27. Związek na odległość

982 60 6
                                    

🚧🚧🚧🚧🚧

Czwarta z czterech części maratonu. 

🚧🚧🚧🚧🚧

Od wyznania Martinusa minęło już kilka dni. W tym czasie nie wyznał mi miłości ani nie zachowywał się inaczej niż wcześniej, jak można by się spodziewać. Właśnie przez to, że nic specjalnego się nie działo, zaczynałam mieć wątpliwości, czy aby na pewno mówili o mnie. Wszakże Martinus zna tyle sympatycznych dziewczyn, iż mógł mówić o którejś z nich. Jednak później przypomniałam sobie ten pocałunek w policzek oraz słowa, że krótko zna tę dziewczynę i wracałam do punktu wyjścia. Moja filozofia stała w miejscu i tak naprawdę nie byłam pewna już niczego, jak nawet tego, czy to się wydarzyło rzeczywiście. Zaczęłam się również przyglądać zachowaniu Martinusa w stosunku do mnie. Spostrzegłam, iż patrzy na mnie, kiedy rozmawiamy, często się do mnie uśmiecha a na wspólnym spożywaniu posiłku stara się zawsze siadać obok lub naprzeciwko mnie. Przypomniałam sobie także, jak martwił się o mnie, kiedy dostałam piłką w głowę. Jednak to wszystko nie musiało oznaczać tego, że się we mnie zadurzył. Mogły to być zwykle przypadki albo mój mózg zaczął stwarzać nierealne teorie. Czułam potrzebę, aby komuś o tym powiedzieć. Jakiemuś człowiekowi, nie internetowi. Normalnie zadzwoniłabym do Justyny, Karoliny lub kogoś innego z mojej paczki. Ale w tej sytuacji nie mogłam, ponieważ podobno oni o wszystkim wiedzieli i w dodatku opowiadali o mnie Martinusowi. Gdybym do nich zadzwoniła i powiedziała, że usłyszałam rozmowę bliźniaków, mogliby poinformować o tym braci a wtedy powstałaby niezła papka. A tego bym nie chciała. Tak właściwie to nie chciałam, aby blondyn wyznał mi miłość. Jaka to miłość pomiędzy piętnastolatkiem a czternastolatką? Poza tym nie sądzicie, że byłoby to niezmiernie krępujące? I jak byśmy żyli w "związku na odległość"? Jak to tandetnie brzmi. Związek na odległość pomiędzy dwojgiem nastolatków, którzy się nie znają i nic nie wiedzą o życiu i prawdziwej miłości. To jakaś tragedia. Nie chcę czegoś takiego. Swoje przemyślenia wyznałam Maxowi i Harvey'emu. Uważam, że to dość głupie, by zwierzać się dwóm chłopakom, których widziało się w życiu cztery razy, ale musiałam. Nie mogłam więcej dusić tego w sobie a nie chciałam zwierzać się rodzinie. Max i Harvey nie byli moją rodziną, ale nie byli też dla mnie obcy. Uznałam, że to będzie najlepsze wyjście. Bliźniacy z Anglii cierpliwie mnie wysłuchali i poradzili mi tyle, ile mogli. Nie wyśmiali mnie ani nie skrytykowali, tylko wysłuchali, za co byłam im ogromnie wdzięczna. Oni powiedzieli mi, abym zrobiła coś w tym kierunku, by dowiedzieć się prawdy lub żebym sama mu powiedziała, kim dla mnie jest. Lecz ja postanowiłam puścić to w niepamięć. Wydawało mi się to najlepszym rozwiązaniem. Jeśli wyzna mi kiedyś miłość to ja będę przygotowana, a jeśli nie... Jeśli nie to trudno. I w tym momencie uświadomiłam sobie, że z jednej strony chcę, aby mi powiedział o swoim uczuciach, a z drugiej nie. Jednak zignorowałam tę myśl tak, jak zignorowałam całą sytuację. Zamiast tego postanowiłam, że zapoznam Marcusa i Martinusa z Maxem i Harvey'm. Do tej pory nie wiem, co we mnie wstąpiło, żeby zapoznać ze sobą "wrogów", no ale cóż... 


Kochani! Dziś rano (9.07.2017r., niedziela) wybiło mi 1 000 wyświetleń. Po trzech miesiącach pisania tego opowiadania uzyskałam aż 1 tysiąc oczek! Jest to dla mnie coś niesamowitego, czego nigdy, przenigdy nie spodziewałam się zaczynając pisać tę książkę. Dziękuję wam z całego serca. Cieszę się, że czytacie to fan fiction. Cieszę się, że poświęcacie te 5 minut, aby spojrzeć na moje wypociny. Mam nadzieję, że z czasem nabiorę większego doświadczenia i będę miała więcej weny do pisania tej powieści, i że wam będzie się ona podobała. Dziękuję i pozdrawiam! 💖😘😄

OK, spójrzmy na to z drugiej strony... M&MOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz