16. Ciao adiós

1.1K 78 2
                                    


Nagle coś huknęło. Był to ptak, który wleciał w okno. My odskoczyliśmy momentalnie od siebie. Z Martinusem "porozmawialiśmy" jeszcze przez chwilę. Następnie udał się on do swojego pokoju. Czułam pewnego rodzaju zażenowanie i zawstydzenie zaistniałą sytuacją. Muszę przyznać, że byłam także zaskoczona zachowaniem chłopaka. Pocałować? Mnie? Mieliście kiedyś tak, że nawet nie byliście z daną osobą a czuliście się jakbyście ją zdradzili? Bo ja właśnie to czułam. Zdarzenie będę rozpamiętywała jeszcze przez kilka dni, podczas których nie ma szans, żeby towarzyszył mi dobry humor. Także pobyt w Bułgarii nie zapowiada się zbyt obiecująco. 

Późnym wieczorem, wraz z rodziną Gunnarsenów poszliśmy na naszą ostatnią, wspólną dyskotekę. Przez połowę imprezy tańczyliśmy wszyscy razem w kółku a przez drugą część bawiłam się z bliźniakami. W pewnym momencie natknęliśmy się na innych Polaków - dziewczynę lat 12 i chłopaka lat 14. Byli niezwykle sympatyczni i zabawni. Przyłączyli się do naszej trójki i razem tańczyliśmy do światowych hitów. Okazało się, że mieszkają niedaleko mojej miejscowości, więc wymieniliśmy się swoimi numerami telefonów. Wydawało mi się, że bliźniacy patrzą na nich spod byka, no ale cóż... Najważniejsze stało się jednak pod koniec dyskoteki. Mianowicie Martinus zaprowadził mnie w cichsze miejsce, aby wyjaśnić tę całą sytuację. Można powiedzieć, że wszystko już jasne. Blondyn powiedział, iż chciał się schylić, bo wpadła mu moja koszulka i tak jakoś wyszło, że się "przytuliliśmy". Stwierdził, że nie miał zamiaru mnie pocałować. Ja odpowiedziałam mu, że tak samo nie chciałam dać mu całusa. Kiepska wymówka, co nie? Chyba jednak wolałam taką wersję zdarzeń niż tą prawdziwą. 

Już jest godzina 12.00. Właśnie siedzę z rodzicami i siostrą przy barze i zajadam lody. Prawdopodobnie ostatnie w tym miejscu. Po dyskotece wróciliśmy do hotelu około 2 w nocy. Wstaliśmy o 6 i postanowiliśmy nie marnować czasu i udać na plażę, aby łapać ostatnie chwile. O tej porze jest tu bardzo mało ludzi i mieliśmy praktycznie całe wybrzeże dla siebie. Na 13.00 mamy wynajęty jacht. Już nie mogę się doczekać. 

Rejs był naprawdę cudowny. Ciepłe promienie słoneczne ogrzewały moje ciało, podczas gdy ja podziwiałam tutejszą roślinność i widoki. Czułam wewnątrz siebie ogromną energię i szczęście. Zaczęłam wspominać wesołe chwile przeżyte z moimi przyjaciółmi i kraszem. Jakoś tak mnie natchnęło... Byłam wtedy jakąś inną osobą. Tak przynajmniej mi się wydawało. Szkoda będzie opuszczać to magiczne miejsce. 

Pakowałam właśnie ostatnie rzeczy. Z trudem zamknęłam walizkę, to pewnie przez te pamiątki, które zakupiłam dla całej rodziny. Wyszliśmy z hotelu i zwróciliśmy się w kierunku taksówki. Obok samochodu stali Gunnarsenowie. Polubili naszą rodzinę i chcieli nas odwieźć na lotnisko. Tak też zrobili. Za 30 minut miał odlot nasz samolot a my staliśmy się i zegnaliśmy się z Norwegami. Rodzice bliźniaków wiedzieli, że zamierzamy odwiedzić ich ojczyznę i nalegali, abyśmy przyjechali także do nich. Mieszkali jakoś 100 km od miasteczka mojej ciotki, więc moi rodzice z przyjemnością przystali na tę propozycję. Udawałam obojętną, ale tak naprawdę nie mogłam pohamować radości na tę wiadomość.

OK, spójrzmy na to z drugiej strony... M&MOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz