42. Rzućmy wszystko i wyjedźmy w Bieszczady

764 53 6
                                    

  Następny dzień miał być ostatnim w Polsce Marcusa i Martinusa a zarówno najciekawszym.  


-Tato, to co jutro będziemy robić? Bo tak trochę głupio siedzieć w domu... -chciałam namówić rodziców, żebyśmy gdzieś pojechali z państwem Gunnarsen i pokazali im część Polski.

-Nie wiem, mamy się pytaj. Ona to ma tysiąc pomysłów na minutę -prychnął i wrócił do oglądania "Sportu".

-Mamoooo! -zawołałam.

-Pojedziemy w Bieszczady! -krzyknęła z kuchni i zaczęła się tłuc talerzami, przygotowując kolację. 

-Serio? -zatrzymałam się w połowie korytarza. Jak wspominałam, niedaleko mojej wsi leżą góry - Bieszczady. No może nie tak 'niedaleko', ale znacznie bliżej niż morze. Jakoś około 2 godzin jazdy. Ale czemu się tak zdziwiłam? Mimo naszego położenia, nigdy nie pojechaliśmy tak typowo w Bieszczady, jedynie na obrzeża. Bardzo się ucieszyłam z tego powodu, że w końcu tam zawitamy. 


-Kamila! Wstawaj szybko! Nie ma czasu i musisz zbudzić jeszcze Emmę i chłopaków -krzyczała mi nad uchem mama, podczas gdy ja udawałam, że śpię.

-A która jest godzina? -udałam, że leniwie się przeciągam. Tak naprawdę nie spałam już jakoś od godziny i tylko czekałam, aby ktoś przyszedł mnie poinformować, żebym już się zbierała. Zawsze przed jakimś większym wyjazdem na ferie, wakacje czy przed wycieczką szkolną nie mogę spać. Znaczy mogę, ale mój sen opiera się na "czuwaniu". Wszystko słyszę i budzę się przed budzikiem. Będąc dzieckiem w ogóle nie mogłam zmrużyć oka i potem chodziłam jak widmo. Teraz już to trochę opanowałam. Co prawda to nie był większy wyjazd, bowiem tylko jednodniowa wycieczka w pobliskie góry, ale i tak byłam podekscytowana. 

-W pół do 5 -oznajmiła mama i wyszła z pokoju.

Czym prędzej wstałam i poszłam zbudzić bliźniaków, którzy chyba nie byli jeszcze niczego świadomi. No może tego, że przy najbliższej okazji mnie zabiją. Następnie poszłam do pokoju Emmy. Jako że uznałam, iż jest jeszcze trochę czasu to podyskutowałam z nią na temat szkolnych romansów. Później poszłam się ubierać. Jak na himalaistę przystało - ubrałam się odpowiednio w góry. 45 minut później pakowałam już torbę z prowiantem i kurtkami do bagażnika naszego samochodu. No i wyruszyliśmy.  Podróż minęła szybko. Można powiedzieć, że za szybko. Jakoś po godzinie 7 dotarliśmy na miejsce. Nie mieliśmy nic do roboty, ponieważ było jeszcze wcześnie i wszystkie atrakcje były pozamykane a na górę nie chciało nam się wchodzić z samego rana. To sprawiło, że moi rodzice zdecydowali się pójść do kościoła. Po mszy nabraliśmy więcej siły i ochoty, aby wejść na Tarnicę. Jednak wcześniej skorzystaliśmy z wyciągu kolejowego. Moim partnerem do siedzenia został Martinus. Był nie do zniesienia. Za wszelką cenę próbował wywołać u mnie lęk wysokości. 

-A widzisz te drzewa? Jakbyśmy teraz spadli, to nie mielibyśmy szans na...

-Martinus, proszę zamknij się choć na chwilę -powiedziałam i załamałam ręce.

-Jakbyś ty wypadła, to bym cię od razu łapał -zaśmiał się Martinus.

