda cudownie! A wy co sądzicie? -spytałam uradowana, że w końcu coś mi się spodobało.
-Jest piękna, tylko mogłaby być nieco bardziej obcisła, żeby podkreśliła twoją figurę -skomentowała Justyna.
-Nie lubię obcisłych.
-Według mnie jest idealna -dodała Julka. -To co, kupujemy i wracamy?
-Dzięki za pomoc -przytuliłam moje przyjaciółki i pożegnałam się. Nareszcie w domu. Bardzo mnie zmęczyły te zakupy, ale przynajmniej mam to, co chciałam. Kiedy weszłam do salonu, wszyscy na mnie czekali, aby coś oznajmić...
Hej kochani! Jak wam mija weekend?
CZYTASZ
OK, spójrzmy na to z drugiej strony... M&M
FanfictionMówią, że pieniądze szczęścia nie dają. To może jest prawdą, ale z pewnością pieniądze wywracają nasz świat do góry nogami. Tak było w moim przypadku. Skrajne marzenia zamieniły się w rzeczywistość. Poznałam ich. Naprawdę ich poznałam. Moje kolorowe...