Przylecieliśmy do Polski w niedzielę rano. Dotarcie do mojej miejscowości zajęło nam trochę godzin i przed moim domem stanęliśmy około południa. Trochę się bałam, gdy otwierałam drzwi do mieszkania. Obawiałam się, że zobaczę w środku wielki burdel. Wiecie, jak to przed wyjazdem na długi okres czasu. Są inne zmartwienia niż to, czy łóżko jest pościelone, okruszki z ciastek pozamiatane, kuchnia posprzątana. Najbardziej chodziło mi po głowie to, czy dom nie zalągł w kurzu i czy po salonie nie są rozwalone kartonowe pudła, walizki oraz kosmetyki i ubrania wyciągnięte z bagaży w ostatniej chwili. Pierwsze wrażenie się liczy, dlatego też nie chciałam, by bliźniacy pomyśleli, że w naszym domu taki rozgardiasz panuje na co dzień i jesteśmy brudasami. Powolutku przekręcałam zamek w drzwiach. Ostatecznie moim oczom ukazał się pół-syf. Znaczy, nie było źle, ale część z moim obaw się sprawdziła. Zaprowadziłam bliźniaków i ciotkę Lucynę do kuchni, gdzie zaparzyłam im herbatę, a sama poszłam na górę, by trochę posprzątać. Musiałam przygotować pokoje dla Maxa i Harvey'ego, zmienić pościel, poodkurzać. Przecież przed wyjazdem nie spodziewałam się, że przywiozę ze sobą takich gości do domu. Ogarnięcie pomieszczeń zajęło mi mniej więcej dwie godziny, a i tak nie zdążyłam zrobić wszystkiego, co chciałam. Uznałam jednak, że warunki są do przeżycia i wróciłam do gości, których zostawiłam samych sobie na pastwę losu. Wszystkich zastałam siedzącym w salonie na kanapie i oglądających telewizję. Bliźniacy zajęci byli komentowaniem reklam i porównywaniem ich do angielskich lub amerykańskich. Starali się też wyłapać jakieś polskie słówka, ale, mówiąc szczerze, nie wychodziło im to ani trochę. Posiedzieliśmy razem może z kwadrans i ciotka Lucyna obwieściła, że będzie się już zbierała i pożyczyła nam miłej zabawy. Pokazałam Maxowi i Harvey'emu ich pokoje a następnie odprowadziłam ciocię do przystanku, skąd wyruszyła w dalszą, ale tym razem krótszą, podróż do sąsiedniej miejscowości do swojej siostry. Gdy wsiadała do busa, zapewniła, że, gdyby coś się działo, śmiało mogę do niej dzwonić. Uznałam, że to miłe z jej strony, ale prawdopodobnie nie przyda mi się jej pomoc, ponieważ za niecałe trzy dni wyjeżdżamy nad jezioro.
Kiedy wróciłam do domu, było około godziny osiemnastej. Miałam dwugodzinne spóźnienie, ale mogłam to wszystko wytłumaczyć. W lodówce nie było kompletnie nic do jedzenia. To cud, że w ogóle znalazłam w spiżarce pól zgrzewki wody i jeden litrowy sok. Jedyne, co mogliśmy sobie zjeść z chłopakami, to owoce i warzywa prosto z ogrodu lub kasze, makaron, ryż czy wysuszone płatki śniadaniowe bez mleka. Właściwie, to patrząc z perspektywy czasu, nie było tak źle. Ryż z malinami i truskawkami, kasza i do tego kotleciki ze startej cukinii lub fasolka szparagowa - ubogo, ale zdrowo. Ale wracając, musiałam zrobić jakieś zakupy. Wtedy pojawił się problem - niedziela niehandlowa. Udałam się więc do najbliższego czynnego punktu, czyli piekarni. Zakupiłam drożdżówki i wracając do domu, wstąpiłam do sąsiadów, by poinformować, że przez te kilka dni nie muszą zaglądać do mojej posiadłości. To na tym spędziłam tyle czasu. Wieczorem udało mi się wyciągnąć Harvey'ego na przejażdżkę rowerem po okolicy. Gdy tak z nim jeździłam, przypomniała mi się pewna, zarazem smutna i wesoła, sytuacja z przeszłości, o której wolałam zapomnieć. Na kolację podałam drożdżówki z koktajlem z owoców. Następnie, po dniu pełnym wrażeń, wszyscy poszliśmy spać.
W poniedziałek koniecznie musiałam zrobić jakieś zakupy. Co prawda, po minionej niedzieli wiedziałam już, co znaczy zrobić coś z niczego, ale w domu nie było chociażby paczki ciastek, a ja jestem osobą, która potrzebuje w ciągu dnia zjeść odrobinę słodkiego. Musiałam też kupić jakieś przekąski na wyjazd i inne, potrzebne rzeczy, jak na przykład spray na komary. Chłopaków wykorzystałam jako prywatnych tragarzy. Żebym nie wyszła na złą, w zamian oprowadziłam ich trochę po pięknym, polskim mieście.
Hej kochani!
Jak wczoraj mówiłam, że jestem szczęśliwa, to dzisiaj jestem jeszcze bardziej! Jeszcze Wam nie powiem, dlaczego. Powiem to dopiero w kolejnym rozdziale (lub rozdziałach), którego/których możecie wyczekiwać o godzinie 17. To dla mnie bardzo ważne i mam nadzieję, że znajdziecie czas, by go/je dzisiaj przeczytać!
Do następnego! <33
CZYTASZ
OK, spójrzmy na to z drugiej strony... M&M
ФанфикMówią, że pieniądze szczęścia nie dają. To może jest prawdą, ale z pewnością pieniądze wywracają nasz świat do góry nogami. Tak było w moim przypadku. Skrajne marzenia zamieniły się w rzeczywistość. Poznałam ich. Naprawdę ich poznałam. Moje kolorowe...