61. Nieciekawa historia

661 57 15
                                    

Martinus:

Co ty do cholery zrobiłaś?!


Ja:

Nie rozumiem. O co ci chodzi?

Martinus:

Dałaś mój numer telefonu Karolinie?

Ja:

Zwariowałeś? Przecież  z nią nawet nie rozmawiam.

Martinus:

Nie pasuje mi to do ciebie, jednakże Karolina pisze do mnie od rana. Skąd ma mieć niby mój numer? Nie chcę mi się wierzyć, że ty jej byś dała, ale innego wyjścia nie ma.

Ja:

Przysięgam, że nie dałam jej twojego numeru. Nie jestem głupia. A może Kacper ma twój numer albo Marcus dał Karolinie?

Martinus:

Marcus to mój brat, nie zrobił czegoś takiego. Poza tym już dawno zapomniał o Karolinie. Kacprowi nie dawałem mojego numeru. Tylko ty go masz.

Ja:

Musisz mi uwierzyć. Nie dałabym nikomu kontaktu do ciebie. Nie mam pojęcia, skąd ona ma twój numer. 

Martinus:

Mogłabyś z nią porozmawiać i załatwić jakoś tę sytuację? Pisze do mnie takie głupoty. Nie mam już siły.

Ja:

Boże! Już wiem! Pamiętasz jak byłam w szpitalu i przyłapałam ją na tym, że miała w ręce mój telefon? Ta idiotka wchodziła wtedy w kontakty. Musiała zapisać twój numer. Nie przejmuj się niczym. Ja już się nią zajmę.

Martinus:

Nie chcę jej obrażać, ale niezła z niej szmata. Nie zasługuje na twoją przyjaźń. Kocham Cię!

Byłam wściekła na Karolinę. Co ja jej takiego zrobiłam? Znaliśmy się od dziecka. Jak to możliwe, że teraz się tak drastycznie zmieniła? Nie mam pojęcia, o co jej może chodzić. Chciałam się z nią jak najprędzej rozmówić. To, co zrobiła, to przesada. Nawet nie było mi jej szkoda. Nie było mi szkoda naszej przyjaźni. Złość zaćmiła cały ból z powodu straty "dobrej koleżanki". Jedyne, co chciałam, to dowiedzieć się, dlaczego tak się zachowuje. Czym prędzej udałam się do jej domu. Otworzyła mi z szerokim uśmiechem na twarzy. Poczułam chęć uderzenia jej w ten sztuczny, zawsze umalowany ryjek, jednak to nie w moim stylu. Poszłam do jej pokoju i zaczęłam spokojnie dyskusję.

-Po co ci był numer do Martinusa? Zostaw go w spokoju.

-Nie wiem, o czym mówisz.

-Nie udawaj głupiej. Zabrałaś go wtedy, gdy byłam w szpitalu? -powiedziałam nieco ostrzej.

-Zgadnij, po co był mi on potrzebny -rzekła kpiąco.

-Jesteś podła -warknęłam.

-Myślisz, że fajnie było przez te wszystkie lata udawać twoją przyjaciółkę? Patrzeć jak tobie się powodzi? Patrzeć jak zabierasz mi moją szkolną miłość? A teraz? Teraz poznałaś dwóch sławnych, bogatych i przystojnych chłopaków. Głupi ma zawsze szczęście. Nie wiem, co Martinus w tobie widzi. Przez nich zapomniałaś, że masz także innych znajomych. Dobrze, że wszystko się wydało i nie muszę nikogo udawać.

-Nie wierzę, że przez tyle lat mnie oszukiwałaś. Nigdy ci nie uwierzę -powiedziałam zaskoczona jej wyznaniem. Łzy napłynęły mi do oczu.

-Martinus też ci nie uwierzy.

-Nie wiem, co chcesz zrobić, ale odpuść sobie. Nie uda ci się nas rozdzielić. Chyba już powinnam wyjść -stwierdziłam i opuściłam dom. 

Mimowolnie zaczęłam płakać. Straciłam przyjaciółkę. Ja naprawdę straciłam przyjaciółkę. Po tych wszystkich latach... Nigdy nie chciałam jej skrzywdzić. Nigdy nie odebrałam jej żadnego chłopaka. Dlaczego tak powiedziała? Na szczęście, gdy wróciłam do domu, nikogo nie zostałam. Szybko się ogarnęłam i położyłam do łóżka. Jednak nie miałam zamiaru spać. Musiałam czym prędzej poinformować Julkę i Justynę o tym, co się stało. Było już dość późno, więc niedługo potem zostawiły mnie samą z moimi przemyśleniami. Nie mogłam zmrużyć oka. Byłam cała roztrzęsiona. Moim wsparciem okazał się Martinus. Już po raz kolejny. Kochałam w nim to, że bez względu na porę i to, co się dzieje, zawsze mogę na niego liczyć. Wyżaliłam mu się. Zaczął mnie pocieszać. Dzięki niemu udało mi się trochę uspokoić i choć na chwilę zapomnieć o tym koszmarnym dniu. 

Dzięki moim przyjaciołom oraz wsparciu Martinusa udało mi się wyjść z tego "mini - mini załamania". Najpiękniejsze było to, że moi przyjaciele również cierpieli po stracie Karoliny. Jednak pokazaliśmy swoją siłę. Razem możemy wiele. Martinusa także zaczęłam uważać za mojego przyjaciela. Co dziwne - po zaledwie kilku miesiącach uzyskał to miano, podczas gdy nawiązanie przyjaźni z innymi zajmowało mi kilka lat. Mam nadzieję, że nie przyjęłam go do grona swoich najbliższych zbyt szybko i pochopnie. Wniósł do mojego życia naprawdę wiele. Pozostawał nadal jeden problem. Karolina nie dawała spokoju Martinusowi. Wysyłała mu moje zdjęcia lub opowiadała niekoniecznie właściwe historie z mojego życia. Nie podobało mi się to. Martinus wiedział, aby ignorować wiadomości od niej, jednak sam fakt, że ciągle je wysyła mimo, że wie, iż to nic nie da, był irytujący. Nie dało się jej zablokować. Pojawiała się jak duch. Nie wiadomo skąd i nie wiadomo jak. Ostrzegałam ją, że jeśli nie da Norwegowi spokoju, to powiem o wszystkim jej rodzicom. Kogo jak kogo, ale swoich opiekunów się bała. Byłam bliska opowiedzenia całej historii mojej rodzinie, ale niespodziewanie wiadomości ucichły. Pomyślałam, że to już koniec tego cyrku. Wreszcie dała nam święty spokój. Wszystko było jak dawniej. Chodziłam do szkoły, uczyłam się i spotykałam z bliskimi. Wyczekiwałam świąt, które miały nadejść za niespełna dwa tygodnie.


Hej kochani! Jak Wam idą przygotowania do świąt? Ja robiłam stroiki i mam teraz całe pokieraszowane ręce. Jakie macie plany na tegoroczne święta? Pozdrawiam!

OK, spójrzmy na to z drugiej strony... M&MOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz