O tym co się stało powiadomiliśmy Scotta, a ten poinformował szeryfa Stilinskiego. Dalej się nie interesowałam, bo podobno byli to zwykli porywacze. W szkole zauważyłam naszych maturzystów, więc podeszłam do nich, rozsiadając się na miejscu.
- Vivian, fajnie że jesteś. - powiedział Stiles. - Posłuchaj tego. Przeszukano wóz, kuli nie znaleziono. - nawiązywał do sytuacji z chłopcem. - Pod adresem, który podał Alex, stoi opuszczony dom. Zaginieni rodzice, podejrzany jeździec, magiczne kule. Wchodzimy w to?
Zmarszczyłam brwi, patrząc na resztę.
- Muszę powtórzyć zdjęcie. - powiedziała Malia.
- Ja pasuję. - Lydia powoli brała Stilesa za szaleńca.
- Nie mogę zerwać się z lekcji. - tylko Scott podał słuszny powód. - Rok temu opuściłem trzydzieści osiem. Nie wyleciałem tylko dzięki mamie Lydii.
- Wiecie co? Wezmę Vivian i Liama.
Spojrzałam w bok na Liama, który siedział sobie na ławce i gapił się w telefon, nie zauważając nas.
- Wezmę Vivian. - spojrzał na mnie.
- Hej, mogę zrobić zdjęcie? - zapytała Sydney.
Usunęłam im się z drogi i poszłam usiąść obok Liama.
- Heej. - spojrzał na mnie z uśmiechem. - Jak tam, płomyczku? Co podpaliłaś?
- Ciebie zaraz mogę. - pokręciłam głową na boki. - Stiles myśli, że sprawa z chłopcem nie jest normalna. I ja też tak uważam.
- Co? - zmarszczył lekko brwi. - Dlaczego?
- Kula rozbiła szybę, całkowicie.
- No i co? Co jest nienormalnego w rozbitej szybie? - nie rozumiał powagi sytuacji.
- Liam, wiesz z czego są wykonane szyby w samochodzie? - uniosłam brwi. - Są specjalnie zrobione, by w razie wypadku szyba od razu nie pękła. Nawet kula zrobiona z diamentu nie powinna jej przebić, więc czym musieli posługiwać się porywacze?
- Uderzyli pięścią, nie wiem. Nie możemy nacieszyć się spokojem od problemów?
- Tak, tak. Spokój to przecież coś, co mamy codziennie. Zwłaszcza w Beacon Hills.
- Chodź na fizykę, obrończyni Beacon Hills. - Liam zawiesił plecak na ramieniu, łapiąc mnie za rękę.
- Podobno mamy nowego nauczyciela z fizyki. - spojrzałam na Liama zadziornie. - Mężczyznę i to w dodatku młodego.
- Tak? - również obdarował mnie spojrzeniem. - Jest o wiele więcej nowych nauczycielek i to również młodych.
- Jak wrednie. - przez rękę przeprowadziłam ogień, na co chłopak syknął.
- Igram z ogniem. - pokręcił głową, patrząc na rękę.
Do klasy weszliśmy idealnie po dzwonku. W ławce już czekali na nas Mason i Corey, bo jak wszyscy wiemy, wieloosobowe ławki to idealna rzecz do interakcji międzyludzkiej. Na początku skupiłam się na swoim zeszycie, przeglądając co miałam zapisane z poprzedniego roku. Później uniosłam głowę, patrząc na nowego nauczyciela i chyba zaniemówiłam, bo mężczyzna był znacznie przystojniejszy niż sobie wyobrażałam. Jednak szybko się opamiętałam, bo jakby nie patrzeć, miałam chłopaka. Zaczął od rzeczy, które były prawie powtórzeniem.
- Kot Schrondingera. - narysował na tablicy nie najpiękniejszego kota. - Widzę, że zrobiłem na was wrażenie moimi zdolnościami artystycznymi.
- Bardzo. - powiedziałam pod nosem.
- Schrodinger wkłada kota do pudełka z zatrutym jedzeniem. Dopóki go nie otworzy, kot w teorii jest jednocześnie żywy i martwy. Ale jeśli go otworzy, powie albo ,,Witajcie rękawice", albo ,,Żegnajcie skarpety". - tym głupim żartem rozśmieszył dziewczyny, którym się podobał i Coreya. - Odkładając na bok znęcanie się nad zwierzętami, co to oznacza dla fizyki?
Uniosłam do góry rękę, a co mnie zdziwiło to fakt, że każda dziewczyna łącznie z Coreyem to zrobiła. A to nowość.
- Tak, Vivian? - wskazał na mnie.
- Wyjaśnia to koncepcję kwantowej superpozycji. Światło jest zarówno cząsteczką, jak i falą, dopóki go nie zobaczymy.
- Wyśmienita odpowiedź. - zdziwił się. - Imponujące. - posłał mi uśmiech.
Kątem oka dostrzegłam, że Liam się wychyla, nie wiedząc kiedy się tego nauczyłam.
- Czy obserwacja czegoś zmienia jego zachowanie? - zapytał nauczyciel. - Albo wynik działania? Oto zadanie na te laboratoria, strona sto siedemnaście. - upewnił się, patrząc do książki. - Podzielcie się na czteroosobowe grupy.
A nie mówiłam?
- Zauważyliście, że kompasy dzisiaj nie działają? - zapytał Mason, patrząc w telefon.
Wyciągnęłam telefon, wchodząc w kompas. Tak, kupiłam nowy. Nie, nie stopiłam go.
- Wygląda jakby działał. - powiedział Liam, patrząc na kompas na ekranie, który wskazywał północ w przeciwną stronę.
- Tak, tylko że to nie jest północ. - spojrzałam na chłopaka. - Północ jest tam. - skierowałam palec w kierunku tablicy.
- Mój też tak robi. - wtrącił Corey.
- Pan Douglas ma kompas. - uśmiechnął się cwanie Mason.
Spojrzeliśmy całą trójką na Coreya, dając mu oczywiste znaki wzrokiem. Chłopakowi nie trzeba było tłumaczyć pięć razy. Podparł rękę o książkę, tym samym znikając. Obserwowaliśmy jak drzwiczki metalowej szafy się otwierają i zaraz zamykają. Corey pojawił się, kładąc na blacie kompas i zakrywając go ręką. Mason chwycił przedmiot do ręki.
- Co zamierzasz z tym zrobić? - zapytałam.
- Iść za nim.
- Serio? - Liam zmarszczył brwi.
- Wiesz na co pokazuje? - Corey również się zdziwił czynami Masona.
- Nie mam pojęcia, ale nie dowiemy się, dopóki nie otworzymy pudełka. - nawiązał do słów Douglasa.
Corey miał zmieszaną minę, dlatego na mnie spojrzał błagalnym wzrokiem.
- Kot Schrondingera? - próbowałam mu pomóc zrozumieć przekaz Masona.
- Wciąż nie łapię.
Pokręciłam głową na boki, patrząc na bruneta. Miał szczęście, że wyglądał jak szczeniak, inaczej by oberwał.
CZYTASZ
Wojna światów | Liam Dunbar [KONTYNUACJA NA PROFILU]
FanfictionNasz świat dzieli się na dwa typy: Pierwszy - Świat ludzi, którzy żyją niczego nieświadomi. Drugi - Świat nadprzyrodzonych istot, które starają się przeżyć. Nie można żyć w dwóch światach. Jest się albo człowiekiem, albo potworem. Kontynuacja tej...