-A ja bym cię jeszcze popchała -westchnęłam. 

-No ale popatrz...

-Czemu ja z tobą usiadłam? -oznajmiłam i zakryłam twarz dłońmi.

-Bo nikt inny cię nie chciał -stwierdził chłopak i zaczął mnie łaskotać.

-Ehhhh...

-Ej a czemu ty do szkoły nie chodzisz? -zapytał, zmieniając temat.

-W Polsce są jeszcze wakacje, lamusie -zaczęłam się śmiać, lecz to wcale nie było śmieszne, jak sobie przypomniałam, że już jutro rozpoczęcie roku.

-To fajnie masz -podparł głowę ręką i zaczął bawić się moimi włosami.

-Słyszałam, że za niedługo znowu masz przyjechać do Polski i oczywiście do nas.

-Być może -odpowiedział i słodko się uśmiechnął.

-Nie żeby coś, ale ja cię nie zapraszam -zażartowałam.

-Twoje zdanie się nie liczy. Wiesz, chciałbym zobaczyć, jak jest w Polskiej szkole, bo w Kościele to już wiem -wyznał.

-Świetnie, moja szkoła jest świetna.

-Zabierzesz mnie kiedyś ze sobą? -spytał i się do mnie przytulił.

-Nie ma mowy, nie chcę sobie wstydu robić.

-Nienawidzę cię -powiedział i udał, że szlocha. 

-Zastanowię się, ale powiedz mi, czy naprawdę do nas przyjedziecie? -zapytałam i odwzajemniłam jego uścisk.

-Powiedz tylko słowo a zrobię, co zechcesz.

-Jeju debilu, na poważnie się pytam.

-Jeśli tylko tego chcesz...

-Spieprzaj, nie lubię cię -szturchnęłam go w ramię. Akurat nasza trasa się skończyła i musieliśmy zejść z kolejki, więc szybko poszłam do przodu, żeby być jak najdalej od tego debila.

-A chcesz żebym przyjechał? -pobiegł do mnie chwilę później chłopak.

-Nie. No może jeszcze mi na plecy wskoczysz -powiedziałam z wyrzutem do chłopaka, który zarzucił swoje ręce na moją szyję.

-Nie gniewaj się na mnie. No już -oznajmił i mnie przytulił.

-Nie gniewam się. Ja tylko udaję -zaśmiałam się i go przytuliłam. 

-Nie chcę stąd jechać. 

-A ja nie chcę, żebyś tu został.

-Proszę, nie psuj tego wzruszającego momentu. Zrobiłaś się strasznie nieczuła. Mnie jest naprawdę przykro -powiedział chyba na poważnie. Tak przynajmniej wywnionskowałam z jego tonu głosu.

-Martinus, przecież za niedługo znowu tu przyjedziesz. Nie smuć się -zmusiłam się na poważny i przygnębiony ton. Nie mam pojęcia, o co chodziło mu z tym, że zrobiłam się nieczuła. Miał na myśli to, że żartuje albo się śmieję? Myślałam, że wie, że to nie na poważnie. Przecież on sam często mi dogryzał i mnie irytował. Nawet kilka minut temu. Czemu nagle wyjechał z takim tekstem?



🚧🚧🚧🚧🚧🚧🚧🚧

Witajcie kochani! Jak się macie? Już minął miesiąc szkoły, czyli miesiąc bliżej do wakacji. Moim zdaniem nie było tak tragicznie. Rozdział taki średni, ale wiecie tu szkoła, nauka, tam obowiązki domowe i w dodatku chwilowy brak weny na pisanie. Jakby ktoś pytał, to nie zapomniałam o maratonie i jest w trakcie pisania. A jak wam się podoba nowa piosenka chłopaków? Mnie bardzo. Ma w sobie to coś... 😘😘😄

OK, spójrzmy na to z drugiej strony... M&MOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz