55. Ploteczki

676 45 1
                                    

W sobotę wszyscy mieli ręce pełne roboty. Mój tato jak zwykle był w pracy, mama gotowała, siostra sprzątała i dekorowała dom na przyjęcie wielu gości a ja od rana przygotowywałam się do występu i jeździłam od domu do domu. A bliźniacy? Bliźniacy się pakowali i czekali na swoich rodziców. Humor im nie dopisywał. Chyba dobrze czuli się w naszym kraju i nie chcieli odjeżdżać. Tak mi się wydawało. Przed południem przyjechał po mnie Kacper, abyśmy razem pojechali na uroczystość. Musiałam się już wtedy pożegnać z bliźniakami. Zrobiło mi się tak przykro, że prawie się popłakałam, ale ostatecznie powstrzymałam łzy, gdyż nie chciałam mieć całej spuchniętej twarzy. Kacper patrzył na nasze pożegnania takim dziwnym wzrokiem. Zupełnie nie mogłam odszyfrować, o czym myśli. Trochę się uśmiechał, trochę miał niezadowoloną minę a trochę... No właśnie nie wiem. Chyba nie najlepiej mi idzie czytanie myśli innych ludzi na podstawie mimiki i gestów. Kiedy pożegnałam się (bardzo uczuciowo) z bliźniakami, udałam się do łazienki, aby poprawić fryzurę. Wracając, zauważyłam, że bracia, a zwłaszcza Martinus, rozmawiają z Kacprem. Prawdopodobnie również było to ich pożegnanie. Młodszy Norweg mówił łamiącym się głosem. To było takie słodkie a zarazem smutne. Aż sama miałam łzy w oczach. Wzruszającą chwilę przerwała Julka, która przyszła i zaczęła coś krzyczeć, śpiewać. Może to i dobrze, bo cała bym się rozmazała i robiliby mi w tym stanie zdjęcia. Na koniec przytuliłam mocno ostatni raz bliźniaków i poszłam. O 15 rozpoczął się występ. Nie stresowałam się aż tak, jak myślałam i dzięki temu nie pomyliłam kroków. Moim zdaniem tańczyliśmy jako jedni z lepszych. Choć to ocenią nasi instruktorzy. Po przedstawieniu zawołali nas do stołu, gdzie czekały na nas ciepłe posiłki. Około 18 wróciłam do domu i od razu udałam się do łóżka. Obudził mnie dzwonek telefonu. Dzwonił do mnie Martinus, któremu się nudziło. Zaczął mnie wypytywać o występ i wrażenia. Chwilę później przyszła do mnie mama i kazała mi zejść do gości. Normalnie bym się ucieszyła, że przyjechała do nas rodzina, ale w tym wypadku byłam bardzo zmęczona i nie miałam siły. Poza tym wolałam porozmawiać z Martinusem, aby mi coś zaśpiewał a na końcu pójść spać. Kiedy nadarzyła się pierwsza lepsza okazja, odeszłam od stołu i wróciłam do pokoju. Następnego dnia obudziłam się o 9. Zeszłam do kuchni, gdzie znajdowały się moja mama z siostrą. Zjadłyśmy wspólnie śniadanie, obejrzałyśmy ulubiony serial i uzgodniłyśmy, że wieczorem pojedziemy do galerii handlowej, gdyż ma odbyć się tam koncert. Ja poszłam do Justyny, która od rana do mnie wydzwaniała. Musiałam odpisać od niej lekcje z zeszłego tygodnia. Na szczęście okazało się, że nauczyciele robili pól-luźne lekcje, a materiał był dość prosty. Poza tym wszyscy tancerze byli zwolnieni z odrabiania lekcji. Szkoda, że tak nie może być zawsze.

-Kacper z Martinusem się polubili? -spytała Justyna, wychodząc spod kołdry.

-Nie widziałaś? -zapytałam zdziwiona.

-Widziałam -pokiwała głową i spojrzałyśmy na siebie znacząco.

-Jak to możliwe? Martinus nic ci nie mówił?

-O Kacprze niewiele, ale o tobie sporo. Nie czerwień się tak -zaśmiała się Justyśka.

-Ojej, co mówił?

-Nie do końca mogę ci powiedzieć... Ale to było przepiękne.

-Musisz mi powiedzieć. Jestem twoją przyjaciółką.

-Powiedz mi, proszę, co myślisz o Martinusie? Tylko szczerze.

-Wiesz, co o nim myślę.

-Nigdy mi tego nie mówiłaś. Domyślam się, ale chcę to usłyszeć z twoich ust -powiedziała całkiem poważnie moja przyjaciółka.

-Nie potrafię tego określić. Po prostu go lubię. Nawet bardzo. Cieszę się, kiedy do mnie przyjeżdża i kiedy rozmawiamy. Fajnie jest, gdy coś wspólnie robimy. Super się czuję w jego towarzystwie. Choć przyznam, że czasami mnie denerwuje.

-Aaaaaaa -zapiszczała Justyna.

-Ej no, miało być poważnie.

-A rozmawiałaś z nim kiedyś tak na poważnie o waszych relacjach?

-Nie przypominam sobie. Max i Harvey mówili, że wyglądamy jak para. Jeju, ale to było dawno... -zaśmiałam się.

-Nie mówiłaś mi o tym. Jednak zgadzam się. Wyglądacie i zachowujecie się jak para. Ty często się śmiejesz. Spróbuj rozmawiać z nim też na poważnie i bardziej uczuciowo. No wiesz, o co mi chodzi -wyszczerzyła swoje ząbki.

-To głupie -powiedziałam i przechyliłam głowę. -Ja się nie nadaję do okazywania uczuć -stwierdziłam, ale wiedziałam, że w tym, co mówi Justyna jest nieco prawdy. Zrobiła mi mętlik. Sama nie miałam już pojęcia, co robić. Łatwo powiedzieć, żeby zachowywać się "naturalnie". "Naturalnie" może oznaczać wiele.

-A co z Kacprem? -zadała mi pytanie, którego najbardziej się obawiałam. Nie mogłam pełnie na nie odpowiedzieć.

-Kacper to już przeszłość...

OK, spójrzmy na to z drugiej strony... M&MOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz