Rozdział 1.

3.4K 132 4
                                    

Idąc korytarzem pełnym uczniów szło się tylko zastanawiać: Kto jeszcze kryje tę mroczną tajemnicę? Przekleństwo, z którym będzie musiał żyć już na zawsze?
- Cześć Vivian. - usłyszałam obok swojego ucha. - Dzisiaj dołączył do nas nowy uczeń. - uśmiechnęła się. - I widziałam go. Bardzo przystojny.
- Nowy został wywalony ze swojej starej szkoły. - spojrzałam na nią kątem oka, otwierając szafkę. - Zniszczył auto trenera.
- Musiałaś postalkerować zanim..
- Tak, dokładnie. - wyjęłam książkę do matematyki. - Muszę wiedzieć co i jak.
- I musisz też się dostać do drużyny lacrosse. - ponownie się uśmiechnęła.
- Jakby to było proste. - westchnęłam głośno. - Ale mi się kiedyś uda.
Ominęłam dziewczynę, idąc na lekcję, która aktualnie miałam. Lubiłam Lilianę, ale patrzyła tylko i wyłącznie na wygląd chłopaków.
,,O, ten jest przystojny. Powinien być mój"
Było to strasznie denerwujące. Nim zdążyłam się zorientować i przystopować walnęłam w kogoś.
- Przepraszam. - powiedziałam bez zastanowienia.
- Nie. To ja przepraszam. Wszedłem ci w drogę.
Spojrzałam na nieznajomego i mogłam rzec, że był to ten nowy.
- Widzę twoją zdezorientowaną minę. - powiedziałam szczerze. - Której sali szukasz?
- Właściwie to nie wiem. - przyznał. - Mam mieć matematykę.
- To tutaj. - wskazałam palcem na klasę, która znajdowała się po boku.
Blondyn pokierował wzrok na salę i lekko się uśmiechnął.
- Dziękuję. - ponownie spojrzał na mnie. - Jestem Liam. - podał mi rękę.
Wiem.
- Vivian. - uścisnęłam jego dłoń. - Więc Liam. Jakbyś czegoś potrzebował to jestem do twojej dyspozycji.
Blondyn kiwnął głową, a następnie udałam się do klasy. Zajęłam swoje miejsce, wyciągając potrzebną mi - niestety - książkę. Z tyłu zeszytu rysowałam co mi przyszło do głowy. Mówcie co chcecie, ale nawet nieutalentowany człowiek narysuje coś tak pomysłowego, że głowa nie siada. I to w dodatku z tyłu zeszytu do czegokolwiek. Uroki nudnej lekcji.
Tuż po chwili zobaczyłam Liama, który kierował się w moją stronę razem z jakimś czarnoskórym chłopakiem. Och, nie do mnie się kierowali, tylko do swoich ławek. Liam usiadł obok mnie, a jego kolega w ławce obok naszej, by najwyżej mogli sobie poplotkować.
Niepostrzeżenie do klasy wszedł nauczyciel, przez którego od razu nastała cisza w klasie. Patrzył na wszystkich po kolei, aby wypatrzeć swoich najbardziej nielubianych uczniów. Gdy dokładnie zmierzył ich nienawistnym spojrzeniem, zwrócił się do Liama.
- Panie Dunbar. - uśmiechnął się. - Witam na zajęciach z matematyki. Mam nadzieję, że będą one przyjemne tak samo, jak chodzenie do szkoły.
- Ta, jasne. - odezwał się pod nosem blondyn.
Kąciki moich ust uformowały się w niewidoczny na twarzy uśmiech. Jego zdanie na temat matematyki było takie same, jak moje, ale ja byłam dobra z tego przedmiotu.
Już po chwili nauczyciel kazał nam rozwiązywać zadania, które wyglądały jakby były wyjęte z dupy. Nie widząc innego wyjścia, zaczęłam je rozwiązywać.
- Panie Hewitt, panie Dunbar. Proszę was o ciszę. - zwrócił im uwagę mężczyzna.
Głośne westchnięcie Liama rozniosło się po klasie. Nagle poczułam na sobie wzrok blondyna. W książce byłoby to romantyczne, ale jest to co najmniej niekomfortowe.
- Vivian. - cichy szept rozbrzmiał tuż koło mojego ucha. - Pomożesz mi? Proszę. Naprawdę tego nie rozumiem
Spojrzałam na nauczyciela, czy nie patrzy, a gdy miałam pewność, że nie zwraca na nas uwagi, pokierowałam wzrok na Liama.
- Teraz mogę ci jedynie rozwiązać zadania. Później mogę cię pouczyć.
Liliana teraz walnęłaby mnie z baseballa w łeb ze zdziwienia za to, jaka sympatyczna byłam dla prawie nieznajomego mi chłopaka.
- Jesteś wielka. - chłopak rozpromienił się. - Dziękuję.
Wzięłam od niego zeszyt i zaczęłam przepisywać ze swojego zeszytu.
- Ale jeśli wpadnę to tego pożałujesz, Dunbar. - pogroziłam.
- Wiem. - puścił mi oczko.
Powróciłam do wcześniej wykonywanej czynności, analizując dokładnie to, co miało miejsce.. rano.
Dziwił mnie także fakt, że nie wyglądał na agresywnego chłopaka, a niestety taki był. Jak na razie żadnych skarg, ale to dopiero pierwsza lekcja, więc nie było się czemu dziwić. A, że jestem hakerką, choć to zabawne określenie, no i jestem ciekawska, to po lekcjach włamię się do sieci szkoły, by wyszukać co nieco. Nauczyłam się wszystkiego od taty i wciąż się uczę. No może poza hakerstwem. To umiałam robić w wieku 10 lat, bo mnie nie chcieli wziąć na balet. Dostałam się, ale nie chciałam chodzić. Co za ironia losu, nie?
- Hej. - ktoś pstryknął mi palcami przed nosem. - Był dzwonek. Nie słyszałaś?
- Nie. Ja.. zamyśliłam się. - wstałam zbierając rzeczy. - Tu jest twój zeszyt. - oddałam przedmiot.
- Dzięki jeszcze raz. - uśmiechnął się lekko.
- Nie ma sprawy. - machnęłam ręką. - Wciąż chcesz się pouczyć matmy?
- Tak. - kiwnął głową. - Może w bibliotece po szkole?
Czyli plany stalkerowania idą na późniejszy termin.
- Tak, jasne. - zamyśliłam się. - Wiesz, gdzie jest szkolna biblioteka?
- Zdążyłem już tam być parę razy.
- No to dobra. - poprawiłam torbę, którą miałam na ramieniu. - Do zobaczenia po szkole.
Wychodząc, usłyszałam jak Liam mówi ciche ,,Do zobaczenia". Może popełniłam błąd chcąc go uczyć, ale każdy uczy się na błędach. A żeby nie było, ja popełniam je tak z 3-4 razy, żeby zapamiętać, że to na pewno błąd.

Wojna światów | Liam Dunbar [KONTYNUACJA NA PROFILU]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz