Rozdział 26.

1.2K 72 2
                                    

- Odpowiedz, Vivian. - naciskał. 

- Liam, nie jestem żadną wiedźmą. - przewróciłam oczami. - Rodzice mnie tego nauczyli. Nawet najlepszy łowca może dać się kiedyś złapać. - zarecytowałam słowa ojca. 

Liam patrzył na mnie z podejrzliwością. Wyglądał, jakby chciał mi uwierzyć, ale nie mógł. Zaciskałam szczękę, jakby miała mi zaraz odpaść. 

- Gdyby rozpoczęła się bitwa między nami, a twoimi rodzicami. Po czyjej stronie byś stanęła? 

I to było dobre pytanie, choć nie umiałam na nie odpowiedzieć. Po czyjej stronie bym stanęła? 
- A ty Liam, co byś odpowiedział? Rozpętała się wojna pomiędzy nadprzyrodzonymi istotami, a twoimi rodzicami. Którą ze stron byś wybrał? - na jego twarzy widniało zakłopotanie. - Nie tak łatwo jest dać odpowiedź, gdy rola się odwraca, prawda?
- Przepraszam. Po prostu wystraszyłem się, że możesz tego użyć na mnie lub na...
- Twoim stadzie. - dopowiedziałam za niego. - Nigdy nie dałam wam powodu do nie ufania mi. Uratowałam życie Stilesa i praktycznie Scotta, choć sam mógłby dać sobie radę. Z nich wszystkich mógłbyś darować mi te głupie podejrzenia, że jestem waszym potajemnym wrogiem. Jestem zawodowcem. Gdybym chciała wybić każdego z was to załatwiłabym to w lepszy sposób niż bratanie się z wami.
Liam wyglądał niepewnie, ale ja mówiłam prawdę. Uczono mnie od lat jak zabijać potwory, a zaprzyjaźnianie się z nimi nie było jedną z metod. Wręcz przeciwnie. To metoda na samobójstwo z obu stron. Oberwiesz od łowców, a jeśli ci się poszczęści to rozerwie cię wilkołak.
- Vivian...
- Nie zamieniaj się w Stilesa, Liam. - kręciłam głową. - Już dość osób mi nie ufa. Normalnie mnie to nie obchodzi, ale ty? Po tym wszystkim?
Wzbudzałam manipulację w Liamie i to świadomie. Nie wiedziałam jak inaczej mam go przekonać, że jestem tą dobrą. A przynajmniej moja definicja ,,dobra" była inna niż Malii lub Scotta. Może nawet Liama.
- Masz rację. Wygłupiłem się. - uśmiechnął się słabo.
- Jeszcze raz będę musiała się tak tłumaczyć, a dostaniesz tojadem po twarzy.
- No tak. Za długo było miło. - przewrócił oczami z uśmiechem, ale zaraz spoważniał. - Poważnie mówisz?
Wzruszyłam ramionami.
- Vivian? Poważnie?
Odwróciłam się w stronę drzwi. Niech ma zagadkę na jakiś czas.
- Vivian!

Wojna światów | Liam Dunbar [KONTYNUACJA NA PROFILU]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz